— Będziesz przy niej dla mnie?
Ewitt zamknął oczy, słysząc słowa Rierga. Oczywiście, że będzie przy Vissaret, już zawsze. Obiecał to sobie dawno temu, kiedy tylko przygarnęła go pod jej skrzydła. Dlaczego więc ta obietnica była tak trudna do złożenia? Pochylił głowę i spojrzał na mężczyznę. Był blady, zakrwawiony i poobijany, miał widoczne problemy z oddychaniem i poruszaniem kończyn. Było naprawdę kiepsko.
Z rozgoryczeniem przyglądał się jeszcze pompie z ciekłym lodem. Płynu z każdą sekundą ubywało, co tyczyło się również i czasu. Miał wrażenie, że po raz pierwszy odczuwa coś w rodzaju zawahania, chęci odwrotu, ucieczki w ciemny kąt. Nie lubił tego uczucia.
— Hej, do ciebie mówię, panie inżynier — rzucił z przekąsem Rierg.
Ewitt odchrząknął.
— Nie odpuszczę jej na krok — powiedział szczerze, ale we własnym tonie głosu wyczuł drżenie. — Wolałbym jednak, żebyśmy mogli to zrobić dla niej wspólnie.
— Wiem, młody, ale... — zakaszlał głośno, krzywiąc się z bólu. — To, że mnie może zabraknąć, nie znaczy, że macie się zatrzymywać. Zróbcie, co będziecie chcieli. Naprawcie to pieprzone miasto albo zostawcie je w cholerę, żeby spłonęło. To wy się tutaj liczycie. Uratujcie Idira i przetrwajcie.
Ewitt z trudem przełknął ślinę. Próbował się trzymać optymistycznej myśli, że zdążą, że uda im się ocalić wszystkich, ale paraliżował go strach, że już mogło być za późno. Co jeśli Ovietsi wyciągnęła z Idirana wszystko co chciała i zostawiła go na śmierć? Ta myśl sprawiała, że łzy zalewały mu oczy.
Przetarł twarz ramieniem i uśmiechnął się słabo do Rierga.
— To chciałem zobaczyć — przyznał były kapitan, delikatnie łapiąc nadgarstek Ewitta.
Kątem oka zauważył ruch. Odsunął się, żeby przepuścić Vissaret. Wyglądała inaczej niż zwykle. Po raz pierwszy stanęła przed nim w rozpuszczonych włosach, które smutno opadały na jej ramiona. Na twarzy nie widniało tyle, co zmęczenie, a rozpacz. Rozpacz, która zaczęła ją pochłaniać ze wszystkich stron.
Ewitt cofnął się o parę kroków, pozwalając obu na wspólną chwilę. Przyglądał się im chwilę ze smutkiem. Widział ten szarmancki uśmiech Rierga, choć w oczach skrywały się łzy. Pochylona Vissaret powstrzymywała siebie od płaczu, otulając mężczyznę czułym uściskiem. Szeptali do siebie, ich ciała drżały. Dla nich cały świat na moment przestał istnieć, aby mogli skupić się na sobie.
— On nie przeżyje, prawda? — spytał cicho Azud. Chłopak stanął obok Ewitta.
— Nie wiem — odparł niechętnie.
— Będę przy nim. Przez ostatnie dni dał mi więcej, niż pewnie myśli.
Ewitt odwrócił się w stronę Azuda. Słowa zupełnie go opuściły, ściskał go żołądek, gdy patrzył na kogokolwiek z ich drużyny. Wpierw zacisnął pięści, żeby potem przytulić mocno Azuda. Zaskoczony chłopak odwzajemnił gest.
/ / / / /
Idiran cierpiał w samotności. Leżał i pustym wzrokiem gapił się na białe ściany laboratorium. Jedyne, co widział, to wszystkie swoje decyzje, wszystkie swoje czyny. W kółko przeżywał morderstwo ojca, spalenie muzeum, śmierć Dirin i krzywdy, które dotknęły jego przyjaciół. Nie wiedział też, jak zakończyła się bitwa pod katedrą. Ruszył tam do walki z tyloma ludźmi, którzy powierzyli mu swoje życie, a nawet ich nie znał. Ginęli w jego imieniu, on mordował milicjantów z zimną krwią, być może i zabił przypadkiem niewinnych cywili.
CZYTASZ
Biała zorza (ZAKOŃCZONE)
FantasyMinęło ponad siedemset lat odkąd świat po raz pierwszy został zniszczony, a ludzkość niemal przepadła. Poprzednie życie zostało zapomniane i pogrzebane w historii, a ci, którzy przetrwali, zdołali rozpocząć nową erę. Odrodzenie społeczeństwa nazwano...