Game Sixtyeight

195 22 4
                                    

Jungkook Pov

Nie mogę złapać tchu, kiedy w końcu dobiegam do końca schodów i z rozmachem otwieram drzwi prowadzące na dach budynku. Moje spojrzenie jest trochę rozmazane. Pochylam się opierając spocone dłonie na swoich kolanach, szybko się rozglądam. W końcu dostrzegam zarysy dwóch bardzo dobrze znanych mi postaci.

Park powiadomił mnie że Tae znajduje się właśnie tutaj i wysłał mu wiadomość z prośbą o pomoc. Wiedziałem że nie jest sam. Ale dopiero podchodząc bliżej, zorientowałem się, kto jest tą drugą osobą.

Natychmiast biegnę do przodu, bez poprzedniej oceny sytuacji. Zazwyczaj z ukrycia obserwuję co dana osoba robi, jak się zachowuje i czy mój przeciwnik stanowi dla mnie wielkie zagrożenie. Ale w tym wypadku jest inaczej. Nie interesuje mnie czy Yugyeom stwarza dla mnie jakiekolwiek zagrożenie, jedyne co mnie interesuje toi zabrać Taehyunga daleko od niego.

Chociaż najchętniej ująłbym jego delikatną twarzyczkę w swoje ręce i obsypał go subtelnymi pocałunkami, energicznie chwytam za jego nadgarstek i ciągnę go tak, by chłopak jak najszybciej znalazł się za moimi plecami. Tym sposobem, przynajmniej na chwilę próbuję go ochronić przed Yugim. Dla bezpieczeństwa cofam się jeszcze razem z nim o kilka kroków w tył. Teraz od mojego brata dzieli nas około siedem metrów.

Jeszcze jakiś czas temu, na jego widok podbiegłbym do niego, mocno przytulił i zapomniał o wszystkich troskach które zakrzątają moją głowę, ale teraz wszystko się zmieniło.

On jest niebezpieczny. Wszystko co czuję wobec niego to złość i pogarda.

Z udawanym wrażeniem na twarzy Yugyeom zaklaskał w dłonie. ''Co za wspaniałe przedstawienie.'' Jego śmiech staje się głośniejszy, odsuwa przy tym jego przydługie włosy z czoła. ''Widzę że martwisz się o jego życie braciszku. Dlaczego? Po prostu tylko trochę z sobą rozmawialiśmy, prawda Tae?''

Zaciskam dłonie w pięści, próbując opanować swoje emocje i się na niego nie rzucić, na co widocznie liczy. Chce bym stracił nad sobą kontrolę i tym samym przestał racjonalnie myśleć, wtedy ta rozgrywka byłaby dla niego łatwa, ale ja do tego nie dopuszczę. Obracam głowę w stronę Taehyunga i nie muszę się długo zastanawiać, by stwierdzić że jednak coś jest nie tak.

Ostrożnie kładę palce na czerwonym śladzie, widniejącym na jego skórze, patrzę mu w oczy i widzę w nich połyskujące łzy, które prawdopodobnie powstały, gdy ta bestia zacisnęła dłoń na jego szyi.

Nie sądziłem że w tak krótkim czasie, można tak bardzo znienawidzić osobę, którą kochało się przez całe życie. Byłoby kłamstwem, gdybym powiedział że łatwo jest mi wyrazić tak ekstremalne uczucia wobec brata, po prostu w osobie stojącej naprzeciwko mnie nie widzę tego samego człowieka co kiedyś. Już raz powiedziałem o tym szatynowi, Yugyeom umarł w momencie, w którym zawarł pakt z Nemezis.

''Nie patrz tak na mnie.'' Mówi wzruszając ramionami, tak jakby nie był niczemu winien. ''Czy ty nie byłbyś zły, gdyby ktoś cię oszukał?''

''Oszukał?!'' Pytam oszołomiony patrząc na niego z niedowierzaniem.'' Niby jak cię oszukał.''

Powoli opuszcza swoje ramiona w dół. Jego wyraz twarz przybiera obojętny wygląd. ''Zawarliśmy umowę, a on nadal się z niej nie wywiązał.''

To przerażające, jak ta sama osoba może tak szybko przechodzi z jednego uczucia na drugie, zmieniając przy tym całą swoją postawę.

''Zwariowałeś!'' Mówię kręcąc głową. Byłem ślepy. Przez tyle lat myślałem, że mogę go uratować, żyłem w błędzie.

''Wystarczy!'' Jego ręka na chwilę znika w środku kieszeni płaszcza, którego ma na sobie i gdy po chwili ją wyciąga, w jego dłoni znajduje się broń. Broń która na pewno nie jest standardowym ekwipunkiem w grze. Na pewno to sprawka czerwonowłosej bogini. Reaguję natychmiast wyciągając własny pistolet, kierując go w jego stronę.

Moja akcja wcale go nie spłoszyła, mocno ściskając spluwę w dłoni, zbliża się o parę kroków w naszą stronę.

''Albo Kim odda kawałek swojej duszy, albo umrzecie oboje.''

Virtual Reality  ᴷᴼᴼᴷᵀᴬᴱOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz