Game Thirtyone

333 35 3
                                    

Jungkook Pov

Za bardzo to pytanie mnie nie zaskoczyło, wręcz przeciwnie przychodzi później niż się tego spodziewałem. Opowiadanie mu o sobie wydaje się być trochę głupie? Przecież i tak zbyt długo ze mną nie pobędzie. Nie lubię zawierać nowych znajomości z ludźmi, mam problemy by zaufać komukolwiek, ponieważ żyję cały czas zmyślą, że wszystko kiedyś się skończy, również każdy związek. Nie chcę komuś opowiadać o sobie wiedząc, że ta osoba kiedyś odejdzie a w przypadku Taehyunga jest to nieuniknione. Przecież jest tutaj ze mną tylko po to, bym mógł oddać go w ręce mojego brata.

Niemniej jednak jest w nim coś, co budzi we mnie uczucie wewnętrznego spokoju. U niego działa to inaczej niż u mnie. On jest praktycznie zmuszony do tego by mi ufać, ponieważ jestem jedyną osobą, w tej grze, która go ochrania. Ale co chwilę łapię się na myśli że również chcę mu zaufać, nie dlatego że muszę, po prostu wydaje mi się to słuszne.

Tae może nie jest najodważniejszą i najsilniejszą fizycznie osobą, którą spotkałem, ale jest najbardziej ludzką. Bardzo długo uważałem, że jego reakcja na śmierć szkolnego kolegi, jest oznaką słabości, a jego niechęć do zabijanie doprowadzi go prawdopodobnie do krwawego końca. Ale ostatecznie zdałem sobie sprawę, że odczuwanie takich uczuć jak ból i strach, czyni nas ludźmi a nie jakimś robotami zaprogramowanymi do zabijania, czyż nie?

Kołyszę butelką w wszystkie strony, patrząc jak resztka alkoholu wiruje w jej środku. Wpatruję się w to z większą satysfakcją niż w zachód słońca, tylko po to by trzymać głowę nadal pochyloną i tym samym nie musieć patrzyć Kimowi prosto w oczy, w czasie trwania naszej rozmowy.

''Gdybym tylko wiedział, że moje pojawienie się w grze nie przyniesie innego efektu oprócz tego, że przez moje ręce zginie tak wiele osób, to nigdy bym tego nie zrobił. Ale wtedy było to jedyną opcją którą miałem przed sobą. Zrobiłem to by uratować człowieka który jest mi bardzo bliski, ponieważ nadzieję na jego wyzwolenie, widziałem tylko w rozpoczęciu tej gry. Nie wiedziałem co to za gra, ale byłem gotowy na wszystko, by uratować tą osobę. Niestety patrząc na to z biegiem czasu, wiara w to z mojej strony, była bardzo naiwna.''

Uśmiecham się słabo i ponownie biorę dużego łyka z otwartej butelki, przygryzając dolną wargę. zanim ponownie odzywam się do szatyna. ''On się fizycznie nie zmienił, jego włosy, jego twarz, nawet sposób poruszania się pozostał ten sam, ale jego usposobienie, jego całkowity charakter jest taki inny, jakby został podmieniony od kompletnie nieznanej mi postaci. Nawet gdy już zauważyłem tą ogromną zmianę, to dalej chciałem mu pomóc. Chciałem sprowadzić go z powrotem, nie tylko dla mnie ale i dla wszystkich osób którym jego zniknięcie sprawiło ogromny ból. I również dla niego samego, by się w końcu opamiętał, ale niestety tak się nie stało. Gdybyś próbował tego dokonać przez tyle samo lat co ja, to powoli zauważył byś że w świecie takim jak ten, nie ma miejsca na nadzieję. Nie można ocalić kogoś kto nie chce zostać uratowany. Niemożna sprowadzić z powrotem osoby która sama zagubiła się w pragnieniu zemsty. Każdy ma własne zdanie i każdy widzi świat w innym świetle. Dla mnie Yugyeom był zawsze kochającym i troskliwym starszym bratem, który nigdy nie dopuścił do tego, by mi działa się jakakolwiek krzywda. Był dla mnie wzorem do naśladowania, najważniejszym opiekunem, ale po tym bracie nie został już nawet ślad. Trudno było mi zaakceptować to, że w momencie w którym zawarł umowę z boginią ciemności, przestał już być mi bliski. Stał się moim wrogiem, wiedząc o tym i tak przez długi czas nie umiałem się z tym pogodzić.''

Za bardzo się rozgadałem. Może to wina alkoholu?

''Naprawdę musi on dla ciebie wiele znaczyć. Czy nie ma innego sposobu by mu pomóc?'' Patrzy na mnie z ciekawością, z tym swoim głupim wyrazem twarzy który zawsze się pojawia, gdy czeka na jakąś konkretną odpowiedz. Czasami naprawdę zastanawiam się czy on wie jaką wtedy robi minę. Wygląda jak taki mały kotek wpatrujący się w ciebie wielkimi i śliniącym oczętami , po prostu nie można potraktować go na poważnie. Ale w tym momencie nie potrafię się z tego śmiać, ponieważ te zadane pytania i odpowiedzi które oczywiście znam, zbyt dobrze uświadamiają mi jak to wszystko się skończy.

Kręcę przecząco głową i próbuję rozluźnić napiętą sytuację moim fałszywym uśmiechem. Ale sam zdaję sobie z tego sprawę, że to nie wiele da. ''Niestety nie.''

Teraz to on pochyla głowę i zaczyna nią kręcić. ''Domyśliłem się że nie lubisz rozmawiać na ten temat, więc nie zapytam się w jakim stopniu nadal utrzymujecie rodzinne kontakty, ale chcę wiedzieć co się tak naprawdę stało, co było przyczyną tego że się tak bardzo zmienił.''

I znowu pytanie które nie powinno być dla mnie zaskoczeniem. Gdybym ja był na miejscu Taehyunga też chciałbym wiedzieć co nieco o tym facecie i jego rodzinie, który praktycznie zaciągnął go do swojego mieszkania i zabił przed jego oczami więcej niż jednego człowieka, ale nie jestem tym brązowookim szatynem, a tym bardziej nie jestem osobą która lubi rozmawiać o swoich uczuciach, prywatnych sprawach, rodzinie i przeszłości. Więc wzruszam tylko ramionami i wpatruję się w niebo.

''Złe doświadczenia mogą sprawić, że dobrzy ludzie robią złe rzeczy.''

Życie po prostu zmienia ludzi, mnie też zmieniło i to samo zrobi z Kimem, oczywiście jeśli do tego momentu dożyje. Nikt przez całe życie, nie zostanie tym samym człowiekiem, wszyscy z biegiem czasu się zmieniamy. Na gorsze lub lepsze.

''Mam jeszcze jedno pytanie i tym razem nie będzie ono dotyczyć twojego życia prywatnego więc się nie bój.'' Faktycznie trochę się rozluźniam, gdy to mówi i kiwam głową by spokojnie zadał pytanie, bez obawy o to, że podetnę mu za to gardło. Ale z drugiej strony ileż to można pytać?

Siada prosto i podąża za moim wzrokiem który skierowane jest w stronę czerwonej migoczącej poświaty którą po sobie zostawiło zachodzące słońce. ''Jest kilka rzeczy których nie rozumiem. Jedna to ta z tymi zdolnościami, ale szacuję że w najbliższym czasie nie dostanę na nie odpowiedzi, więc pozostaje jeszcze jedno. Na twoim profilu widać że do tej pory zabiłeś 107 osób, ale ta liczba to za mało.''

''Proszę?!'' Pytam zszokowany jego wypowiedzią. Facet który jeszcze niedawno próbował wytłumaczyć mi jak bardzo cenne jest ludzkie życie, obojętnie czy człowiek ma już zepsute sumienie do szpiku kości czy nie, właśnie mówi mi że tych wszystkich ludzi których zabiłem jest za mało? Z niedowierzaniem prawie wstaję na nogi, ale zatrzymuje mnie jego dłoń która spoczęła na moim ramieniu.

''Nie oto mi chodziło, posłuchaj. Rok ma 52 tygodnie, więc trzy lata mają około 156 tygodni, prawda?'' Patrzy na mnie pytająco z jedną brwią podciągniętą w górę, jak dorosły który próbuje wytłumaczyć małemu dziecku, że równanie w nawiasach oblicza się najpierw.

''Testujesz teraz moją wiedzę matematyczną, czy co to ma być?''

''Nie, próbuję naprowadzić cię na coś innego. Powiedziałeś że grasz w WOF od piętnastego roku życia, 3 lata czyli 156 tygodni a ponieważ tygodniowo trzeba odbyć co najmniej jedną walkę powinno być przynajmniej 156 trupów na twoim koncie. Liczba osób martwych równa się około dwuletniej grze a nie trzyletniej.'' Znów patrzy na mnie zdezorientowany, tym razem jego twarzy nie ozdabiają błyszczące kocie oczy i zadarty nosek, tylko czysta nieufność, której nie mogą wziąć mu za złe. ''Jak to działa?'' Pyta tym razem wolniej i bardziej ostrożnie.

Nawet nie próbuję wymyślić jakiejś sensownej odpowiedzi, ponieważ niema takiej która by mu tą sytuacje wyjaśniała. Jest tylko prawda, która nie został wypowiedziana do końca. ''Tą jedną 'rzecz' mamy wspólną, tak samo jak ty nie dostałem się tutaj zwyczajnym sposobem, a jeśli logując się postąpiłeś niezgodnie z zasadami to liczą się dla ciebie inne reguły. Ty akurat trafiłeś powiedzmy na wadę, ponieważ nie posiadasz zdolności, ja mojej częściowo mogę użyć tylko wtedy gdy znajduję się w niebezpieczeństwie. Dlatego musiałem zepchnąć cię z dachu a później skoczyć za tobą, w innym wypadku teleportacja nie była by możliwa.''

Kieruję wzrok na Taehyunga, który przez całą moją wypowiedz dokładnie mi się przyglądał. A teraz przede mną najtrudniejsze. Biorę głęboki oddech.

''Powiedziałeś że nie uważasz mnie za mordercę, ponieważ wierzyłeś że nie miałem innego wyboru dlatego zabijałem, ale myliłeś się, wiedziałem że jest inna możliwość. Korzyścią wkradnięcia się do tej gry jest to, że nie muszę tak jak ty i inni gracze tygodniowo zaliczać jednej walki.'' Chociaż wiem iż następne zdanie które powiem, znów oddali go ode mnie, nie waham się by je wypowiedzieć, chociażby tylko po to, by ponownie wprowadzić między nas pewien dystans.

''Zabiłem tych ludzi całkowicie dobrowolnie, ponieważ było to najłatwiejszym sposobem, a najgorsze w tym jest to, że niczego nie żałuję.''

Virtual Reality  ᴷᴼᴼᴷᵀᴬᴱOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz