4

665 76 21
                                    

Spokój Deana w szkole nie trwał długo, bo następnego dnia do szafki przycisnął go Zachariasz.

Winchester spojrzał na swojego oprawcę i uśmiechnął się łobuzersko.

- Podnieciłeś się już, pedale? - spytał Zachariasz, a Dean zaśmiał mu się w twarz.

- Żeby do tego doszło musiałbyś być w moim typie, a jesteś tak paskudny, że aż mnie oczy bolą. Wybacz, kochanieńki.

Zachariasz w złości puścił Deana i poszedł w swoją stronę. Winchester uśmiechnął się dumny z siebie. Może jednak przeżyje tą całą homofobię w szkole?

Odpowiadał podobnymi tekstami za każdym razem, gdy ktoś go zaczepiał i to faktycznie się sprawdzało. W porównaniu do reszty chłopaków odmiennej orientacji miał względny spokój (swoją drogą dziwiło go, czemu nie czepiają się dziewczyn).

Największy problem pojawił się w szatni, kiedy uczniowie przebierali się na zajęcia z wychowania fizycznego. Tam chłopak postanowił wykorzystać swoje rozważania w obronie własnej.

- Pedale, pomyliłeś szatnie - powiedział Michael, czyli szkolny homofob numer jeden.

Dean spojrzał na niego.

- Po pierwsze: jestem bi, równie dobrze mógłbym się podniecić przy dziewczynach. Po drugie: jakoś do Charlie i Claire nie masz problemu, że są lesbijkami, więc może sam jesteś gejem i atakujesz innych, bo nienawidzisz sam siebie? Jesteś tchórzem i boisz się to zaakceptować tak? Według reguły większość homofobów to kryptogeje.

Michael nie wytrzymał i rzucił się na Deana, zapominając jednak, że Winchester jest synem policjanta, więc umie się bronić i bić. W ten oto sposób napastnik skończył przyciśnięty do podłogi i z wykręconą ręką. 

- Wciąż jestem tym samym Deanem Winchesterem, jasne? - powiedział zirytowany. - Wcześniej podniecałem się w szatni na wasz widok? Nie. Wiec teraz to się do cholery nie zmieni, jasne, cwelu? Jeszcze coś?

- Nie - powiedział przez zaciśnięte z bólu zęby.

- Super - odparł Dean, puszczając Michaela, po czym spojrzał po reszcie chłopaków w szatni. - Ktoś jeszcze ma problem do mojej orientacji, co? - spytał, ale nikt nie odpowiedział, jednie kilku pokręciło głowami. - Świetnie - odparł, zaczynając się przebierać.

Dean robił co mógł, aby nie przejmować się homofobami w szkole i tak naprawdę nie denerwowali go, ignorował te sytuacja, zapominał o nich, ale największym problemem wciąż pozostawał jego ojciec. Nie patrzył na niego, jakby nie potrafił w ogóle spojrzeć na swojego syna, tylko żądał odbierania go z baru każdego wieczoru. 

Chłopaka to irytowało. Chciał mieć ojca, a nie kogoś do niańczenia. Zastanawiał się czy gdyby kiedyś go nie odebrał to ojciec by się jedynie wkurzył, czy jednak martwiłby się o to, że coś mu się stało. Obstawiał, że jednak tylko to pierwsze. Miał wrażenie, że umarł dla niego w momencie swojego coming outu. Jeśli miał być szczery to żałował tego, że mu powiedział równie bardzo jak swego czasu żałował powiedzenia tego Beli, ale jej to przeszło, a ojcu nie. Wolałby, żeby było odwrotnie - żeby ojciec go wspierał, a Bela miała go gdzieś i wciąż nim pomiatała.

Zamiast tego miał przyjaciółkę, ale nie miał ojca. Albo inaczej: miał ojca, ale nie miał taty. Dla niego najważniejsza była rodzina, więc wolałby mieć tatę niż Belę. Ale nie mógł na to wpłynąć. Robił co mógł, aby przypodobać się ojcu. Co niby miał zrobić, żeby ojciec znowu go pokochał? Umrzeć? Miał wrażenie, że tylko wtedy po pewnym czasie mógłby zrozumieć, że za nim tęskni. To bolało i wyniszczało go wewnętrznie. Dlatego cieszył się, że mieli z Belą nowy plan na zarobek, bo liczył, że ojciec może zauważy, że coś jest nie tak, że coś się zmieniło. Ale jeśli miał być szczery, nie liczył na zbyt wiele.

N/A

Dziś postaram się dodać jeszcze jeden rozdział. I to dość szybko.

Oficer Novak [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz