Game Thirtyeight

268 28 0
                                    

Tae Pov

Aktualnie szybkim krokiem przemierzamy pasaż w centrum handlowym. Kook podstawia mi pod nos butelkę z wodą i frytki które przed chwilą kupił. Przecząco kiwam głową na znak że nie mam na to apetytu. Przyznam się, że jestem jedną z tych osób które nigdy nie odmawiają jeśli chodzi o jedzonko, u mnie w żołądku zawsze znajdzie się miejsce. Ale w takiej sytuacji jak ta, w ogóle nie mam ochoty na żarcie, szczerze powiedziawszy nawet jest mi niedobrze.

Obaj byliśmy nieco zaskoczenie, gdy poprosiłem Jungkooka o pomoc. W sumie kiedy go jeszcze nie było w mieszkaniu, to postanowiłem że sam wszystko załatwię. Zraniło mnie to, że zaraz po seksie spierniczył nie wiadomo gdzie zostawiając mnie samego. I nawet jeśli nie była to całkowicie jego wina, ponieważ spotkanie bodajże było ważne, to i tak jestem na niego obrażony. Nie planowałem mu już więcej razy zaufać w żadnej sytuacji, tak przynajmniej brzmiał oryginalny plan którego miałem się trzymać, ale no cóż.

Niestety gdy tylko wszedł do salonu i go zobaczyłem, wiedziałem, że sam nie dam rady tego zrobić. To on uratował mnie już kilkakrotnie, nie żądając nic w zamian. Nawet jeśli to oschłe zachowanie w samochodzie zraniło mnie, to pozytywne rzeczy które dla mnie zrobił by mi pomóc, przeważają szalę na jego stronę. Wiem że to o co go proszę, jest dla niego kolejnym ciężarem, więc cieszę się z tego, że znów bierze go na swoje barki.

Nie musi tego robić, żądam od niego czegoś, za co normalny człowiek najpierw by mnie porządnie przeklął, a później posłałby do diabła. Choć jedna rzecz od początku było dla mnie jasna, już zanim rozpocząłem walkę, a mianowicie nie odważę się podnieść broni na nieznaną mi osobę , której do tej pory jeszcze nie widziałem. Chciałbym przynajmniej raz zobaczyć mojego przeciwnika, zanim rozpocznie się główna część pojedynku.

Niektórzy nazwali by to co teraz wyprawiamy 'stalkingiem' albo 'naruszeniem praw osobistych', ale to jedyny wybór jaki mam. Śledzenie nieznajomego chłopaka, krok w krok, który niedawno skończył swoje lekcje, jest dla mnie dziwnym uczuciem, a my właśnie tak postępujemy. Ja robię to dla siebie, mając nadzieję że choć trochę odciążę swoje sumienie, a Kookie robi to dlatego, że go o to poprosiłem.

Mój przeciwnik to 15-letni uczeń, przecież to jeszcze dziecko. Dziecko na które będę musiał wycelować bronią i odebrać mu życie. W tym wypadku znów mogę wytoczyć argumenty, przemawiające za lub przeciw. Bądź co bądź, to dziecko również zabiło ludzi w tej grze. Chłopak zrobił to dobrowolnie i sam zadecydował o przynależności do społeczeństwa tej chorej gry.

Ale czy to na pewno wystarczy?

Wystarczy by usprawiedliwić morderstwo, którego już wkrótce dokonam?

Chodzimy już za nim prawie cały dzień i przez cały ten czas liczyłem na to, że chłopak zrobi coś złego, popełni jakiś błąd, ale nie. Myślałem że będzie nieuprzejmy lub niegrzeczny, że będzie miał jakąś karygodną cechę charakteru, która ułatwi mi moje zadanie, niestety nie znalazło się nic. Wygląda na to, że jest nawet lepszą osobą niż ja, osobą za którą będzie płakać więcej ludzi gdy odejdzie, niż za mną.

Zatrzymuję się na samym środku centrum handlowego, do którego doszliśmy, gdy śledziliśmy jego drogę po wyjściu z domu. Wpatruję się w jego plecy które oddalają się od nas coraz to bardziej, aż cała jego sylwetka zostaje połknięta przez tłum śpieszących się ludzi. Kook posyła mi zdziwione spojrzenie, nawet staje na palcach z nadzieją że rozpozna go jeszcze gdzieś między głowami przechodniów, ale jest to beznadziejne nie dam rady już za nim dłużej chodzić.

Już go nie ma. Może to i dobrze.

Gdy brunet też sobie to uświadamia, obraca się w moją stronę, kładzie rękę pod moją brodę kierując dłoń ku górze, by zmusić mnie do popatrzenia mu prosto w oczy. ''Co się dzieje Taeś? Wszystko w porządku? Co ci dolega?''

Jego wzrok wędruje po całej mojej twarzy, badając każdy jej szczegół, każdą drobnostkę tak jakby właśnie tam miał znaleźć odpowiedz na swoje pytanie. Opuszczam głowę tak by uniknąć spojrzenia, którym czarnowłosy świdruje mnie na wylot. Nie potrafię popatrzeć mu w oczy, by po tym wszystkim co dla mnie zrobił, zobaczyć w nich rozczarowanie, które na pewno pojawi się w tych przepięknych hebanowych tęczówkach, po wypowiedzeniu mojego zdania.

''Kookie, nie mogę tego zrobić.'' Mówię cichym i łamliwym głosem cofając się o krok w tył. ''Nie dam rady zabić tego chłopaka.''

Virtual Reality  ᴷᴼᴼᴷᵀᴬᴱOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz