Game Thirty

337 35 0
                                    

Tae Pov

Dzisiejszej nocy prawie nie zmrużyłem oka, myśl że Jungkook śpi na kanapie tylko jeden pokój dalej, nie dawała mi spokoju i odganiała błogi sen ode mnie. Tak, brunet odstąpił mi swoją sypialnię, spędzając nockę w salonie.

To trochę dziwne, od momentu w którym mnie tak mocno przytulił, moje uczucia zaczęły szaleć. Już wcześniej powiedziałem mu, że nie uważam go za złego człowieka, tylko kogoś kto nie ma innego wyboru i musi robić to, co z góry nakazują zasady, nie mając możliwości poszukania alternatywnego rozwiązania.

To nie tak, że się w nim nagle zakochałem czy coś, nie znam go jeszcze na tyle dobrze, ale myślę że właśnie dążę w tym kierunku. Już słyszałem o syndromie sztokholmskim , w którym zakładnicy zaczynają tolerować, a nawet darzą sympatią swoich porywaczy, ale czy istnieje taki syndrom w którym osoba zakochuje się w człowieku ratującym mu życie? Kto wie, może wchodzę w coś, co tak naprawdę nie jest uczuciem miłości tylko jedynie oznaką wdzięczności, którą wobec niego odczuwam. Jeszcze nikt dla mnie czegoś takiego nie zrobił. Nikt nie poświęcił się dla mnie tak bardzo.

Gdy rano obudziłem się, tylko po godzinie i kilku minutach snu, poszedłem do pokoju gościnnego by zapytać się czy brunet ma ochotę na śniadanie. Niestety już go nie było. Nie wiem w którym momencie opuścił mieszkanie. Wtedy gdy jeszcze nie spałem i zwyczajnie tego nie zauważyłem, czy poczekał na moment w którym zasnąłem, bym nie miał możliwości zadania mu kolejnych pytań.

Przez cały dzień Kook nie dawał znaku życia. Martwiłem się o niego. Na początku nie chciałem się wtrącać w to co robi, to jego sprawa czy spędza swój czas wolny w mieszkaniu, czy poza nim. Nie ma wobec mnie żadnych zobowiązań. Ale później przypomniałem sobie jakie funkcje posiada ta głupia gra i rzeczywiście dla odmiany okazała mi się pomocna. Na mapie nie tylko można zobaczyć przeciwnika, ale sojusznika również, którymi ja i Jeon ostatecznie jesteśmy.

Po sprawdzeniu miejsca pobytu Jungkooka moją pierwszą myślą było to, że to tępe urządzenie legalnie sobie ze mnie żartuje, ponieważ pokazało mi że brunet przebywa na terenie starego złomowiska, znajdującego się na skraju miasta, ale nie. Po męczącej przeprawie, różnymi pojazdami komunikacji miejskiej, oto tu jestem i widzę, siedzącego chłopaka z butelką wódki, na dachu trochę już zardzewiałego transportera.

Nie jest jeszcze całkiem ciemno, ale dzień dobiega ku końcowi, słońce zachodzi za horyzont, malując obłoki na różowy kolor. Jungkook wpatruje się w niebo tak, jakby już na niebieskim firmamencie można było zobaczyć tysiące migoczących gwiazd. Szatyn tak bardzo jest zapatrzony w ten obrazek, że można by spokojnie powiedzieć iż chce dosięgnąć tego nieba i tam uciec, wierząc w to że intensywne wpatrywanie się mu w tym pomoże. Po raz pierwszy w życiu nie widzę w nim tej silnej i niewzruszonej osoby. W tym momencie wygląda tak bardzo delikatnie i krucho, najchętniej sam zaczął bym go chronić, by nie mógł zostać doszczętnie zniszczony przez ten okrutny świat. A przecież prawda jest inna, to on ochrania mnie.

Dopiero gdy podchodzę bliżej, odwraca wzrok od nieba i patrzy na mnie trochę zszokowanym spojrzeniem. Odstawia butelkę, do połowy napełnioną alkoholem, na bok i wyciąga w moją stronę rękę. Waham się nad tym czy ją chwycić, nie jestem pewien czy to na pewno jest zaproszenie, czy za chwilę opierdoli mnie za to że go śledziłem, ale po sekundzie jednak łapię go za dłoń i cieszę się, kiedy rzeczywiście pomaga mi w dostaniu się na dach samochodu.

Wdrapując się na górę, już otworzyłem usta by zapytać się po co tutaj przyszedł, ale momentalnie zamilkłem gdy zobaczyłem te przepiękne promienie zachodzącego słońca i poczułem na swojej skórze ten delikatny dotyk promyczków, oraz trochę zimnawy podmuch wiatru, lecz w ogóle mi to nie przeszkadzało. Nie mam zielonego pojęcia co sprawiło, że tak nagle oniemiałem. Czy przyczyną jest, o dziwo, spokojna  atmosfera , cisza która panuje między nami, czy cokolwiek innego. Ale wystarczy tylko kilka sekund by zorientować się, że to nie jest zwykłe złomowisko. To miejsce jest bliskie jemu sercu i nawet nie muszę pytać dlaczego ponieważ sam zaczyna opowiadać.

''Gdy byłem mały, często przychodziłem tu z moim bratem. To złomowisko należało do mojego dziadka, który praktycznie przesiadywał tutaj każdego dnia. Dlatego traktowaliśmy to miejsce jako własny prywatny plac zabaw. Nie potrzebowaliśmy żadnych huśtawek czy zjeżdżalni, bawiliśmy się tym co tu znaleźliśmy. To 'cmentarzysko' nadal należy do naszej rodziny, ale nie jest już używane . Jestem jedyną osobą która jeszcze od czasu do czasu tutaj zagląda. To jedno z niewielu miejsc, w których naprawdę czuję się swobodnie.''

Jak tak sobie teraz o tym pomyślę, to pierwszy raz Kookie opowiada mi o sobie więcej, niż tylko te suche informacje. Zazwyczaj milczy woląc zachować swoje prywatne życie dla siebie, a przede wszystkim stara się bym to właśnie ja nie dowiedział się wielu rzeczy o nim. Lecz teraz wydaje mi się, jakby cały czas szukał kogoś komu mógł by się zwierzyć. Ale jednocześnie wiem że to nie wszystko.

Wydaje mi się, że zataił przede mną jakąś bardzo ważną informację. Nie chcę być zbyt nachalny, i nie chcę by myślał że to jakieś przesłuchanie, ale mam ochotę zadać mu jeszcze jedno pytanie. By dodać sobie odwagi biorę butlę z wódką do dłoni, przybliżam ją do swoich ust i biorę wielkiego łyka po czym znów odstawiam flaszkę obok Jeona. Moje kolana podciągam pod brodę i oplatam je ramionami.

''Wiem że już raz ci o tym mówiłem, ale chętnie powtórzę się nawet jeszcze z tysiąc razy, dopóki mi nie uwierzysz. Nie jesteś mordercą, Jungkookie, przynajmniej nie w moich oczach. Widzę że coś bardzo mocno cię zadręcza, coś co nawet może być powodem tego że właśnie ze mną zawarłeś sojusz. Powiedz mi co tak bardzo ciąży ci na sercu, co tak bardzo wewnętrznie cię niszczy? Wyjaw mi powód dla którego tak uporczywie zaangażowałeś się w tą grę i ratujesz mi życie?''

Virtual Reality  ᴷᴼᴼᴷᵀᴬᴱOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz