10. Co ich nikt nie słucha.

2.2K 143 8
                                    


Przez najbliższy tydzień sytuacja w pałacu jest naprawdę napięta. Loki chodzi jak struty, zaniedbuje nasz wspólny czas i naukę. Praktycznie w ogóle go nie widuję, co bardzo mnie martwi.

Kiedy tak zamyślona nad obecnym stanem rzeczy wychodzę z biblioteki mój wzrok na moment umyka za okno. To nie ma zamocowanej kraty, a widok Asgardu pod „ czarną kołderką" nocy jest równie piękny jak ten, który widzę za dnia. Nagle słyszę dziecięce głosy.

Co? Mam omamy?

Odwracam się gwałtownie i dostrzegam Fullę z dwójką dzieci. Dwie dziewczynki, jedna piegowata z rudymi włosami, a druga...

- Halla?- mówię i nagle dziecko podnosi na mnie wzrok.

- Księżniczka Tamora!- woła mała i rzuca się do mnie biegiem.

Gdy jest już wystarczająco blisko przytula się. Odwzajemniam uścisk.

Co za uroczy brzdąc.

Spoglądam pytająco na Fullę, a ta bierze drugie dziecko za rączkę i podchodzą bliżej.

- Halla przyszła tu z mamą. Chciały oddać pierścień, który zgubiłaś jak ostatnio byłaś w mieście. Nie mogłyśmy cię znaleźć więc królowa dostała pierścień na przechowanie.-

Halla nie wygląda na chorą lub głodną. To czemu tu przyszły..?

- Mama powiedziała, że pierścionek jest twój i musimy go oddać.- wyjaśnia dziewczynka.

- Gdzie jest twoja mama?-

- Rozmawia z Friggą. Wszechmatka prosiła żebym zajęła się Hallą na czas rozmowy. A tak żeby formalności stało się za dość, Tamora poznaj to jest moja najmłodsza pociecha, Iva.- Fulla kładzie dłonie na ramionach córeczki, a ta grzecznie dyga.

Wyciągam dłoń przed siebie i witam się z dziewczynką w nieco mniej oficjalny sposób.

- To jest moja nowa przyjaciółka.- Halla przytula się do Ivy z uśmiechem, a ta odwzajemnia uścisk.

- Tak.- kiwa głową- Jesteśmy przyjaciółkami.-

Uśmiecham się szeroko i po krótkiej rozmowie żegnam się z całą trójką i wracam do komnaty.

Myję się, przebieram w koszule nocną, rozpuszczam i rozczesuję włosy. Już mam iść spać, ale ostatecznie decyduję się jeszcze zajrzeć do Lokiego. A nuż mi otworzy. Wychodzę na korytarz, przechodzę do jego części komnat i pukam w drzwi. Nie uzyskuję odpowiedzi. Mimo to postanawiam wejść.
Loki jet wewnątrz. Leży na łóżku, a gdy mnie dostrzega zrywa się do siadu.

- Przepraszam.- mówię- Myślałam, że cię nie ma.-

- To po co otwierałaś drzwi?-

Nie podoba mi się ten ton. Za dużo w nim złości.

- Porozmawiamy?- zmieniam temat.

- Nie mamy o czym.-

- A o tym, że mnie unikasz?-

Brunet patrzy na mnie zdziwiony.

- Nie unikam cię, tylko...-

- Tylko co?- nie daję mu skończyć- Od tygodnia nie spędzamy ze sobą czasu nawet posiłki jemy osobno, bo ja w jadalni, a ty w komnacie. Powiedz mi... zrobiłam coś nie tak?-

Widzę jak zastanawia się nad odpowiedzią, ale tym razem się nie odzywam. Chcę żeby mi powiedział o co chodzi, ale nie zmuszę go do tego siłą.

- Nie.- mówi w końcu- Nic nie zrobiłaś złego. Po prostu...- wzdycha, ale już nie kończy wypowiedzi.

Teraz to on wygląda jakby się miał zaraz rozpłakać.

Siadam na łóżku i bezceremonialnie się do niego przytulam. Chwile się waha, lecz ostatecznie odwzajemnia uścisk.

- Stęskniłam się za tobą.- mówię, zdumiona tym jak łatwo mi to przychodzi.

- Ja za tobą też.- odpowiada, wzmacniając uścisk- I przepraszam cię bardzo za moje zachowanie. Po prostu myślałem... że jak będę się trzymał od ciebie z daleka to... to w jakiś sposób będziesz mniej narażona na niebezpieczeństwo.-

Słucham? A jak się to ma do tego co mówiłeś wcześniej? Do tego, że „źle mnie pilnujesz"?

- Skoro nie potrafiłem się tobą zaopiekować to najwyraźniej świadczy o tym, że tego nie umiem.- kontynuuje, a tym razem to ja wzdycham.

- Loki...- mówię, obejmując jego twarz dłońmi- Po pierwsze myślałam, że ustaliliśmy już, iż tamto wydarzenie nad rzeką to był wypadek. Po drugie nie uchronisz mnie przed całym złem dziewięciu światów nawet gdybyś zamknął mnie w tej komnacie na wszelkie spusty. I tak mogłabym się potknąć o dywan czy inne takie.-

Po tych słowach oboje lekko parskamy śmiechem, co biorę za dobry znak.

- A po trzecie to jestem już dużą dziewczynką i potrafię sama o siebie zadbać. Tata mnie tego nauczył. W ogóle mówiłam ci, że mój tata był w Gwardii Odyna? Dowiedziałam się od twojej matki.-

Loki najpierw uśmiecha się szeroko, a potem wybucha śmiechem.

- Jesteś rozbrajająca.- stwierdza.

Nasze twarze znów dzieli od siebie może cal ale tym razem nie czuję żadnego stresu czy zakłopotania z tym związanego. Jest tak jak powinno być.

Nim zdążę coś jeszcze zrobić ręce bruneta wędrują na moje biodra i za nie przysuwają mnie jeszcze bliżej do niego. Jego wargi przywierają do moich. Początkowo jestem zbyt zdumiona by zareagować, a odwzajemniam pocałunek dopiero po dłuższej chwili.

Niech cię Helh... a nie. Helheim to zdecydowanie za mało.
Tobie się to podoba Tamora. Tobie. Się. To. Podoba.

Loki odsuwa się nieco po czym kładzie na łóżku, a że ręce wciąż ma na mojej talii to ja także ląduję na materacu.

- Na wszystkich bogów to było...- zaczyna, ale ja nie pozwalam mu skończyć.

- Szalone?-

- Chciałem powiedzieć miłe, ale... ale to też.-

- Chcesz żebym została na noc?- pytam, zdumiona łatwością z jaką te słowa wychodzą z moich ust.

- Um...- widzę, że mężczyzna się waha lecz tym razem nie zamierzam mu tak łatwo odpuścić.

Stęskniłam się i chcę spędzić z nim czas.

- Może znajdziesz jakąś książkę w staroasgardzkim? Mogłabym ci pokazać czego się przez ten tydzień nauczyłam?-

Zastanawiający jest dla mnie zdumiony wyraz twarzy jakim Loki obdarza mnie chwile później.

- Ty naprawdę słuchałaś tego co do ciebie mówiłem?- mówi, aczkolwiek robi to w taki sposób jakby sam siebie potrzebował utwierdzić.

- Aż tak cię to dziwi?-

Zaciska usta w wąska linie jakby nie chciał mi czegoś powiedzieć, dlatego decyduję się być z nim szczera, licząc, że w ten sposób „pociągnę go za język".

- Więc ty też z tych, co ich nikt nie słucha.- mówię, a on kiwa głową po czym wzdycha i przytula się do mnie.

Uroczo. Bardzo uroczo.

Całuję go w czoło i dopytuję o książkę.

Gloria Regali|marvel ff|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz