Game Five

476 43 18
                                    

Tae Pov

Z sekundy, zdążyła się już zrobić cała minuta a ja nadal stoję jak zamrożony przed tą ścianą, trzymając ręce na wysokości głowy. Zasłaniając się nimi, mocno ściskam powieki by nic nie zobaczyć. Wciąż wyraźnie czuję jak oszołomione serce tłucze się po mojej klatce piersiowej, próbując rozerwać ją na strzępy. Chociaż dziwi mnie to że nadal nie odczuwam żadnego bólu, zwłaszcza gdy przypominam sobie rozmiar noża którego ma przy sobie mój przeciwnik.

Nie jestem sam, wiem to, pomimo zamkniętych oczu wyczuwam obecność kogoś innego. Ale sam fakt że jeszcze żyję, mówi mi że coś tu nie gra. W tej chwili walczę z ciekawością i strachem, najchętniej otworzył bym oczy i zobaczył co się dzieje, ale za bardzo się obawiam. Boję się nawet poruszyć. Najchętniej zostałbym w takiej pozycji, tak długo, aż zacznie się powoli rozjaśniać, a ludzie ponownie pojawią się na ulicach.

''Możesz otworzyć oczy, on już ci nic nie zrobi.''

Przez moje ciało przechodzi fala dreszczu, faktycznie ktoś jeszcze tutaj jest, ale kto to może być? Przecież przed chwilą nie było tutaj nikogo oprócz mnie i tego psychopaty z nożem. Głos nieznajomej mi osoby jest głęboki lecz nie wyczuwam w nim agresji. Mógłbym wręcz powiedzieć, że w przeciwieństwie do sytuacji w której się znajduję, jest bardzo przyjemny dla ucha. Nie przypomina mi tego chorego śmiechu którego przed chwilą słyszałem.

Co się tutaj dzieje?

Powoli i niepewnie zaczynam otwierać oczy, aby przekonać się co tak naprawdę przed minutą się tu wydarzyło. Ostrożnie zerkam przez szparę utworzoną pomiędzy moimi przedramionami, którymi cały czas osłaniam swoją głowę. Patrzę w miejsce w którym przed chwilą stał mój oprawca , w miejsce w którym widziałem go po raz ostatni, czekając na mój rychło nadchodzący koniec.

Jednak nikt już tam nie stał.

Kieruję wzrok trochę niżej i zaczynam krzyczeć gdy go dostrzegam, martwego, leżącego w czerwonej kałuż krwi zmieszanej z deszczem który padał dziś po południu. Natychmiast czuję jak coś zimnego zakrywa mi usta tłumiąc każdy dźwięk, wydobywający się z mojej krtani. Wbijam paznokcie w ramię osoby która, przyciska mnie bliżej siebie, a drugą ręką zasłania moje oczy.

''Natychmiast się zamknij! Chyba że chcesz żeby ktoś nas usłyszał.'' Syczy mi do ucha.

Nie słucham go, krzyczę tak głośno na ile pozwala mi moje gardło pomimo tego że nadal mój wrzask tłumiony jest przez jego dłoń, która cały czas znajduje się na moich wargach. Miotam się, próbując wyrwać swoje ciało z jego stalowego uścisku.

Czy chcę żeby ktoś nas usłyszał?

Ten facet, przed chwilą zabił gościa, który chciał zabić mnie! I ja mam się w tym momencie nie drzeć jak opętany?!

To wszystko zawdzięczam tej przeklętej grze! Przede mną leżą pieprzone zwłoki, a ja mam zachować spokój! Co on sobie myśli? Że odstawię taniec radości, a później dam mu się zabić czy jak?

''Nadal nie chcesz zamknąć swojej mordy? Dobra, no to zrobimy to po mojemu.''

Nie zdejmując ręki z moich ust, obraca mnie, popychając niezbyt delikatnie w stronę kamiennej ściany, która jeszcze przed chwilą znajdowała się za moimi plecami. Brutalnie przyciska mnie do zimnej powierzchni kładąc swoje przedramię pod moją brodę, sekundę później zdejmuje dłoń z moich ust. Zanim w ogóle pomyślałem o tym by ponownie krzyczeć dalej, poczułem chłód metalu tuż przy mojej skroni.

Nie potrafiłem wydusić z siebie kompletnie nic, głos utknął mi w gardle. Z moich ust nie wydobył się nawet najcichszy dźwięk, moje ciało jest całkowicie napięte, a adrenalina w krwi osiągnęła chyba już maksymalny poziom. Obcy chłopak trzyma spluwę przy mojej głowie, ale nie boję się go tak bardzo jak tego poprzedniego faceta.

Virtual Reality  ᴷᴼᴼᴷᵀᴬᴱOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz