6. Nie będę siedzieć bezczynnie.

2.4K 153 16
                                    


- Jak nie zdążymy wrócić na kolacje dostaniemy burę od twojej matki i pójdziemy spać głodni.- mówię, gdy wraz z Lokim idziemy wzdłuż pałacowych ogrodów.

Mężczyzna trzyma mnie za rękę i prowadzi w bliżej nieznanym kierunku,

- Co do pierwszego to się z tobą zgadzam, ale co do drugiego... najwyżej poprosimy o przeniesienie kolacji do komnaty. Jak chcesz to możesz nawet zjeść w łóżku.-

- Żeby potem słyszeć jak mi okruchy chrzęszczą? Chyba podziękuję.- parskam śmiechem.

- To zjesz w moim.- mówi jak gdyby nigdy nic, a ja wbijam zażenowane spojrzenie w grunt.

- Jesteśmy na miejscu.- brunet wprowadza mnie do jakiegoś wysokiego budynku, zbudowanego z drewna i posiadającego wiele złotych ozdobników.

Dopiero po chwili orientuję się, że jest to stajnia.

Po co koniom złoto? Przecież nie do jedzenia...
Do dekoracji to raczej potrzebna ich właścicielom, chociaż kto wie?
Może i konie mają poczucie estetyki?

- I... po co w zasadzie tu przyszliśmy?-

- Miałem ci ją dać dopiero na prezent ślubny, ale... ale cóż „siła wyższa"...- Loki otwiera drzwi do jednego z boksów, a po chwili wyprowadza z niego za uzdę kasztanową klacz.

Na Norny, jaka ona jest urocza!
I te wielkie brązowe oczy..!
Już ją kocham! Mogę ją przytulić? Jego też chcę przytulić, za taki prezent.

Podchodzę powoli do zwierzęcia i pozwalam mu się obwąchać po czym delikatnie głaszcze je po pysku. Klacz domaga się pieszczot, ale ja nie mogę poświęcać jej całego czasu.

- Dziękuję.- mówię uradowana jak małe dziecko i przytulam Lokiego, na krótką chwile.

Nie wiem jaki czas bliskości jest dla niego odpowiedni, a nie chcę przesadzić.

- Podoba ci się?- pyta brunet, a ja energicznie kiwam głową.

- Jest cudowna... nie mniej od ciebie...- uśmiecham się lekko- Ale dlaczego w zasadzie..?-

Nie kończę wypowiedzi, no Loki bezceremonialnie mnie podnosi i sadza na grzbiecie klaczy.

- Hej!- wołam- Co to ma znaczyć?!-

Gdy znów się odwracam, brunet już siedzi na innym koniu i klepie mojego w bok.

- Panie przodem.- mówi, uśmiechając się szatańsko, a kasztanka jak gdyby nigdy nic gwałtownie rusza.

Gdyby nie to, że zdążam złapać się uzdy zapewne przekoziołkowałabym ponad głową zwierzęcia.

- Hej!- powtarzam, gdy oba konie są już poza stajnią- Nie tak ostro! Nigdy nie jechałam na oklep!-

Ile już zasad złamałaś? Na pewno większość prócz ostatniej.

- Kiedyś musi być ten pierwszy raz.- mężczyzna parska śmiechem po czym zaczynamy jechać w bliżej nieokreślonym kierunku.

Wsłuchuję się w rytmiczny tętent kopyt i wdycham głęboko świeże powietrze. Zdumiewa mnie to, że wyjeżdżamy poza bramę pałacu i kierujemy się do miasta.

- Wolno nam w ogóle coś takiego robić?- pytam Lokiego, który jedzie równo ze mną.

Nie odpowiada, jedynie uśmiecha się znacząco.

Zatrzymujemy konie przy jakimś budynku, a mój narzeczony schodzi ze swojego po czym przypina go do ściany.

- Co to za budynek?- pytam, zerkając w dół.

Gloria Regali|marvel ff|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz