Jungkook Pov
Co chwilę rzucam spojrzenia w stronę Taehyunga i wiem, że szatyn specjalnie unika mojego wzroku. Był zupełnie cicho gdy powiedziałem mu że najpierw pojedziemy do mnie, by mógł umyć się od tej całej krwi i brudu, bo przecież nie może tak pokazać się przed swoimi rodzicami. W ramach odpowiedzi jedyne co zrobił to lekko skinął głową, choć założę się że najchętniej odrzuciłby moją propozycję i sobie poszedł, zostawiając mnie samego.
Nadal jest na mnie wkurwiony i nawet bliska konfrontacja z śmiercią tego nie zmieniła, ale czy mogę mieć mu to za złe? Nawet nie miałem czasu by go porządnie przeprosić, wszystko poszło zbyt szybko. Ledwie, gdy po długich tygodniach, zdążyłem go zobaczyć, strzelił sobie w serce zabierając mi możliwość na wspólną przyszłość z nim. Pozornie. Teraz brązowowłosy siedzi tu, obok mnie, żywy i właśnie tej szansy już nie zmarnuję.
Od razu, gdy weszliśmy do mojego mieszkania, Tae pobiegł do łazienki i wskoczył pod prysznic. Teraz, jeszcze z mokrymi włosami, w moich ciuchach, siedzi na kancie mojego łóżka i wpatruje się w swoje palce. Dla niego to wszystko musi być jeszcze bardziej zagmatwane i niezrozumiałe niż dla mnie. W końcu to on powinien być już martwy. Chciałbym dać mu chwilę wytchnienia, ale nie mogę, muszę mu wytłumaczyć co się ze mną stało i co czułem w środku wtedy, gdy postanowiłem oddać go swojemu braciszkowi.
Muszę zrobić wszystko by mi wybaczył.
Klękam przed nim na kolana, biorę jego dłonie w swoje ręce i patrzę prosto w jego przepięknie lśniące tęczówki, ale on szybko obraca głowę tak, by zapobiec spotkania naszych oczu. Ta reakcja na moją obecność , jest jak małe ukłucie w serce, ale kiedy szatyn próbuje uwolnić swoje dłonie, przytrzymuję je rozpaczliwie, jeszcze bardziej.
''Taehyungie.'' Wypowiadam cicho i delikatnie jego imię, ale on kręci tylko głową.
''Cokolwiek chcesz mi powiedzieć, jest już za późno.''
Moje serce zatrzymuje się na chwilę, gdy widzę łzę spływającą po jego policzku, która ląduje na jego przedramieniu. Czy sama myśl o tym co zrobiłem, sprawia mu tak dużo boleści, że musi przez to płakać?
Może naprawdę byłoby lepiej gdybym go zostawił w spokoju tak jak przedtem, zanim zostaliśmy rywalami w pojedynku. Widocznie sam mój widok napawa go smutkiem, ale nawet jeśli rozstanie oznaczałoby dla niego spokój, nie dam rady tego zrobić. On Przez całe swoje życie będzie nosił w sobie pogardę wobec mnie, a ja przez całe swoje życie będę żył z myślą że prawdopodobnie jedyna osoba którą kiedykolwiek pokochałem, nienawidzi mnie do szpiku kości. Po prostu nie mogę tego tak zostawiać.
''Tak bardzo cię przepraszam.'' Mówiąc to unoszę jego delikatne dłonie w górę kierując je w stronę moich ust, by złożyć na nich pocałunki, lekkie jak muśniecie motyla. ''Rozumiem twoją złość i również twoją niechęć, ale nie chcę by tak zostało, nie mogę cię stracić.''
Sam zamykam oczy by się nie rozpłakać. W ciągu tych miesięcy zdążyłem go już stracić dwa razy. Pierwszy raz gdy zerwał ze mną sojusz i odwrócił się ode mnie, a drugi raz dzisiaj, gdy myślałem że jest martwy. Trzeciego razu już nie zniosę, nie zaakceptuję. Nie pozwolę na to by zaszło to kolejny raz aż tak daleko.
Odsuwa ode mnie swoje ręce całkowicie, znów popatrzyłem na niego. Już nie odwraca swojego wzroku tylko patrzy mi prosto w oczy. ''Dlaczego teraz? Od pierwszego momentu, wtedy gdy uratowałeś mnie w tamtej uliczce, miałeś szansę, by powiedzieć mi o tej głupiej umowie którą zawarłeś z twoim durnym bratem, to wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Dlaczego najpierw mnie zostawiłeś, a później tego żałowałeś? Czy naprawdę stałem się dla ciebie tak wielkim ciężarem, że chciałeś się mnie pozbyć jak najszybszym sposobem?''
Z każdym pytaniem jego głos staje się coraz to bardziej głośniejszy, przy ostatnich słowach już z dokładnością można wychwycić ból, złość i gorycz którą nosi w sobie. ''Czy nienawidziłeś mnie tak bardzo, że moja śmierć nic by dla ciebie nie znaczyła?''
Jego słowa zszokowały mnie tak bardzo, że przez moment nawet nie potrafiłem się poruszyć. Wszystko co mogę zrobić to jedynie patrzeć na niego i szukać jakiegokolwiek znaku, że wypowiedziane słowa były tylko żartem, albo przynajmniej nie były na poważnie. Może nie powinienem być aż tak bardzo zdziwiony, w końcu to całkowicie normalne że tak myśli, po tym co mu zrobiłem. Ale liczyłem na to że najpóźniej dzisiaj zda sobie sprawę z tego że tak nie jest.
Pomimo tego że właśnie sekundę temu wyrwał swoje ręce z mojego uścisku, chwytam je ponownie i kładę je płasko na moim torsie. ''Czujesz to?'' Pytam się, kładąc moje dłonie na tych jego. ''Czy myślisz że moje serce bije jak szalone dla kogoś kogo nienawidzę?''
Znów odwraca swoją głowę, coś co robi zbyt często gdy nie wie co ma odpowiedzieć lub jak zareagować. Przejeżdżam prawą dłonią po jego policzku i biorę jego brodę między mój kciuk a palec wskazujący, ponownie obracając jego cudowną twarzyczkę w moim kierunku, druga ręka nadal przytrzymuje jego dłoń.
''Kocham cię Tae.'' Mówię po cichutku ale na tyle głośno by mnie usłyszał. ''I nawet jeśli uważasz że jest już za późno, nie poddam się. Nie oddam cie nikomu. Już nigdy. Rozumiesz?''
CZYTASZ
Virtual Reality ᴷᴼᴼᴷᵀᴬᴱ
Fanfic''Uruchomiłeś grę, której nigdy nie uda ci się wygrać.'' ''I jak mam ją zakończyć?'' ''Nie możesz tego zrobić. Sekunda, w której spróbujesz ją przerwać, będzie twoją ostatnią sekundą. Przyniesie ci to tylko twój własny koniec.'' Taehyung nigdy...