Game Seventy

218 25 0
                                    

Jungkook Pov

To wszystko wydaje się tak bardzo nierealne, że nawet nie mogę zareagować. Oddalony, o parę metrów ode mnie, leży na ziemi mój własny brat, krwawiący, ale wciąż żywy. Widzę jak jego klatka piersiowa unosi się i opada jak próbuje się poruszyć, by ponownie dostać do rąk swój pistolet, ale poddaje się i po prostu leży, odczuwany ból musi być zbyt wielki. Żyje, pomimo rany którą mu zadałem, ale to mnie mało interesuje.

Moją całą uwag poświęcam chłopakowi, który leży prosto przede mną, nawet niespełna metr ode mnie i się nie rusza. Krwawa palma na podłodze pod jego ciałem robi się coraz to większa, jego skóra z sekundy na sekundę traci swój kolor i staje się jeszcze bardziej blada, pomimo tego moje ciało porusza się niesamowicie wolno, kiedy przysiadam obok niego i kładę dłoń na jego twarzy.

To nie możliwe!

Nie kolejny raz.

Proszę...

Czuję jakby śnił mi się ponownie koszmar, przez który dzięki swojemu pechowi, muszę przejście po raz drugi, ale to nie wszystko. Ten horror odgrywa się w prawdziwym życiu.

Delikatnie wsuwam rękę pod jego ciało i podnoszę jego głowę, by ułożyć ją na swoich kolanach. Powinien odczuwać ból, powinien jęczeć z bólu i wykrzyczeć że mam przestać go ruszać, ale nie dzieje się nic . Nawet jeden, minimalny ton, nie wydobywa się z jego ust.

Kompletna cisza.

''Tae.'' Mówię powoli, ocierając łzy które nagle zaczęły spływać po moich policzkach. Nie mogę płakać, nie ma ku temu powodu. Łzy oznaczałyby moment w którym wydarzyło się coś smutnego, a to nieprawda. Uśmiecham się słabo i lekko przejeżdżam kciukiem po jego już bladych pełnych ustach. ''Nie możesz umrzeć, wiem to. Nie jesteś oficjalnym graczem, więc będę przy tobie dopóki się nie obudzisz i zaczniesz mnie przeklinać, po prostu nie pozwól mi zbyt długo czekać, ok? Proszę pośpiesz się.''

To słowa skierowane do niego, słowa które mam nadzieję że słyszy, ale wiem że sam sobie tylko to wmawiam. Oddech Taehyunga jest coraz to słabszy, a z rany wypływa coraz to więcej krwi, ale wciąż staram się trzymać nadziei, że tak ma być, że nie umrze.

''On się już nie obudzi.'' Rozbrzmiewa dźwięczny szept.

Przez moje ciało przechodzi ostry dreszcz, gdy orientuję się do kogo należy głos, którego nie chciałem już nigdy więcej usłyszeć. Jest głęboki, ale zarazem nieporównywalny do głosu mężczyzny i pomimo nienawiści którą wobec niej żywię, muszę przyznać że jej mowa jest bardzo melodyjna, wręcz uspakajająca. Jej aura hipnotyzuje otoczenie i właśnie to jest powodem dlaczego rozpoznałem ją od razu, po tylu latach, zanim obróciłem się w jej stronę i zobaczyłem jak stoi na balustradzie. Balansuje na niej boso, tak lekko jakby nie sprawiało jej to najmniejszej trudności.

''Odejdź!'' Wykrzykuję, przyciągając Taesia jeszcze bardziej do siebie tak jakbym się bał, że może mi go zabrać.

Odrzuca swoje długie, gładkie i czerwone jak ogień włosy, do tyłu, patrząc na mnie z bezinteresowną miną. Czarna suknia otula jej długie,smukłe nogi, gdy zeskakuje z balustrady i ląduje na ziemi z taką gracją, jakby była dostojną królową całego świata.

''Sam ci powiedział, że jedynym ratunkiem jest śmierć. Dla was i dla niego. Dla wszystkich. Gra którą stworzył Yugyeom, obraca się tylko wokół śmierci i agonii. To jedyna możliwość ocalenia złamanej duszy twojego brata.''

''A co z nim?'' Pytam się, wskazując skinieniem głowy, szatyna w moich objęciach. ''Kiedy Yugyeom umrze, co się z nim stanie? Uwolni się od gry?'' 

''Nie w ten sposób na jaki masz nadzieję.'' Krzyżuje ręce na piersi i patrzy na mnie przechylając głowę w bok. ''Uszkodziłeś serwer, jedyną rzecz która go jeszcze łączyła z tą grą i mogła podtrzymać przy życiu. Tae nie jest graczem. Nie potrafię już mu pomóc, nie posiadam część jego duszy i szczerze mówiąc nie chciałabym nawet jej posiadać.''

Parsknąłem pogardliwie, patrząc na nią z taką samą niechęcią, co ona na mnie. To że mi nie pomoże nie jest dla mnie czymś nowym, cieszy się śmiercią innych, zwłaszcza gdy ludzie zabijają się nawzajem. To musi być dla niej tylko małą wisienką na gigantycznym torcie. Ale coś w słowach które wypowiada sprawia, że zaczynam uważniej się jej przysłuchiwać i analizować jej wypowiedz.

''Jego dusza...'' Kim nie jest graczem, już nic go nie łączy z systemem, czyli teoretycznie jest wolny. Więc miałem rację. Serwer jest uszkodzony, ale gdyby padł całkowicie, to oznaczałoby totalne uwolnienie się od tej przeklętej gry.

Przez chwilę wpatruję się w twarz brązowowłosego. Tae jest wolny, ale ja jeszcze nie. Dlatego wciąż posiadam swoją zdolność.

''Praktycznie wygrałem. Yugyeom ma zginąć. To jest ostatnim zadaniem tak?'' Mówię wyciągając swój telefon. ''Oddasz mi moją duszę, tak jak to obiecałaś, prawda.''

Po odblokowaniu telefonu natychmiast otwieram aplikację i wchodzę w zakładkę z posiadanym ekwipunkiem. Jeśli posiadasz broń dostarczoną w grze musisz ją mieć zawsze przy sobie, nie możesz po prostu sprawić by nagle pojawiła się znikąd, ale jedynym wyjątkiem są tutaj materiały wybuchowe, a w tym wypadku mogą one uratować Taehyungowi życie.

''No no no, jednak nie jesteś taki tępy na jakiego wyglądasz. Wygrałeś grę, więc odzyskasz to co dałeś w zastaw.''

''Nie.'' Mówię klikając w obraz bomby wielkości mojej dłoni i od razu biorę ją do ręki, gdy ta materializuje się obok mnie. ''Jeszcze nie teraz. Poczekaj aż stąd zniknę.''

''Znikniesz?'' Pyta i patrzy na mnie zdezorientowana, gdy zaczynam ustawiać sterownik czasowy.

''Nie pozwolę mu umrzeć, zabiorę go stąd.'' Naciskam przycisk bomby, uruchamiając sekundomierz ustawiony na pięć minut. Wybuch nie rozwali budynku, ale może nim porządnie zatrząsnąć.

Jeśli mój plan się powiedzie to nie tylko uratuję mu życie, ale również uwolnię nas od gry na zawsze.

Jeśli się nie uda, zginiemy razem.

Virtual Reality  ᴷᴼᴼᴷᵀᴬᴱOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz