Lynne Bhardo przyglądała się ciału młodej kobiety. Dirin wyglądała na zwykłego człowieka, miała zwyczajny kolor skóry. Oczy, choć teraz zamknięte, nie wyróżniały się w żaden sposób.
Jak jej to umknęło? Zaledwie dzień temu przepytywała ją w sprawie pożaru. Miała porządne alibi, wydawała się mówić szczerze, a jednak coś w nią wstąpiło. Czarna mgła, która rozpłynęła się w powietrzu... tak po prostu, jak tylko ostatni pocisk przeszył ciało młodej archeolog.
Przeszła wzdłuż stołu, analizując nagie zwłoki. Żadnych śladów oparzeń, nieliczne siniaki czy krwiaki, ale to było wszystko. To nie ona podpaliła muzeum, Lynne upewniła się z każdą nachodzącą ją myślą. Westchnęła cicho i zaciągnęła białe prześcieradło, przykrywając zmarłą.
— Pani kapitan — odezwał się męski głos. Porucznik wszedł do laboratorium, stając na baczność parę kroków od kobiety.
— Tak? — zapytała, nie odrywając wzroku od całunu.
— Pogrzeb odbędzie się jutro w południe — poinformował krótko.
Pogrzeb. Cóż musiało się wydarzyć, że stanęła na tak wysokim stanowisku? Tragedia. Śmierć siedmiu milicjantów, którzy zginęli niemalże w tajemniczych okolicznościach. Żadnych świadków i kolejne trupy w klubie nocnym Pod Żarówką.
— Coś jeszcze? — pociągnęła, nie przejmując się zbytnio wiadomością.
Porucznik zająkał się, prawdopodobnie wzburzony i zszokowany postawą kobiety.
— Kapitan Rierg... jego trumna. Jest pusta. Nie wznowiliśmy też jego poszukiwań.
— Nie widzę sensu w szukaniu nieboszczyka, poruczniku. Pusta trumna pozostanie dla was symbolem waszej porażki. Chyba że wolicie nie uhonorować jego śmierci.
— Pani kapitan... To byli nasi bracia i siostry. Powinniśmy okazać im szacunek.
Lynne obróciła się szybko, stając naprzeciw porucznika. Była wyższa, mężczyzna skurczył się w mgnieniu oka, przestraszony postawą przełożonej. Splotła dłonie za plecami.
— Okazuję im szacunek. Szukając ich mordercy, który prawdopodobnie leży na stole obok nas. Nie zamierzam opłakiwać błędów, jakie popełniliście, nim tu przybyłam. Tak, to straszne, że nie odnaleźliśmy Rierga, ale wszystko wskazuje na to, że nie przeżył. W przeciwnym razie nie stałabym w tym miejscu.
To było prawdą; władze miasta ogłosiły kapitana zmarłym, przez co posada stała się wolna. Lynne natychmiast napięła parę sznurków, aby ponownie znaleźć się w świetle głowy miasta. Lider Cyklonu, Nimm Spuel, jasno wyraził się, iż nie otrzyma posady naczelnej kapitan ze względu na agresywne skłonności. Bhardo nazwała go hipokrytą, rzecz jasna nie twarzą w twarz, bo śmierć Rierga okazała się być szczęśliwym zrządzeniem losu. Stanęła przed Liderem ponownie, wytykając wysoki stopień przestępczości oraz nieudolność milicjantów. Niechętnie, ale przyznał jej władzę nad służbami miasta. Tak jak zaplanowała – doprowadzi miasto do należytego porządku.
— Coś jeszcze? — spytała ponownie, nie czekając na odpowiedź porucznika.
— Nie, pani kapitan — odparł, cały czerwony i wstrząśnięty.
— Znakomicie. W takim razie opłakujcie jutro zmarłych, a ja w tym czasie zajmę się znalezieniem nielegalnej produkcji broni palnej. Odejdź.
Mężczyzna uciekł z pomieszczenia, zostawiając ją samą. Lynne uśmiechnęła się i sięgnęła po filiżankę białej herbaty, stojącej na biurku obok. Wzięła łyk, następnie ruszając do pracy. Nadchodziły ciężkie dni, czuła to w całym ciele.
CZYTASZ
Biała zorza (ZAKOŃCZONE)
FantasíaMinęło ponad siedemset lat odkąd świat po raz pierwszy został zniszczony, a ludzkość niemal przepadła. Poprzednie życie zostało zapomniane i pogrzebane w historii, a ci, którzy przetrwali, zdołali rozpocząć nową erę. Odrodzenie społeczeństwa nazwano...