30

1K 62 32
                                    

Castiel zaproponował Deanowi spacer, wiedząc, że potem będzie musiał dać znać Bobby'emu, że Winchester wróci do domu dopiero jutro. Ale nie martwił się o to na razie, mieli sporo czasu.

Jeszcze przed wyjściem z sądu John krzyczał na nich, że jeszcze ich dopadnie, ale żaden z nich zbytnio się tym nie przejął. John miał czterdzieści dwa lata, gdy wyjdzie z więzienia, będzie miał sześćdziesiąt trzy, bo wątpili, aby z jego charakterem wyszedł wcześniej za dobre sprawowanie. Już teraz był słaby fizycznie, więc za dwadzieścia lat nic im nie zrobi. W to wierzyli, tego postanowili się trzymać.

Castiel obejmował Deana, kiedy szli przez lokalny park. Żaden z nich niczego nie mówił, bo i nie było zbytnio czego. Obaj czuli ogromną ulgę po wyroku sądu i z nadzieją spoglądali w przyszłość. Teraz mogło być już tylko lepiej.

- Jak się czujesz? - spytał w końcu Castiel, bojąc się trochę, że Deana jednak ruszyła ta cała sytuacja. Mimo wszystko to był jednak jego ojciec.

Winchester westchnął cicho.

- Trochę się bałem, co będzie dalej - wyznał.

- A teraz się nie boisz?

Dean pokręcił głową.

- Bobby jest takim naszym drugim ojcem. Wiem, że na początku był sceptyczny, ale myślę, że ostatnie kilka tygodni wyszło mu na dobre. W końcu nie mieszka sam, dogaduje się z Samem... Wcześniej bałem się myśleć o wyjechaniu gdzieś na studia, bo wiesz jaki był ojciec, bałem się zostawić Sama z nim samego. Ale ich mógłbym zostawić we dwóch, poradziliby sobie, jestem pewien.

Castiel poczuł dziwne ukłucie w sercu. Nie chciał, żeby Dean za kilka miesięcy wyjechał. Naprawdę liczył na to, że tu zostanie, że będą rozwijać ich związek i być może nawet zostaną razem już na zawsze. Może to było naiwne, ale wierzył, że tak mogłoby być.

- Chcesz wyjechać na studia? - spytał, starając się ukryć emocje. Jeśli Dean miał wyjechać, chciał wykorzystać te pół roku, które im zostało. Potem będzie bolało, ale tych dobrych momentów, wspomnień najlepszych chwil... tego nikt mu nie odbierze.

Winchester pokręcił głową.

- Nie wiem jeszcze - odparł. - Jak mówiłem, wcześniej nawet o tym nie myślałem. Nie wiem nawet czy jakiś kierunek mógłby mnie zainteresować. Muszę się zorientować.

Novak skinął głową. A więc sprawa nie była przesądzona... Ale wiedział, że jeśli Dean znajdzie coś, co go zainteresuje, jeśli będzie chciał realizować swoje marzenia... Wtedy nie będzie go powstrzymywał. Chciał jego szczęścia, jeśli znajdzie je gdzieś indziej niż przy nim, zrozumie i będzie go w tym wspierał. Bo tak powinien zrobić, jeśli go kocha, prawda? Nie powinien być egoistą.

- Myślisz, że teraz będzie dobrze? - spytał Dean, przerywając kolejną chwilę ciszy.

- Chciałbym - odparł Castiel. - To były szalone dwa miesiące.

Dwa miesiące... Dopiero tyle minęło odkąd rozpoczął pracę na policji i poznał Deana. Nagle dotarło do niego, że być może się śpieszy, że może powinien poczekać z deklaracją zamieszkajmy razem, tyle, że tak naprawdę... to oni mieszkali razem od początku ich związku. Co więc za różnica czy przeniosą się do niego czy nie? Castiel był pewien, że wraca do domu. Pytanie brzmiało: czy Dean przeniesie się tam z nim, czy jednak zostanie u Bobby'ego?

Novak pilnował godziny, aby nie przepadła im rezerwacja. Planował, żeby doszli do restauracji chwilę po czasie rezerwacji, tak około minuty po nim, aby spokojnie wejść do środka. Udało mu się to.

- Zgłodniałeś? - spytał, kiedy byli niecałe dwieście metrów od restauracji.

- Tak właściwie to tak - przyznał Dean. - Przez te nerwy nie przełknąłem dzisiaj śniadania.

Oficer Novak [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz