Game Seventyone

205 24 0
                                    

Jungkook Pov

Bardzo powoli i ostrożnie, kładę drobne ciałko Taehyunga, z powrotem na ziemię, składam na jego ustach delikatny pocałunek, ręką ścieram moje łzy, które spadły na jego policzki. Chciałbym go trzymać nadal na swoich kolanach, by mieć pewność że jego serce nadal bije, ale konieczne jest to, by pozycja jego ciała była odpowiednio ułożona, gdy znowu się pojawimy. Bo przecież nie mogę zjawić się z nim na noszach, trzymając go na kolanach, muszę być pewien że dostanie natychmiastową pomoc, bez jakichkolwiek utrudnień.

Nerwowo i z drżącymi dłońmi odkładam bombę na podłogę i widzę jak Yugyeom patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami, gdy realizuje co zamierzam zrobić. Jego rana na klatce piersiowej jest poważna, ale nie śmiertelna. To co definitywnie i bez wątpienia go zabije, to eksplozja wywołana przez wybuch, tym samym zakończę to piekło raz na zawsze.

''Kookie~'' Jęczy próbując się czołgać po podłodze w moją stronę, ale ja biorę do ręki dłoń Tae i zamykam oczy. On już się dla mnie nie liczy, to jego wina, że znaleźliśmy się w takiej sytuacji i chociaż muszę przyznać że niektóre z moich łez wylałem także za niego, nie mogę się wycofać. Dopóki Yugie żyje, Taeś będzie znajdywać się w niebezpieczeństwie, a my zostaniemy uwięzieni w grze.

Taehyung jest tak samo śmiertelny jak każdy z nas, ale ja posiadam swoją zdolność. Dopóki Nemezis nie odda mi mojej duszy, nadal mam szansę by go ocalić.

Właśnie dlatego była potrzebna bomba. W tym momencie nie ma nic, co by oznaczało niebezpieczeństwo dla mojego życia, to Kim narażony jest na utratę życia dlatego moja zdolność nie funkcjonowała. Ale bomba tykająca obok mnie, jest wystarczająca by stworzyć dla mnie zagrożenie.

Obiema rękami ściskam jego dłoń, w myślach wyobrażając sobie obraz szpitala. Przed sobą widzę lekarzy w białych kitlach i pielęgniarki. Widzę łóżka, nosze, słyszę głosy wielu ludzi i czuję zapach środków dezynfekujący.

W mojej głowie nie jesteśmy już na dachu, obok mnie nie stoi żadna bogini, a głos brata który błaga mnie o pomóc również ucichł. Wszystko co przed sobą widzę to Taehyunga który leży na noszach, na środku szpitalnego korytarza z spokojnie zamkniętymi oczami. Czekam...

... a potem rzeczywiście wszystko wokół mnie staje się czarne.

Nieprzyjemne zawroty głowy i to krótkie uczucie omdlenia którego doznaję tuż przed tym zanim otwieram oczy, by zobaczyć wszystko skąpane w jasnym, białym świetle.

Gdybym nie był tak bardzo zdesperowany, roześmiałbym się głośno z ulgą, ale zamiast tego szybko chwytam za rękę pielęgniarkę która właśnie poprzechodziła obok mnie, trzymając w dłoniach świeżo wyprane prześcieradła.

Wystraszona kobieta natychmiast się wyrywa i cofa. Zszokowanym wyrazem twarzy, spogląda na mnie z szeroko otwartymi oczami. Otwiera usta by mi coś powiedzie, ale natychmiast milknie, gdy dostrzega leżącego za mną chłopaka na noszach.

''Niech pan tutaj zaczeka, idę po lekarza.'' Wciska mi wyprasowane prześcieradła do rąk i zaczyna biec w kierunku, z którego dopiero przyszła. Odkładam wręczone mi pranie na bok. Obracam się do Taehyunga, który tak jak przedtem nie poruszył się nawet o milimetr i powoli w mojej głowie kiełkuje bardzo straszne i paraliżujące moje ciało, przypuszczenie.

Ostrożnie kładę dłoń na jego klatce piersiowej, w miejsce, w które sam strzelił ostatnim razem i z ulgą upadam na kolana, gdy czuję że jego serce wciąż bije.

Słabo.

Niesamowicie słabo.

Tak jakby już życie w nim nie egzystowało, ale jednak wciąż tam jest, wciąż się tli. Tae jest silny, wierzę w to że wytrzyma, dopóki oni mu nie pomogą.

Mam nadzieję że mu się to uda, bo ja nie mogę zrobić już nic więcej, on sam musi wygrać tą walkę...

Virtual Reality  ᴷᴼᴼᴷᵀᴬᴱOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz