23. Kim jest Sorotris? - Część 1

401 66 37
                                    

Mauzoleum wciąż świętowało przybycie proroka. Gotowali, pili, tańczyli i zwyczajnie się bawili. Nie obchodziło ich, że nad kopalnią na oczach mieszkańców Cyklonu powstaje coraz to potężniejszy reżim Lynne Bhardo. Szczerze mówiąc, Idiran na moment również o tym zapomniał. Po głowie chodziło mu tylko parę myśli, te dotyczące Rodziny, Prawdziwej Córki i Sorotrisa.

On wie więcej niż my. Powinieneś uważać, co mu powiesz. Unikajmy szczegółów, bo w przeciwnym razie zamiast poddanych, zyskamy wściekły tłum.

Nie, stwierdził w głowie. Dlaczego miał milczeć? Dlaczego Sorotris z takiej ekscytacji przeszedł w tę samą podejrzliwość? Rodzeństwu i całemu Mauzoleum uwierzył tak po prostu i przyjął brawa dla siebie. Idiran nie chciał się godzić na taki rozwój wydarzeń. Pragnął odpowiedzi.

— Mo... — odezwał się, ale wpierw spojrzał kątem oka na Kordera i Kordah, jakby chcąc pokazać starcowi swoją prośbę. — Możemy porozmawiać?

Persil uśmiechnął się w szczery sposób, zmarszczki wygięły się mocno pod jego powiekami.

— Oczywiście — odpowiedział spokojnie. — Zapraszam do mojej komnaty. — Otwartą dłonią wskazał na wgłębienie w skale przykryte kolorowymi prześcieradłami.

Idiran skinął głową i pociągnął Ewitta za rękaw.

— Spokojnie, nie odpuszczam ci na krok — rzucił szybko.

— Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem ci za to wdzięczny — napomknął tylko, nim ruszył do przejścia.

Komnata Persila okazała się miejscem nieco odciętym od pozostałych części kopalni. Krótki, lecz zawiły korytarz poprowadził do drewnianych drzwi, które otwierał prosty mechanizm oparty na zębatkach i łańcuchach. Wystarczyło jedno pociągnięcie dźwignią i przejście stanęło otworem.

Wnętrze wręcz promieniowało przytulną atmosferą i ciepłym powietrzem. Wszędzie leżały różnorakie dywany, poduszki i ozdoby wykonane z zarówno z metalu, jak i drewna. Niektóre przedmioty sprawiały jednak, że po plecach przechodziły ciarki. Coś na wzór pudełka z biżuterią było okryte kośćmi, otoczone wieńcem z wysuszonych liści i płonących świeczek. Znikąd pojawiła się nagła ochota, żeby otworzyć pojemnik i sprawdzić co się znajduje, ale Idiran jedynie stanął niepewnie, blisko ściany.

Persil zamknął za sobą drzwi, rodzeństwo zostało za korytarzem. To sprawiło, że Idiranowi oddychało się teraz łatwiej. Cóż, odrobinę łatwiej. Nadal walczył z wątpliwościami, strachem i natarczywym Sorotrisem.

Co ty kombinujesz? Zamierzasz mu powiedzieć? Postradałeś zmysły?!

Postradał je, gdy wrócił do Muzeum po raz ostatni, tak twierdził.

— O czym to chciałeś porozmawiać, Zwiastunie Zimy? — Persil wyraźnie zaznaczył ostatnie dwa słowa, ale w dość kpiący sposób.

— Wiesz, że nie jestem tym, za kogo wszyscy mnie tu uważają, prawda?

— Zależy co masz na myśli, chłopcze. Wiem, że dotyczy się sprawa bardziej złożona, niż jakieś tam zesłanie przez boga. — Zaśmiał się cicho. Przez moment krążył po pomieszczeniu, bosymi stopami stąpając po miękkim dywanie. — Jak zwiesz byt, który ci towarzyszy?

Idiran zerknął na Ewitta, który skrzyżował ramiona. Jego wzrok mówił, że nie ma pojęcia co się dzieje i z całych sił próbuje się skupić na rozmowie. Chłopak bardzo mu z tego powodu współczuł, bo sam ledwo pojmował wydarzenia.

— Sorotris. Tak się przedstawił, ale...

Idiranie, co tobą kieruje? Nie MOŻEMY ufać komuś takiemu jak on. Nie jest jeszcze za późno.

Biała zorza (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz