Game Twentyeight

308 39 0
                                    

Jungkook Pov

Szatyn, strasznie kaszląc, zaczyna wypluwać wodę która nazbierała się w jego płucach, klepię go po plecach, mając nadzieję że choć trochę mu to pomoże. Pomysł, by zepchnąć go z dachu a później skoczyć za nim, wpadł mi do głowy w ostatniej chwili. Wiedziałem że ucieczka nic nam nie da, a niczego innego nie byliśmy w stanie zrobić, w końcu ona była już w tym budynku przede mną.

Tae nie musi wiedzieć o tym, że sam nie byłem pewien tego czy mój plan uratowania go zadziała. Mam nadzieję że w końcu uświadomił sobie, że beze mnie zginie i że mnie potrzebuje, bo pomimo jego odważnych słów na temat epickiego końca, jest dla mnie oczywiste że chłopak jeszcze nie jest gotowy na śmierć.

Biedak wydaje się być mocno zaskoczony. Właśnie spadł z dachu wieżowca i zamiast zderzyć się z twardym podłożem, wylądował w rzece, jak dobrze że Han-gang przepływa przez to miasto.

Szatyn trzęsie się z zimna, jego usta są sine i wygląda na wystraszonego. Ale nie mogę brać mu tego za złe. Może i jest słaby, ale to co prze chwilą się wydarzyło, ruszyło by nawet kamień.

Pochylam się do przodu i robię coś bardzo spontanicznego, czym zaskakuję nawet samego siebie. Kładę dłoń z tyłu jego głowy i mocno go przytulam do swojego ciała. Nie mogłem postąpić inaczej, widząc go całego drżącego i przerażonego, po prostu ogarnęło mnie pragnienie by go pocieszyć i ochronić.

Zdaję sobie sprawę z tego, że to jeszcze nie koniec, to był tylko jeden z wielu jego przeciwników których napotkamy na drodze, ale właśnie teraz w tym momencie w moich ramionach jest bezpieczniejszy, niż w jakimkolwiek innym miejscu na ziemi. Jakieś dziwne i nieznane mi dotąd uczucie zaczyna otaczać moje stwardniałe serce. Próbuję sobie wmówić że zamartwiam się tylko dlatego, że jest mi on potrzebny, żywy, ponieważ Yugie dokładnie to podkreślił. Tylko dzięki niemu, będę mógł uzyskać moją upragnioną wolność. Wolność która jest jedyną rzeczą której w tym momencie pragnę, ponieważ moja misja uwolnienia brata nie powiodła się. Ale w głębi serca wiem że to nieprawda. Uczucie które się we mnie kotłuje jest... inne. Jeszcze nigdy tak się nie czułem.

Chowam twarz kładąc głowę na jego bark i zamykam oczy, koncentruję się na jego słodkawym zapachu i cieple jego ciała, które jednak wyczuwam pomimo tego chorobliwego zimna. Właściwie w tej chwili nie robię nic innego, tylko pozwalam na to, by mój umysł opanowały myśli o nim, chociaż jest to ostatnią rzeczą na którą bym się normalnie zgodził, nie dam rady inaczej się zachować. Nawet gdybym chciał, to nie mogę przestać o nim myśleć.

Myśleć o nas.

''Posłuchaj mnie.'' Mówię do niego, trzymając głowę nadal pochyloną, nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy. ''Przecież już nie raz mówiłem ci że masz sam zaczynać swoje walki, ale ty mnie nie słuchasz. Powiedziałem żebyś nosił przy sobie ten przeklęty pistolet, ale znów mnie nie posłuchałeś. Już zrozumiałem że wolisz własną śmierć, od śmierci twojego przeciwnika, zadaną mu poprzez twoje ręce, ale przynajmniej wyświadcz mi tylko jedną przysługę. Już nie będę próbował przekonać cię do tego byś w końcu porządnie zaczął grać w tą chorą grę, ale za to zostaniesz ze mną i pozwolisz mi na to bym cię chronił. Twoi rodzice pojechali na urlop nieprawdaż? Na ten czas zostań u mnie.''

Wydaje się być kompletnie nieobecny, kiedy z nim rozmawiam. Próbuję jakoś do niego dotrzeć tymi słowami. Moje czoło nadal spoczywa na jego barku i właśnie w tym momencie, kiedy chciałem się wyprostować by popatrzeć na niego, przekonać się że ma się dobrze i nie dostaje żadnego ataku paniki, czuję jego ramiona które owijają się wokół mnie.

''Jungkookie.'' Szepce cicho moje imię swoim niskim głosem, który sprawia że na moim ciele pojawia się gęsia skórka. ''Przepraszam za to, że przysparzam ci tyle problemów i jestem niewiarygodnie wdzięczny za to, że nadal ratujesz moje życie. Nie wiem dlaczego to robisz, lecz nie będę się ciebie o to pytał jeśli sam nie zechcesz mi zdradzić powodu, przyjdzie jeszcze na to czas. A jeśli chodzi o twoją prośbę, to tak, zostanę z tobą dopóki moi rodzice nie wrócą.''

Taehyung nie jest kimś, kogo mógłbym nazwać fizycznie i z charakteru, silną osobą. Ucieka od problemów, zamiast się z nimi konfrontować i szuka usprawiedliwienia w takich rzeczach jak sumienie i moralność. Dla mnie od początku był uosobieniem tego, czego w człowieku najbardziej nienawidzę. I pomimo tego w tej chwili pragnę tylko tego, by go przytulić i trzymać w moich ramionach. Nie tylko przez te trzy tygodnie kiedy nie będzie jego rodziców, ale przez dłuższy czas.

Może i na zawsze.

Virtual Reality  ᴷᴼᴼᴷᵀᴬᴱOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz