29

590 59 2
                                    

Castiel wierzył, że ich koszmar skończy się dzisiaj. Wierzył, że to właśnie dzisiaj rozpocznie się nowe, lepsze życie, zarówno dla niego, jak i dla Deana. Dlatego rano, pod pretekstem tego, że musi coś na szybko załatwić w pracy i zabrać garnitur z domu, pożyczył samochód od Bobby'ego, pojechał do sklepu i kupił całkiem sporo świec, a tak dokładniej to równo sto. Odpuścił sobie płatki róż, uważając je za niepotrzebne (nie chciało mu się ich potem sprzątać, uznał, że wystarczy mu sprzątanie świec). 

Potem pojechał do sklepu z drogimi alkoholami i kupił najlepsze wino, na jakie było go stać. 

Następnie upewnił się, że jego rezerwacja w restauracji jest ważna.

Po tym pojechał dorobić klucz do mieszkania i zapakował go w eleganckie pudełeczko.

Na sam koniec odwiedził aptekę, gdzie kupił prezerwatywy i lubrykant. 

Pojechał do siebie, posprzątał tyle, ile był w stanie, po czym ruszył do sypialni gdzie porozstawiał świece w ogromne serce otaczające łóżko, które ustawił w centralnej części pokoju, zostawiając drobne przejście, aby nie musieli przechodzić nad świecami. Lubrykant i prezerwatywy schował pod poduszkę, aby łatwo było po to sięgnąć, a na szafce nocnej w rogu pokoju postawił dwa kieliszki i wino. 

Potem ubrał swój najlepszy garnitur, poprawił włosy ułożone na żel i wrócił do domu Bobby'ego. Singer oraz Sam i Dean i byli już gotowi do rozprawy, oni również mieli garnitury.

Podszedł do Deana i pocałował go krótko, po czym objął chłopaka ramieniem, aby dodać mu otuchy. Chciał, aby ten dzień zapamiętał dobrze: jako otwarcie nowego rozdziału w jego życiu. Dobrego rozdziału.

- Kto prowadzi? - spytał Bobby.

- Myślę, że najlepiej jeśli będziesz to ty - odparł Castiel, a mężczyzna skinął głową.

Wyszli z domu i wsiedli do samochodu. Bobby za kierownicą, Sam z przodu, a Castiel i Dean z tyłu. Novak cały czas obejmował swojego chłopaka, aby dodać mu otuchy. Wiedział, jak bardzo ciężkie to dla niego będzie. 

Sam i Bobby zerkali na nich co chwila, martwiąc się o Deana. Będzie musiał przed sądem powtórzyć to, jak jego własny ojciec go skatował niemalże na śmierć. Nikomu nie byłoby łatwo o tym mówić.

Na korytarzu sądowym, Castiel skorzystał z tego, że Dean rozmawia z Bobbym i podszedł do Jody, dając jej swój komplet kluczy do domu.

- Tak jak rozmawialiśmy - powiedział. - Jeśli wygramy, pojedziesz tam około dwóch godzin po rozprawie, zapalisz świecie i zostawisz klucz pod wycieraczką. Niczego oprócz świec nie ruszaj, okej?

Jody skinęła głową.

- Na pewno wygramy - odparła, szybko chowając klucze. - Dobrze, że jutro mamy wolne, to będziesz mógł zaszaleć. Co nie, tygrysie?

Castiel wywrócił oczami. Był wdzięczny Jody za pomoc, ale mogła pominąć te swoje komentarze.

Świadków wzywano pojedynczo, Dean miał zeznawać ostatni, Castiel przedostatni. Siedzieli razem cały czas, aż w końcu Novaka wezwano na salę.

- Wytrzymasz parę minut beze mnie? - spytał z troską, a Dean przytaknął.

Mógł być oskarżycielem posiłkowym, a nie świadkiem, ale nie był pełnoletni no i bał się, że poniosą go emocje i zacznie płakać przy wszystkich, a wtedy nie mógłby wyjść. Tak było lepiej.

Castiel wszedł na salę, czując na sobie wzrok wszystkich. Nie wiedział, jakie pytania zada mu sąd. Zeznania złożył, ale sąd mógł zapytać o coś zupełnie innego. Złożył przysięgę prawdomówności i usiadł na miejscu dla świadków.

Oficer Novak [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz