18. Plan? Wysadzić wszystko w cholerę

461 76 112
                                    

Ewitt zadrżał, kiedy zębatki głośno zastękały i zaczęły się obracać. Przez chwilę jeszcze wpatrywał się, niedowierzając. Zawołał wreszcie, uśmiechając się szeroko. Wygramolił się spod rusztowania i wstał, żeby móc podziwiać ukończone dzieło.

Bomba wreszcie była gotowa. Jej wybudowanie zajęło w sumie dwa tygodnie pełne długiej i ciężkiej pracy. Oboje z Vissaret ślęczeli dniami i nocami, żeby wpierw ukończyć szkic oraz schemat, a następnie przenieść go na rzeczywistość. Nie skończyliby też samej broni, gdyby nie pomoc Idirana. Ewitt przypilnował, żeby podejść do sprawy ostrożnie, z dystansem; przedstawili sprawę oraz jej potencjalne rozwiązanie. Z początku chłopak wydawał się nieprzekonany, ale jak sam przyznał, siedzący w nim Sorotris ostatecznie okazał się głównym motywatorem. Prób było kilka, ale efekt nie zawiódł nikogo. Idiran stworzył nowy ciekły lód.

Obszedł jeszcze wynalazek, zamykając wszystkie otwarte pokrywy, ale wcześniej upewniając się, że zębatki i sprężyny poruszają się prawidłowo. Dokręcił szybko uchwyty i klasnął dłońmi. Bomba wyglądała bardzo okazale, choć jej prawdziwe przeznaczenie można było odgadnąć od pojedynczego spojrzenia. Okrągła blaszana warstwa kryła w sobie skomplikowane mechanizmy, jak i szklane pojemniki wypełnione ciekłym lodem. Na zewnątrz wystawały zakręcane kolumny, które zapewniały stabilizację samej broni, a z przodu znajdowało się pudełko, gdzie Vissaret zamontowała włącznik z zegarem. Oczywiście, oboje nie mogli się powstrzymać przed upiększeniem swojego projektu wzorami wykonanymi z żelaznej siatki. Całość ważyła przynajmniej dwadzieścia kilogramów, ale bomba będzie w stanie spełnić swoją funkcję.

Czuł ekscytację, choć powątpiewał, czy była ona na miejscu. Samo zamówienie dążyło do tego, że będą zmuszeni wysadzić fabrykę broni, ale zwyczajnie nie mógł oprzeć się przed dumą, która go teraz wypełniała. Tak czasochłonny projekt zajął im tak mało czasu. Nie spodziewał się też żadnych komplikacji, bo wiedział, że dopilnowali wszystkich szczegółów, nawet tych najmniejszych.

Wbiegł prędko po schodach, a potem na drabinę, z impetem otwierając właz na zewnątrz. Nie zdążył nawet wyjść z warsztatu, a zobaczył nadchodzącą Viss w szklarni.

— Właśnie szłam ci pomóc — rzekła, spinając włosy z tyłu głowy.

— Spóźniłaś się! — zawołał, unosząc ramiona w geście rozbawienia.

Kobieta spojrzała na niego wpierw zdumiona, potem podekscytowana.

— Jest skończona?

— I gotowa eksplodować — zażartował, ścierając z ubrań pył. — Zbierz wszystkich, musimy wymyślić jakiś plan.

— A kiedy opijemy nasz sukces, hm, partnerze? — mruknęła, szturchając Ewitta łokciem. Była bardzo zadowolona, już dawno uśmiech nie utrzymał się na jej twarzy dłużej, niż parę sekund.

— Wieczór będzie idealną porą, nie sądzisz?

— Na alkohol każda pora jest idealna, ale świętowanie jest lepsze po zmroku, to muszę przyznać.

Ewitt zachichotał, czując, jak zaczyna go boleć szczęka od ciągłego trzymania uśmiechu. Po prostu się cieszył, że tak wiele już osiągnął u boku Vissaret. Czasami sięgał pamięcią do tego dnia, gdy podeszła do niego na uczelni, zatrzymując go, nim wszedł na wykład o chemicznych roztworach i ich pożyteczności przy niektórych wynalazkach. Zaproponowała mu współpracę, tak po prostu, a on stanął jak wryty, nie wiedząc, co powiedzieć. Wiedział, że nie popełnił błędu, podając jej dłoń. Zrobił po prostu coś, co zmieniło jego życie... na ciekawsze, przynosząc mnóstwo wyzwań, którym tak chętnie stawiał czoła.

Biała zorza (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz