2

746 83 15
                                    

Castiel Novak wszedł na komisariat z papierowym kubkiem kawy, w którym miał solidnie posłodzone cappuccino w dłoni. To zawsze rozbudzało go rano. A tego ranka wyjątkowo potrzebował rozbudzenia, bo nie spał całą noc. Myślał o Deanie. Zastanawiał się, co takiego jest w tym chłopaku. Skądś pamiętał jego twarz, ale równie dobrze mógł go po prostu mijać na ulicy. Analizując różnicę wieku mogli się też mijać w szkole, bo chodzili do tego samego liceum.

Wszedł do swojego gabinetu, gdzie czekał już na niego John Winchester. Drugi dzień wspólnej pracy. Lubił Johna, wydawał się być dobrym policjantem, ale przypominał mu jego ojca - również był policjantem, wzorowym, ale w domu wcale nie był dobrym ojcem i niezbyt przejmował się życiem swoich dzieci. Zginął trzy lata temu podczas jednej z akcji. To właśnie wtedy Castiel postanowił pójść w ślady ojca i dlatego poszedł do szkoły policyjnej od razu po skończeniu liceum. Novak był jednym z młodszych oficerów drugiego stopnia w stanie, a jednocześnie w kraju, ale nikt nie traktował go przez to gorzej. Wzorowo zaliczył szkolenie próbne, a w dodatku pamięć o jego ojcu wciąż była żywa - pracował na tym samym posterunku. Marzeniem Castiela było minimalnie polepszyć hierarchiczne osiągi ojca, który dotarł do stopnia kapitana. Chłopak chciał zostać komendantem. Wszyscy uważali, że to ambitne jak na dwudziestolatka, ale dla niego to było normalne. Za miesiąc, kiedy skończy dwadzieścia jeden lat, będzie mógł legalnie pić. To rzadkie, aby ktoś tak młody rozpoczynał pracę w policji, ale zdarzało się. Na tym posterunku Castiel był jedyny i czuł się głupio, gdy w barze policyjnym jako jedyny pił colę, a nie piwo. Różnica między nim, a drugim najmłodszym policjantem wynosiła sześć lat. Dlatego wszyscy wołali na niego Młody, albo Dzieciak. Wszyscy wiedzieli, że został przydzielony do Winchestera nie tylko dlatego, że John niedawno stracił partnera, ale dlatego, że to właśnie on mógł najwięcej nauczyć młodego oficera.

- Kac? - spytał, widząc, że John również ma kawę, okulary przeciwsłoneczne mimo to, że byli w pomieszczeniu i był niemrawy.

Winchester skinął głową.

- Musisz się przyzwyczaić, Dzieciaku. Kiedy zobaczysz na własne oczy śmierć partnera...

- Mój ojciec przeżył to samo - przypomniał mu. - A potem pojechał na służbę pijany i sam zginął. Masz synów, weź się w garść i pomyśl o nich, nie o sobie.

John zdjął okulary i spojrzał na niego z wyrzutem.

- Śmiesz prawić mi morały?! Mógłbyś być moim synem, jesteś trzy lata starszy od Deana.

- Byłem w jego wieku, kiedy straciłem ojca - odparł. - Wiem jak to jest stracić ojca policjanta. Najpierw powoli tracisz go przez alkoholizm i zainteresowanie tylko pracą, ale masz nadzieję, że to przejdzie, że go odzyskasz, że zacznie się tobą interesować, a potem... bum! Pod twoje drzwi przyjeżdżają jego koledzy, zdejmują czapki i...

- Dobra, skończ! - przerwał mu zirytowany John. - Zajmij się swoim życiem, co? Albo pracą.

Castiel westchnął. Wiedział jacy są policjanci po straci partnera, wiedział jak się zmieniają, ale mimo wszystko miał nadzieję, że John Winchester zrozumie, że popełnia ogrom błędów.


W tym samym czasie Dean niezbyt pewnie przekroczył próg szkoły. Mimo to zrobił to pewnym krokiem, wiedział, że wyratuje się tylko jeśli pokaże wszystkim, że się ich nie boi, że nie czuje się gorszy przez swoją orientację.

Pewnym krokiem szedł przez korytarz w stronę swojej szafki. Czuł na sobie pojedyncze spojrzenia, ale większość go ignorowała, nie różniło się to zbytnio od poprzednich dni. Może jednak nie będzie tak źle?

Bezpiecznie dotarł do swojej szafki i wymienił podręczniki z wczorajszych na dzisiejsze. Oglądał się nieznaczenie wokół siebie, ale ponownie jedyną osobą, która go zaczepiła była Bela.

Gdy tylko Winchester zamknął swoją szafkę, dziewczyna podeszła do niego i pchnęła go na szafki.

- Byłeś na policji? - spytała ostro, widocznie się bojąc.

Winchester zaśmiał się cicho.

- Co jeśli tak? - spytał prowokacyjnie i to kłamstwo było warte tego, aby zobaczyć tak przerażoną minę Beli. - Pewnie jeszcze dziś przyjadą do szkoły cię zgarnąć, wiesz o tym, prawda?

Kiedy zobaczył panikę na twarzy dziewczyny, wybuchnął śmiechem, bo nie mógł już dłużej trzymać poważnego wyrazu twarzy. Był czas, kiedy się przyjaźnili i Dean przez tą przeszłość wciąż darzył dziewczynę swego rodzaju sympatią. Szczególnie, że bycie żigolakiem nie było jakoś bardzo złe - lubił seks, a tak przy okazji zarabiał. No i z reguły faceci nie byli jacyś okropni, większość mu się nawet podobała. Wtopa zdarzyła się jedynie dwa razy - raz z nauczycielem historii i ostatnim razem. Gdyby procentowy podział zarobków był odwrotny, Dean wciąż mógłby w tym uczestniczyć. Ale nie za marne dziesięć procent.

- Co cię tak bawi, Winchester?

- Wiem, że bywam irytujący, ale nie jestem konfidentem - stwierdził. - Mojego ojca i tak gówno obchodzę odkąd mu powiedziałem że nie jestem hetero, nawet by tego nie słuchał.

Bela uderzyła go w bark.

- Za co?! - skrzywił się chłopak.

- Jesteś irytującym dupkiem - stwierdziła.

- Dziękuję - odpowiedział z uśmiechem, bo dobrze już wiedział, jak ją zdenerwować.

- Co ja w tobie widziałam, naprawdę...

- Mój urok osobisty - kontynuował z uśmiechem, po czym poklepał ją po ramieniu. - A teraz pozwolisz, że pójdę na lekcje, co?

Chciał ruszyć, ale Bela go zatrzymała.

- Czekaj, mam sprawę.

- Jeśli chcesz te siedemdziesiąt dolców to mogę ci pokazać rachunek z lekarza i leki - burknął. - Do branży też nie wrócę, a już na pewno nie na tych warunkach.

- Inna branża - zaoferowała Bela. - Musisz przyznać, że tworzymy zgrany duet. No i oboje potrzebujemy kasy.

Chłopak przytaknął - tu go miała. Ale szczerze mówiąc bardziej niż kasy, potrzebował uwagi ojca.

- O ile nie będę musiał się pieprzyć z obleśnymi typami to mogę to rozważyć - odparł.

- Nie będziesz musiał.

Dean oparł się bokiem o szafkę i spojrzał na Belę.

- Więc zamieniam się w słuch, moja droga...

N/A

Dziś chcę dodać jeszcze kilka rozdziałów

Oficer Novak [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz