2/4
Brook pov
Dotarliśmy do szkoły równo z dzwonkiem, dlatego zaraz po przekroczeniu progu puściliśmy się biegiem do klasy ignorując kompletnie to, że po drodze szturchaliśmy i zaliczaliśmy przypadkowe zderzenia z uczniami.
- Pospiesz się Andy - sapnąłem wyprzedzając chłopaka na schodach. Zerknąłem do tyłu widząc, że blondyn zrobił się blady, a ja momentalnie przypomniałem sobie, że Fowler wcale nie powinien biegać przez jego astmę. - Jezu stary, przepraszam - podbiegłem do niego zaczynając przeszukiwać kieszenie w jego plecaku, aby znaleźć inhalator. Chłopak oddychał bardzo płytko i głośno, a jego twarz była blada. Podałem mu do ręki przedmiot, aby mógł zaciągnąć się lekarstwem.
- Zabić to mało - mruknął gładząc się po torsie i lekko szturchnął mnie w ramie. - Następnym razem wychodzimy pół godziny wcześniej. Nie mam zamiaru stracić płuc.
- Soryy Andy - mruknąłem patrząc na zegarek. - I tak już jesteśmy spóźnieni. Może odpuścimy sobie tą lekce i przyjdziemy dopiero na drugą?
- A co mamy teraz? - Przeczesał grzywkę pokonując ostatnie stopnie.
- Matma - uniosłem brew zerkając na niego z uśmiechem. Logiczne było, że Andy boi się matematyki jak ognia.
- W takim razie wychodzimy - złapał mnie w pasie i obrócił o 180 stopni tak żebyśmy udali się do wyjścia.
Zaśmiałem się cicho na jego reakcje podążając za blondynem, który był podniecony faktem, że nie idzie na znienawidzony przez siebie przedmiot jak dziecko na ulubione cukierki. Komiczny widok.
- W takim razie idziemy na kawę - podskoczył radośnie a ja wywróciłem oczami uśmiechając się pod nosem.
- Poczekaj na mnie przy wejściu, ja jeszcze skoczę zostawić coś w szafce - powiedziałem nie oczekując od blondyna odpowiedzi tylko udałem się prosto w kierunku szafki z numerem 215. Wpisałem kod, dzięki czemu drzwiczki od szafki odskoczyły, wyjąłem z plecaka kilka niepotrzebnych zeszytów i książek.
- Hej! Uważaj! - Warknąłem czując jak coś z dużą siłą we mnie wpada , a ja cofnąłem się kilka kroków w tył ze zdezorientowaniem obracając głowę.
- Jezu, przepraszam Cię - uniosłem głowę na wyższego ode mnie ciemnowłosego chłopaka o mocno zarysowanej szczęce. Moje źrenice rozszerzyły się, a ja sam zlustrowałem wzrokiem chłopaka, który z zakłopotaniem wpatrywał się we mnie. - Jestem tu nowy i t-tak jakby się zgubiłem - zaśmiał się nerwowo, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się widząc jego zakłopotanie.
- Czego szukasz? - Uśmiechnąłem się przyjaźnie wsadzając ręce do kieszeni.
- Gabinetu dyrektorki - westchnął. - Muszę podpisać kilka rzeczy i odebrać kod do szafki, a jak na razie to się zgubiłem.
- Gabinet jest na pierwszym piętrze - chrząknąłem. - Po tych schodach do góry i potem w prawo - pokazałem palcem na główne schody które prowadziły na pierwsze piętro budynku.
- Dzięki wielkie - kiwnąłem tylko głową uśmiechając się lekko. Oddaliłem się w stronę wejścia głównego aby móc dołączyć do przyjaciele, kiedy zatrzymał mnie głos czarnowłosego.
- Hej! - Stanąłem na moment przyglądając się chłopakowi, który szybko pokonał dzielącą nas odległość. - Nie przedstawiłem się. Jestem Ryan, ale zwykle ludzie mówią na mnie Sonny. - Wyciągnął dłoń w moją stronę, która bez wahania uścisnąłem. Co dziwne. Gdy nasze dłonie się zetknęły poczułem dziwny prąd przepływający przez moje ciało dlatego szybko puściłem dłoń chłopaka wsuwając ją ponownie do kieszeni spodni.
- Brooklyn, ale wolę Brook. Miło było poznać, ale przyjaciel na mnie czeka - mruknąłem popychając plecami drzwi aby je otworzyć. Ani na moment nie zrywając kontaktu wzrokowego poczułem jak ściska mnie w żołądku.
- W takim razie do zobaczenia Brook - kiwnął głową i uśmiechnął się czarująco. Poczułem jak moje policzki oblały się rumieńcem, a ja niekontrolowanie spuściłem głowę. Co jest z Tobą Wyatt? - I jeszcze raz dziękuję za pomoc - zaśmiał się i odwrócił idąc w stronę schodów, aby chwilę później zniknąć mi z oczu.
Odetchnąłem ciężko wychodząc na szkolny dziedziniec szukając wzrokiem niskiego blondyna. Gdy tylko mnie zauważył uniósł brew przyglądając się uważnie mojej twarzy.
- To jak z buta czy autobus? - Uśmiechnąłem się szeroko, dzięki czemu brew blondyna jeszcze bardziej wystrzeliła do góry.
- Jak wolisz? - Wzruszył ramionami. - Zbiera się na deszcz, więc chyba lepiej będzie jak pojedziemy autobusem.
Nic już więcej nie mówiąc chwyciłem go pod ramie oddalając się od szkoły co chwilę zagadując przyjaciela na jakieś głupie tematy.
Kolejny rozdział wlatuje! Następny pojawi się za niedługo!
10⭐ + 10💬 = kolejny rozdział!
CZYTASZ
school exchange • randy • sacklyn •
FanfictionTen dupek zrobi wszystko żeby mi dogryźć! Nienawidzę go z całego serca! Podły, zarozumiały, egoistyczny i zapatrzony w sobie furiat, który ewidentnie zatruwa mi życie doprowadzając do cholernych łez. Łez, których nikt nie powinien widzieć, a w szcze...