Game Fiftyfive

241 26 4
                                    

Jungkook Pov 

Zatrzymuję się przed zakrętem, mój wzrok utkwiony w obraz mapy, która pokazuje miejsce pobytu Taehyunga. On znajduje się zaledwie dziesięć metrów ode mnie. Muszę tylko skręcić w prawo, by go zobaczyć i chociaż było to moim pragnieniem o którym marzyłem przez ostatni miesiąc, teraz nagle ogarnia mnie strach.

Ponieważ dzisiejszego dnia, nie będziemy stać naprzeciwko siebie jako przyjaciele, ale jako dawni sprzymierzeńcy, którzy stali się dla siebie wrogami.

Wątpię, że to zwykły zbieg okoliczności, Yugyeom jako twórca gry i admin, na pewno maczał w tym swoje palce. Bo inaczej nie umiem wytłumaczyć sobie tego, że z pośród tysięcy graczy właśnie nas wylosowano jako rywali i do tego w tak krótkim czasie po tym, jak sojusz pomiędzy nami został zerwany. Nie wierzę że był to przypadek, tylko zaaranżowany zamiar. Najwyraźniej Yugie chce usunąć Kima z drogi.

Ale ja nie spełnię tego życzenia.

Pomimo lęku, spowodowanego ponownym zobaczeniem szatyna, nerwowością i szalonym rytmem bicia serca, robię ostatni decydujący krok i skręcam w prawo. Mapa znika, a zamiast niej pojawia się profil Taehyunga, który był otwarty na moim telefonie przez całą noc.

Trochę potrwało, zanim naprawdę doszło do mnie, że właśnie on jest moim przeciwnikiem. Ale w pewnym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że tak naprawdę to wszystko wcale nie jest aż tak bardzo zaskakujące. Yugyeom traci kontrolę nad własnym projektem, ponieważ ja nie garnę się do obiecanej mi wcześniej wolności, a Taeś zdaje się być dla niego cierniem bodącym w oko. Liczy na to że pozbędzie się nas obu, ale widocznie w tym wypadku jego nadzieja na śmierć Kima musi być bardzo silna.

Beznadziejna nadzieja...

Nie pozwolę na to, by to wszystko zaszło aż tak daleko.

Zanim podnoszę wzrok, zamykam aplikacje i chowam telefon. Fakt, że właśnie wybrał to miejsce graniczy z ironią, ponieważ to właśnie tutaj spotkaliśmy się po raz pierwszy. Na pewno wybrał tą lokalizację z myślą odebrania mi życia. Dokładnie to miejsce, gdzie ja uratowałem po raz pierwszy jego żywot.

Jeszcze nie jest całkiem ciemno, słońce dopiero zaczyna zachodzić za horyzont. On tak samo jak ja , dobrze wie że nikt nie raczy tutaj się pojawić. Wtedy również nikt nie zauważył leżącego trupa, ponieważ nikogo nie było w pobliżu. Tak samo teraz, nikt nie zauważy gdy Tae do mnie strzeli.

Pomimo dokładnie wycelowanej we mnie broni, podchodzę do niego bliżej. Teraz dzielą nas od siebie około trzy metry. Jego usta zaciśnięte w cieniutką kreskę, szczęka napięta, a brwi zmarszczone. Niemożna, nie zauważyć nienawiści która okala jego postać, a w rysach jego twarzy rozpoznaję jeszcze silniejszą emocję, ból.

Teraz widzę, jak bardzo został zraniony przez to, co zrobiłem. Dla niego nie była to zwykła zdrada o której zapomina się z biegiem czasu, wiem to dokładnie. Zawsze będzie o tym pamiętać.

Oboje początkowo nie mieliśmy dobrego startu, nie chcieliśmy mieć z sobą zbyt wiele wspólnego, a jednak z czasem pojawiła się między nami łącząca nas więź. Nauczyłem się że siła nie oznacza tylko tego na ile jest się odważny by coś zrobić, siła oznacza również gotowość do poświęcenia się dla innej osoby, jak i również powstrzymania się, by nie zrobić czegoś co mogłoby bardzo ją zranić. A co najważniejsze, nauczyłem się co oznacza miłość, nawet jeśli realizacja tego nastąpiła już zbyt późno.

Teraz mam jednak jeszcze trochę czasu by zastosować, w praktyce, to co się od niego nauczyłem. Już wczoraj gdy otrzymałem wiadomość o moim kolejnym przeciwniku, było dla mnie jasne że pod żadnym względem go nie zabiję. Wolałbym umrzeć sam.

Patrzę mu prosto w oczy nie mówiąc ani słowa, bo obojętnie jakich słów bym użył to i tak nie ma dla mnie usprawiedliwienia. Odwzajemnia moje spojrzenie, odbezpiecza pistolet i kładzie rękę na spuście.

''Wiem że masz ją przy sobie, wyciągnij ją, nie chcę strzelić do osoby która się nie broni.'' Mówi to tak głębokim głosem, że aż mój słuch musi się do tego przyzwyczaić. Jego głos od zawsze był bardzo przyjemny dla ucha, bardzo wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Ale właśnie w tym momencie jest on nasączony pogardą, którą wobec mnie żywi.

Wiem czego ode mnie oczekuje, ma rację. Faktycznie mam ją przy sobie. Moją broń, ale nie z tego powodu jaki on ma na myśli. Nie zaatakuję go.

Pomimo tego robię to co mi każe wyciągam spluwę, ale wbrew jego oczekiwaniu nie kieruję jej w jego stronę, tylko rozładowuję magazynek. Oszołomiony patrzy jak amunicja opada między nami na ziemię, a broń ląduje, niedbale rzucana, na stercie śmieci znajdujących się w uliczce.

''Nie przyszedłem tu po to by z tobą walczyć Taehyungie.'' Robię jeszcze jeden krok do przodu i spokojnie podnoszę rękę w jego kierunku, którą po sekundzie od razu opuszczam w dół, gdy szatyn szybko cofa się do tyłu i kręci z niedowierzaniem głową.

''Nie obchodzi mnie powód dla którego tu przeszedłeś.'' Prostuje swoją postawę, tym razem celując precyzyjniej bronią dokładnie w moją głowę. ''Wiem tylko to, że jeden z nas, dzisiaj umrze.''


Virtual Reality  ᴷᴼᴼᴷᵀᴬᴱOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz