17.Ruszamy do Jötunheim.

1.9K 107 14
                                    


Nie wiem ile czasu mija pomiędzy paniką w sali tronowej, a ponownym pojawieniem się Lokiego w komnacie, do której się udałyśmy lecz mam wrażenie jakby to były godziny. Nie śmiem jednak podejść do mężczyzny. Nie teraz. Nie w obecności strażników.

- Co tam się stało?- jako pierwsza odzywa się Frigga.

Ma, nad wyraz, spokojny głos.

- Jotunowie wdarli się do pałacu. Na szczęście Niszczyciel spełnił swoje zadanie i szkatuła została nietknięta, tak jak wszystkie pozostałe relikwie.-

Jaki Niszczyciel? Jaka szkatuła? Jak to Jotunowie wdarli się do pałacu?

- Całe szczęście.- Frigga, wzdycha z ulgą po czym zwraca się do reszty.

- Chodźcie. Zostawmy ich samych.- mówi, tak jakby wiedziała, że Loki i ja mamy sobie wiele do wyjaśnienia.

Pierwszy z pokoju wychodzi wojownik, potem kobiety i znów mężczyzna na końcu. Ten ostatni zamyka za sobą drzwi.

- Nic ci nie jest?- pytam, zrywając się z fotela, na którym siedziałam i podchodząc do bruneta i obejmując jego twarz dłońmi.

Przyglądam mu się nerwowo, ale nie dostrzegam żadnych obrażeń.

- Jestem cały.- odpowiada, biorąc moje ręce w swoje- A teraz usiądź, muszę ci wyjaśnić co się stało.-

Zajmujemy miejsca na fotelach, a Loki zabiera się za wyjaśnianie.

- Dawno temu ludzie pogodzili się z faktem, że nie są sami we wszechświecie. Niektóre światy uważano za nowe bóstwa inne zaś wzbudzały lęk. Z krainy zimna i mroku przybyli lodowi giganci. Zamierzali sprowadzić na świat nową epokę lodowcową. Jednak ludzkość nie stawiła im czoła samotnie. Wojska ojca wyparły gigantów z powrotem do ich świata. Ponieśli wielkie straty, lecz ich król został pokonany, a źródło mocy, szkatuła właśnie, odebrane. Gdy wojna dobiegła końca opuścili pozostałe światy i wrócili do domu i ukryli przedmiot, którego ochroną miał się zająć Niszczyciel. Ojciec mówił, że nadejdzie dzień, gdy ja albo Thor staniemy na straży tamtego pokoju. Myślałem jednak, że przyjdzie nam to później.-

- Jak oni tak weszli?!- pytam, zdezorientowana i przestraszona- Jak ominęli Heimdalla?!-

Loki otwiera usta żeby odpowiedzieć, gdy nagle do naszych uszu dociera potężny huk i wrzask z sali, gdzie miano ucztować po inauguracji Thora. Pędzimy tam z mężem i widzimy cały stół przewrócony do góry nogami. Wszędzie walają się talerze i inne elementy zastawy, jedzenie jest rozsypane po podłodze, a wino z dzbanów chlusnęło nawet na ściany.

Thor, to zrobił? Ale... jak?

Wściekły blondyn siada na jednym ze stopni schodów prowadzących na balkon, tuż przy szczerozłotej kolumnie. Brunet patrzy na mnie porozumiewawczo i podchodzi do brata, po czym zajmuje miejsce obok niego.

- Nie radzę ci się do mnie zbliżać.- mówi starszy z braci, ale jego towarzysz się nie zniechęca.

- To miał być dzień mego tryumfu.- kontynuuje jasnowłosy. Ja natomiast nie ruszam się z miejsca i obserwuję sytuacje.

Wolę nie ryzykować, bo Thor skłonny zrobić ze mną to samo co ze stołem.

Myślę, że mój kręgosłup trzasnąłby tak samo łatwo jak drewniany blat.

- Wkrótce nadejdzie.- zapewnia Loki, podczas gdy jego rozmówca wlepia wzrok w przestrzeń przed sobą.

- Cóż to?!- nagle słychać wołanie Volstagga i cała świta Thora, wraz z Lady Sif, wchodzi do pomieszczenia.

Gloria Regali|marvel ff|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz