3

660 83 7
                                    

Plan Beli polegał na tym, że co wieczór mieli chodzić do gejowskich klubów, gdzie Dean miał podrywać bogatszych chłopaków i niepostrzeżenie wykradać im portfele. Po każdym drobnym rabunku przekazywał pieniądze Beli. Specjalnie znaleźli klub, do którego wpuszczano i lesbijki i gejów, żeby ułatwić sobie pracę, bo to umożliwiało wstęp Beli. Zgodnie uznali, że jeśli to ułatwi obrabowanie kogoś, a chłopak będzie się podobał Deanowi to ten może iść z nim do łóżka, ale do niczego go nie zmusi.

Dean okazał się być bardzo dobrym podrywaczem, zresztą wygląd mu to ułatwiał - był bardzo przystojny, pewny siebie i jednocześnie potrafił być czarujący. Po tym, jak z siódmym chłopakiem Winchester poszedł do toalety żeby mu obciągnąć i wyciągnął mu pieniądze z portfela w trakcie stosunku, korzystając z tego, że mężczyzna ma przymknięte oczy i oddaje się rozkoszy, postanowili zakończyć pierwszy dzień, szczególnie, że Dean powinien zbierać się po ojca. No i fakt, że chłopak doszedł mu w ustach bez żadnego ostrzeżenia sprawiło, że Winchester dodatkowo mu przywalił. Nienawidził takiego zachowania. Potem kilka minut przepłukiwał usta.

Wyszli na parking i wsiedli do Impali. Dean wyjął gotówkę skradzioną od ostatniego mężczyzny i papierosy, dając Beli pieniądze do przeliczenia i zapalając papierosa.

Dziewczyna liczyła każdy banknot, szepcząc cicho podliczoną do tej pory kwotę. 

- Tysiąc sześćset osiemdziesiąt dwa - podsumowała i spojrzała na Deana. - Spisałeś się.

Chłopak zrobił pierścienie z dymu papierosowego, po czym spojrzał na nią.

- Ostatniemu zajebałem tysiąc dwieście - wyznał. - Nie żałuję, bo typ nie ostrzegł, że dochodzi. Tak się kurwa nie robi. Ohyda... A skoro jest takim debilem, że nosi taką sumę w gotówce....

- Masz tysiąc dwieście - powiedziała, dając mu wyliczoną kwotę.

Dean spojrzał na nią niepewnie, biorąc pieniądze.

- Miało być po pięćdziesiąt procent - zauważył.

- I tak jest więcej niż sądziłam, a bardziej się do tego przyczyniłeś.

Winchester postanowił schować pieniądze do kieszeni, zanim dziewczyna się rozmyśli.

- Od kiedy jesteś taka miłosierna?

- Potrafię być miła, Dean.

Chłopak parsknął i skinął głową.

- Jasne... - wymamrotał.

- Podrzucisz mnie do domu? - poprosiła.

- Spoko i tak mam po drodze - odparł, wyrzucając niedopałek przez okno i ruszając w stronę domu Beli. - Przeszło ci już, co? - spytał, zerkając na nią.

- Przeszło co?

- Wściekłość za moją orientację.

- Dawno przeszła. 

- Yhm... - odparł, włączając radio. 

Resztę drogi spędzili ustalając, do jakiego klubu idą jutro. Nie chcieli kraść tylko w jednym, bo to zwiększało ryzyko wpadki. Bela zaproponowała, aby zostali przy dwóch klubach tygodniowo, jeśli utrzymają takie sumy. Deanowi to pasowało.

Zatrzymał się pod domem Beli i zerknął na nią. 

- Wiesz, że źle robimy, tak?

- Nagle się tym przejmujesz? 

- Nie, tylko chcę się upewnić, że ty nie będziesz tego żałować. Jeśli mnie złapią, ty też oberwiesz.

- Nic nam nie będzie, nie panikuj tak.

- Martwię się o ciebie, dobra?

- Nagle się mną przejmujesz?

- Lubię cie, mimo wszystko. 

Dziewczyna wywróciła oczami.

- Nie rozbij się tylko, dobra? - rzuciła, wysiadając.

- Ta Dziecinka nie ma nawet ryski z mojej winy - powiedział oburzony. - Jeżdżę bezpiecznie.

Mówiąc Dziecinka oczywiście miał na myśli Impalę. Była jego jedyną miłością, traktował ją jak swoją dziecko.

- Wiem, ale i tak na siebie uważaj, dobra? 

- Zawsze - rzucił, a gdy tylko Bela zamknęła drzwi, ruszył w stronę baru, w którym przesiadywali policjanci. 

Nie zauważył tam swojego taty, ale szybko namierzył Castiela i podszedł do niego.

- Cześć - rzucił, przysiadając się obok Novaka.

- Cześć - odparł oficer. - Twój tata jest w toalecie, jeśli go szukasz.

Chłopak skinął głową, to wszystko tłumaczyło.

- Dzięki.

Dean przekręcił się na krześle, rozglądając się po towarzystwie. Przy Castielu czuł się dziwnie nieśmiały, nie rozumiał tego.

- Dean? - Novak przerwał panującą między nimi ciszę.

- Hm? - spytał Dean, zerkając na młodego oficera.

- Jestem pewien, że skądś się znamy...

- Ile masz lat?

- Dwadzieścia.

Winchester przytaknął.

- To może ze szkoły? Jestem teraz w ostatniej klasie.

- Może - odparł Castiel.

- Ewentualnie z jakiś klubów dla gejów - dodał, bez większego skrępowania, znajdując w tym swoją szansę na stwierdzenie orientacji chłopaka. - Czasem tam bywam.

Novak nie odpowiedział, jakby wstydził się tego, że sam tam czasem przychodzi, ale skoro Dean chodził w takie miejsca, to bardziej realne wydawało mu się, że kojarzy chłopaka właśnie stamtąd.

- Będę się zbierał. Do zobaczenia.

- Spoko, do następnego.

Castiel klepnął Deana po ramieniu, co nieco zaskoczyło chłopaka, po czym odszedł.

Winchester patrzył za nim z przygryzioną wargą. Reakcja Novaka utwierdziła go w przekonaniu o orientacji nowego partnera ojca. Zaczął się zastanawiać czy poderwanie Castiela nie zwróciłoby uwagi ojca bardziej niż bycie złodziejem. To brzmiało jak naprawdę dobry plan...

John Winchester pojawił się obok syna krótko po tym, jak jego partner opuścił lokal.

- Miałeś być wcześniej - zauważył.

- Wybacz, odwoziłem przyjaciółkę.

- Szkoda, że tylko przyjaciółkę - wymamrotał, ruszając w stronę wyjścia.

Dean wywrócił oczami.

- Dobrze wiesz, że dziewczyny też wchodzą w grę. Ale po prostu charakter mnie póki co odtrąca. I tylko charakter, seks jest równie dobry.

John spojrzał na syna z wyrzutem.

- Nie muszę wiedzieć o tym, że sypiasz z chłopakami, wiesz? Obrzydza mnie to, Dean, wiesz o tym.

- Może spróbuj się w końcu z tym pogodzić, bo jeśli kiedyś się zakocham i każesz mi wybierać, to nie ciebie wybiorę. 

John odsunął się od syna.

- Tak mi wdzięczność okazujesz?! Mógłbym cię wyrzucić na ulicę, gdybym mógł!

Dean wywrócił oczami.

- Tak, wiem - parsknął. - A teraz wsiadaj do samochodu, tato i otwórz proszę okno, bo się porzygam od tego zapachu wódki.

N/A

Dziś jeszcze 1-2 rozdziały.

Oficer Novak [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz