Tae Pov
''Sungjae...''
Przecieram gorączkowo oczy dłońmi, by upewnić się czy to co widzę nie jest aby snem, ale nie, blondyn we własnej osobie stoi przede mną. Wygląda tak samo jak w dzień kiedy widziałem go po raz ostatni. W rzeczywistości nie liczyłem na to że kiedykolwiek go jeszcze spotkam. Moja obawa wiązała się z jego śmiercią, ale widzę że na dzień dzisiejszy ma się całkiem dobrze.
Changsu powiedział że zniknął i toby się zgadzało z moją pierwotną koncepcją, ponieważ ani jego rodzina, ani nauczyciele, nie wiedzieli co się z nim stało.
Nie byliśmy przyjaciółmi. Rozmawialiśmy z sobą tylko kilka razy, ostatnio wtedy gdy życzył mi powodzenia w pojedynku. W sumie to powinienem być na niego wściekły, bo przecież właśnie mu zawdzięczam to, że teraz znajduję się w tym bagnie. Czuję się przy nim dziwnie, tak nieswojo mimo to, chcę się go zapytać o tak wiele rzeczy. Gdzie przez ten cały czas przebywał? I jak w ogóle znalazł się w tej grze? Co skłoniło go do tego by zagrać? A najważniejsze, jak się o niej dowiedział?
Kładę ręce po mojej prawej i lewej stronie, na tylną ścianę szafy, by się od niej odbić i podnieść, ale w momencie gdy chcę wstać, Kang mocniej przyciska pistolet do mojej twarzy, tym samym zmuszając mnie do tego bym znów usiadł. W szoku spoglądam na niego. Czuję jak ulgę, która przed chwilą mnie ogarnęła, zastępuje strach, gdy mój przeciwnik kieruje swoje smukłe palce w stronę spustu pistoletu.
''Sungjae.'' Szeptem wypowiadam jego imię ponieważ głos odmówił mi posłuszeństwa. Moje serce zaczyna boleśnie się kurczyć. Z jakiegoś powodu nie tylko czuję się mizernie, ale również mam wrażenie że jakaś cząstka mnie została oszukana. Nie utrzymywaliśmy z sobą bliskich relacji, ale myślałem że chłopak również ucieszy się na mój widok. ''Dlaczego?''
Zmarszczył brwi, potrząsnął głową, a jego włosy bez ładu zawisły nad jego pochyloną twarzą, usta zacisnął w cienką linię. ''Chyba wciąż tego nie zrozumiałeś, Taehyung.'' Pomimo jego agresywnego zachowania jego głos również jest cichy i ledwo słyszalny. W jego ruchach można dopatrzyć się niepewności, tak samo jak w widoku jego drżących rąk, które kurczowo trzymają skierowaną we mnie broń. Ale nagle jego zachowanie diametralnie się zmienia.
''Myślałeś że jesteśmy przyjaciółmi?'' Pyta śmiejąc się z pogardą. ''W tej grze nie możesz troszczyć się o przyjaźń Tae. Przecież powinieneś o tym dokładnie wiedzieć, ty który sam zostałeś oszukany przez swoją gildię? Tutaj jest tak samo. Twoi sprzymierzeńcy wykorzystują cię tylko do swoich celów, a gdy będziesz już im niepotrzebny to po prostu się ciebie pozbędą. Czy naprawdę myślisz że ten typek chroni cię tylko dla twojego dobra?!''
Przyjaciele...nie, nigdy nie myślałem o nas jak o przyjaciołach, przecież ja nie mam takich osób, co najwyżej kilku przelotnych znajomych. Ale słysząc te surowe słowa wypowiedziane tak bezpośrednio z jego ust, coś na poziomie mojej klatki piersiowej, zaczęło boleć i to jak diabli. Mając namyśli słowo 'typek' mówił prawdopodobnie tylko jednej osobie, Jungkook. Z jednej strony blondyn ma rację. Nadal nie wiem czego on ode mnie chce i dlaczego to właśnie zemną zawarł sojusz. Przecież mógł to zrobić z kimś innym, na przykład z Yoongim. Byłby on dla niego bardziej przydatny. Może kiedyś brunet pozbędzie się mnie, jak zwykłego śmiecia, gdy już wykonam swoje 'zadanie'. A poza tym jaką zaletę widzi Kook w tym, że uczynił właśnie mnie, marnego osobnika, swoim sprzymierzeńcem? To dziwne przecież dla niego jestem tylko zwykłym ciężarem, który przynosi mu więcej kłopotów niż korzyści.
''Jesteśmy przeciwnikami, jeden z nas musi umrzeć i przepraszam, ale na pewno nie będę to ja.'' W jego głosie znów słyszę lęk, tak jakby jego emocje co chwilę go szarpały raz w jedną stronę, a raz w drugą. Jakie to zabawne jak mój 'lęk' rożni się od jego 'lęku'. Mój strach odnosi się do tej nowej sytuacji, ciągłego zmagania się z tym by przeżyć najlepiej nie zabijając innych osób, tymczasem jego strach dotyczy tylko bojaźni o jego własne życie inni są mu obojętni. Boi się śmierci, nie mogę mu wziąć tego za złe, też się tego boję, czy ktoś postawiony w naszej sytuacji nie odczuwałby strachu? Jedno jest niestety nieuniknione, któryś z nas musi umrzeć a ponieważ nie jestem gotowy na to by zabić drugiego człowieka, wygląda na to że ja będę dziś tą osobą która utraci swoje życie.
''Nie jesteś stworzony do tego by grać w WOF Kim i teraz z perspektywy czasu przykro mi, że cię w to wciągnąłem.''
''Ale dlaczego, Sungjae? Dlaczego ja?'' Pytanie które zadaję sobie od dnia w którym rozpocząłem grać w tą grę, a dokładniej od momentu w którym zdałem sobie tak naprawdę sprawę na czym ona dokładnie polega.
Nawet w półmroku rozpoznaję to jego litościwe spojrzenie które mi rzuca i ten karygodny śmiech którym mu towarzyszy wypowiadając te gorzkie słowa ''Musiałem się na kimś wyżyć, wkurzało mnie że z całego mojego otoczenia tylko ja się z tym zmagam, a ty po prostu nawinąłeś mi się pod rękę.''
Jego słowa uderzyły mnie mocniej niż się spodziewałem. Gdyby powiedział że zrobił to bo mnie nie lubi albo że zasłużyłem sobie na to z jakiegoś innego nieznanego mi powodu, bo kogoś zraniłem, bo zrobiłem coś nie tak, śmierć byłaby dla mnie łatwiejsza do zniesienia. Więc to przypadek? Bo akurat padło a mnie? Nie jestem niczemu winien? Wiedział że ta gra mnie zabije i pomimo tego wysłał mi to zaproszenie.
''Szczerze nie spodziewałem się tego, że kiedyś będziemy musieli z sobą walczyć.'' Chłopak bierze głęboki wdech i znów przejmuje kontrolę nad swoją rozdygotaną ręką, by ponownie ustawić wlot broni na moim czole.
''Nie spodziewałeś się... ale niestety znaleźliśmy się tu w tym oto miejscu i któryś z nas zginie.'' Mój głos jest bezdźwięczny, ale stanowczy już nie drży i nie ma w nim oznaki strachu, lecz w moim środku wszystko się gotuje. Teraz trochę zrozumiałem tok myślenia Kanga, rozumiem też Jungkooka, ponieważ ten strach przed śmiercią, przed tym co nieuniknione, jest najgorszym strachem jakiego kiedykolwiek człowiek może odczuć. Nawet cieszę się z tego że umrę i nie będę musiał już dłużnej tego znosić.
Zamykam powoli oczy, ponieważ zaprzyjaźniłem się z myślą, że za chwilę zostanę zastrzelony, gdy nagle w ciemnościach, gdzieś za Sungjae, dostrzegam coś błyszczącego. Przyglądając się temu dokładniej rozpoznaję sylwetkę Kookiego, trzymającego w dłoni srebrny pistolet. Mój mózg zbyt powoli zaczyna kodować to co tu się właściwie dzieje. ''NIE!'' Krzyczę lecz mój głos zostaje zagłuszony przez odgłos pocisku wystrzelonego z broni bruneta.
CZYTASZ
Virtual Reality ᴷᴼᴼᴷᵀᴬᴱ
Hayran Kurgu''Uruchomiłeś grę, której nigdy nie uda ci się wygrać.'' ''I jak mam ją zakończyć?'' ''Nie możesz tego zrobić. Sekunda, w której spróbujesz ją przerwać, będzie twoją ostatnią sekundą. Przyniesie ci to tylko twój własny koniec.'' Taehyung nigdy...