12.Mam cię.

2K 135 2
                                    


- Słucham?- pytam, zdumiona- Jak to przełożyć ślub? Kto nam na to pozwoli? Przygotowania już ruszyły.-

- Pomówię z ojcem.-

- Nie, Loki. Nie możemy tak zrobić. W końcu nasi rodzice zawarli sojusz, i nie są aż tak cierpliwi czy wyrozumiali jak ty.-

- Nawet twoja matka?-

- Ona... nie wiele ma do powiedzenia, mówiłam ci już.- wzdycham- Poprosiłam o godzinę przerwy w przygotowaniach żeby nieco odpocząć i pozbierać myśli.-

- To znaczy, że mamy godzinę aby poprawić ci humor. Może pójdziemy na spacer po ogrodach? Hmm?-

Czemu nie? Czy mam coś lepszego do zrobienia przez ten czas?

Nie bardzo.

- Pewnie.-

*****

- Podobno nasze matki założyły tu rozarium.- mówię, gdy, trzymając Lokiego za rękę, idziemy wzdłuż pałacowych ogrodów.

- Też o tym słyszałem. Podobno, również, były także całkiem dobrymi przyjaciółkami. Ciekawe co się między nimi stało, że utraciły kontakt?-

- Sama się nad tym zastanawiam. Skłonna jestem stwierdzić, że mój wuj maczał w tym palce. Ojciec pochodzi z Asgardu, więc pewnie Egir kazał go sprowadzić do Wanaheim i nie zezwolił matce na zamieszkanie tutaj.-

- A twój dziadek? Nie miał nic do powiedzenia w tej sprawie?-

- Moi dziadkowie ze strony matki zmarli na długo zanim się urodziłam, więc nie znali także mojego ojca. A tych dziadków z jego strony raz na oczy widziałam.- wyjaśniam- Zostało mi po nich tylko posiadanie magii.-

- Więc już urodziłaś się ze zdolnością?Myślałem, że to nabyte.-

- Nie, dlatego już od dziecka musiałam się nauczyć jak korzystać ze swych umiejętności. Ale wciąż... złe rzeczy się dzieją, gdy tracę kontrolę. Nie na darmo mój ojciec, mający tą samą zdolność, nosi przydomek „ognistokrwisty". Z resztą wszem i wobec wiadomo, że Wanowie to dalecy potomkowie gigantów ognia. Praktycznie co drugi z nas miota płomieniami, iskrami, a zdarza się i dymem.-

- A kiedy to się dzieje? W sensie, kiedy tracisz kontrolę?-

- Kiedy jestem smutna lub zła.- stwierdzam, a Loki staje przede mną i bierze mnie za ręce.

- Chcesz wrócić do naszych treningów?- pyta, a ja kiwam ochoczo głową.

- Pewnie!-

- To spróbuj teraz się w kogoś zmienić. Tylko nie znowu w Sigyn, musisz zachować różnorodność.-

Zamykam oczy i skupiam się bardzo na tym w kogo chcę się zmienić. Po chwili słyszę parsknięcie śmiechem. Otwieram oczy i przyglądam się sobie. Wygląd moich rąk pokrywa się z wyglądem rąk mojego narzeczonego, a w odbiciu w wodzie ze stawu widzę, że i moja twarz przybrała podobne rysy jak te, które ma Loki.

- Imponujące.- przyznaje brunet- Ale do tego jeszcze ci trochę brakuje.- dodaje i po chwili wokół nas pojawia się jeszcze kilkoro jego kopi.

- Ciekawe czy byłabym w stanie odróżnić ciebie od reszty.-

- Możemy spróbować. Odwróć się, a my się przemieszany i zobaczymy co z tego wyjdzie.-

- Niech ci będzie.- puszczam dłonie mężczyzny i odwracam się do niego plecami. Chwile później słyszę jego głos.

- Gotowe. Możesz patrzeć.-

Staję przodem do bruneta i jego kopii.

Skoro on im mówi co mają robić, jeśli będzie musiał gwałtownie, instynktownie zareagować to pomyśli o sobie, a nie o kopiach.

Podnoszę z gruntu ozdobny kamyk i rzucam nim na skos w lewo wzdłuż wszystkich
„Lokich". Tak jak myślałam, unik przed przelatującym kamyczkiem robi tylko jeden z nich. Tak samo tylko jeden z nich wodzi wzrokiem za przedmiotem.

- Mam cię.- mówię i uradowana obejmuję prawdziwego Lokiego w pasie.

- Sprytna jesteś.- przyznaje brunet i pochyla się by mnie pocałować.

Robi to tak delikatnie i nieśmiało, że aż uroczo.

Gloria Regali|marvel ff|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz