Vissaret westchnęła ciężko, gdy tylko zatrzymała się przy bramie domu państwa Tartsor. Spojrzała w stronę Ewitta. Chłopak wydawał się zestresowany, ale stał wyprostowany z uniesioną wysoko brodą. Był dumny z siebie, więc i ona nie mogła się powstrzymać od uczucia, że jest z niego zadowolona.
— Mam nadzieję... to znaczy. Nie chcę, żebyś zrozumiał mnie źle. Tę rozmowę, jak tylko wyszliśmy z Ogrodu. — Zaczęła naciskać na klamkę furtki, ale jedynie ją przytrzymała. — Zrobiłeś coś bardzo nierozsądnego, szczególnie, że nie rozmawiałeś wcześniej z Sanzerem. Ale udało ci się nieźle z tego wywinąć.
— Dzięki — mruknął w odpowiedzi, chowając dłonie w kieszeniach.
Viss delikatnie złapała jego ramię, pochylając się, żeby zrównać ich wzrok. Była mimo wszystko odrobinę od niego wyższa, szczególnie nosząc buty na obcasach.
— Od teraz obiecuję ci, że wszystko będziemy robić wspólnie. Zasługujesz na to.
Ewitt uśmiechnął się szczerze, kiwając nieznacznie głową. Vissaret delikatnie przyłożyła rękę do jego policzka, po czym ją zabrała i otworzyła furtkę.
— Teraz pozostaje nam zbudowanie bomby i wysadzenie fabryki — podsumowała, unosząc teatralnie ramiona w górę. — Błahostka, prawda?
— Błahostka — odparł wyraźnie.
Gdy weszli do środka, zastali... nietypowy widok. Swoich towarzyszy odnaleźli w szerokim salonie, który przeobraził się w coś, na wzór chaotycznej pracowni. Idiran siedział na podłodze ze skrzyżowanymi nogami i wpatrywał się w dużą księgę, gdzie dookoła niego leżały kolejne tuziny podobnych tomów. Rierg mu nie odstępował, zajmując miejsce przy stole, przeczesując całe pliki różnorakich dokumentów, gazet i papierów. Obaj byli tak skupieni, że nie ich nie zauważyli.
— Mogłabym wiedzieć, co robicie? — zapytała, krzyżując ramiona. — Poza oczywistym burdelem.
— Pani Miduaw nas zabije, jak to zobaczy — mruknął Ewitt, przyglądając się bałaganowi.
Idiran podniósł w końcu wzrok znad lektury i przebiegł nim chaotycznie po inżynierach. Podniósł się z podłogi, rozrzucając przy tym wszystkie książki dookoła jak ostatnia pokraka. Obejrzał się za nimi, otrzepując spodnie.
— Uch, przepraszam... — wydukał, przecierając dłonie. — Trochę, no, nas poniosło.
— Poniosło? — Viss prychnęła, unosząc brwi. — Skąd wy w ogóle macie to wszystko?
Rierg nagle odchrząknął.
— Z miejskiej biblioteki.
— I tak po prostu wypożyczyli wam to wszystko? — Vissaret podeszła do stołu, nachylając się nad tym, co przeglądał mężczyzna. Listy wypełnione były nazwiskami, numerami czy nawet miejscami zamieszkania. Niektóre przypominały prywatną korespondencję. — Przecież to są spisy ludności, umowy, dokumenty. Kurwa, jak? Po co wam to wszystko?
Spojrzała się najpierw na Rierga, w którym utkwiła wzrok, jednak zaraz go przeniosła na byłego archeologa. Obaj wydawali się zmieszani sytuacji, ale jednocześnie bardzo nią przejęci. Szukali czegoś konkretnego, więc i ona chciała uzyskać konkretną odpowiedź.
— Nie włamaliśmy się, jeśli nad tym się zastanawiasz — oznajmił Idiran. — Miałem klucz, był w moim mieszkaniu.
— Szukamy odpowiedzi. — Rierg wstał z miejsca. — Ta czarna istota, która nas atakowała... wierzymy, że jest w jakiś sposób połączona z nami lub chociaż z Sorotrisem.
CZYTASZ
Biała zorza (ZAKOŃCZONE)
FantasíaMinęło ponad siedemset lat odkąd świat po raz pierwszy został zniszczony, a ludzkość niemal przepadła. Poprzednie życie zostało zapomniane i pogrzebane w historii, a ci, którzy przetrwali, zdołali rozpocząć nową erę. Odrodzenie społeczeństwa nazwano...