jest coś między Wami?

304 58 28
                                    

Stałem w kompletnym szoku nie mając pojęcia jak zareagować, ani co powiedzieć. Przecież to był absurd, że to akurat musiał być on. Siostra Brooka była starsza, co taki idiota jak Beaumont mógł jej zaoferować. 

- Chyba nie pomyliłem domów - zaczął pewnie zagryzając wargę wciąż lustrując mnie spojrzeniem. 

- N-nie - zająkałem się i od razu spuściłem głowę robiąc mu miejsce. - Niestety - mruknąłem już bardziej do siebie co brunet niestety usłyszał i zachichotał cicho. Jakby inny Ryan. Nie słyszałem jeszcze żadnego wyzwiska w moją stronę. - Zaczekaj w salonie - powiedziałem bez emocji i po prostu wyminąłem go idąc do Brooka rozwalonego na całej kanapie. 

- Brook - szturchnąłem go lekko w ramie. - Wstawaj i idź spać do siebie - potargałem jego czuprynę. Czułem jak wszystkiemu przypatruje się Beaumont, co wprawiało mnie w jeszcze większą irytacje.

- Daj mi spać Andy - mruknął w poduszkę, a ja tylko westchnąłem. 

- Chyba nic z tego, co? - Usłyszałem jego głos tuż za sobą, a moim ciałem momentalnie wstrząsnął dreszcz. Zostawiłem śpiącego Brooklyna w spokoju i nie zwracając uwagi na Beaumont'a zacząłem sprzątać ze stołu wsypując okruszki po popcornie i chipsach do jednej miski. - Przeszkodziłem Wam w czymś? - Zadał pytanie, a ja fuknąłem poirytowany nie zaszczycając go spojrzeniem. 

- Jak widzisz moja dobra zabawa już się skończyła, więc bardziej uświadomiłeś że powinienem wracać do domu - podniosłem się z pozycji klęczącej i patrząc na chłopaka kątem oka zlustrowałem jego wygląd. Czarne, opinające jego nogi rurki, biała koszula i granatowy krawat, a na to wszystko płaszcz. Nie wiedziałem, że potrafi się tak dobrze ubrać. 

Czułem jak Ryan obraca się za mną, ale nie rusza się z miejsca i tylko przygląda mi się uważnie. Zacząłem wkładać brudne naczynia do zmywarki, podczas gdy poczułem jego obecność za sobą. 

- Nie było Cię dziś w szkole. - Stwierdził a ja tylko wywróciłem oczami. 

- I co z tego? - Uniosłem brew wracając do salonu aby posprzątać resztki okruszków z podłogi. - Od kiedy Cię to obchodzi?

- Byłeś z Gibsonem? - Uniosłem brwi w zaskoczeniu nie mając pojęcia dlaczego nagle interesuje go moje życie. Jakby, zawsze miał je w dupie, a nawet gardził z niego. - Jesteście razem?

- Że co proszę? - Obróciłem się do niego zaciskając lekko szczękę.  - Żartujesz sobie ze mnie? - Ten człowiek stawał się coraz bardziej uciążliwy niż wcześniej. Miałem nadzieję, że siostra Brook'a uratuje mnie z opresji i zabierze stąd tego przygłupa.

- Zadałem normalne pytanie, nie rozumiem czemu się wściekasz?

- Może dlatego, że ci nie ufam? - Uniosłem brew podchodząc bliżej niego. - Twoje zachowanie odbiega od zachowania osoby, której powinienem ufać, więc bądź łaskaw i po prostu usiądź i czekaj - warknąłem, a Beaumont o dziwo zrobił to, o co go poprosiłem nie odzywając się przez dłuższy czas. 

Masz szczęście Beaumont, masz cholerne szczęście...

Gdy salon był posprzątany postanowiłem zmierzyć się z ciężarem ciała swojego przyjaciela i zanieść go do jego sypialni, co nie było proste. Pokój blondyna był na piętrze, a masa jego ciała najmniejsza nie była, więc miałem podwójne wyzwanie. Czując na sobie wzrok Ryana włożyłem jedną dłoń pod kolana chłopaka, a drugą umieściłem pod jego barkami. 

- Może ... 

- Nie, dziękuję - warknąłem unosząc z trudem ciało zielonookiego chwilę później ruszając w stronę schodów. - Od jutra chodzimy na siłownie Wyatt - szepnąłem sam do siebie wchodząc stopień po stopniu.

Jakimś cudem udało mi się dotrzeć do odpowiedniego pokoju. Położyłem Brook'a w wygodnej pozycji i okryłem go kołdrą. Przypominając sobie, że jestem bez spodni postanowiłem na moment pożyczyć się dresów od przyjaciela, które wisiały na oparciu obrotowego krzesła. Wsunąłem je na biodra i zawiązałem sznurek, aby materiał nie zsuwał mi się z ciała. Wystarczyło, że nogawki były zdecydowanie za długie. 

Biorąc głęboki oddech zdecydowałem się zejść na dół i grzecznie zebrać do domu, aby nie musieć znosić dłużej obecności Beaumont'a. Samo widywanie go w szkole to było za dużo. Gdy tylko pojawiłem się w salonie wzrok brązowookiego skupił się na mnie. Zabrałem z kanapy swoją bluzę i odwracając się napięcie udałem się ku wyjściu. 

- Gdzie idziesz? - Czy ten kretyn nie może się ode mnie odczepić? Nic mu nie zrobiłem, a wręcz poprosiłem, żeby nie próbował nawiązywać ze mną jakiegokolwiek kontaktu. Niestety jak zwykle zrobił mi na przekór. 

- Wracam do domu - westchnąłem schylając się w celu założenia butów. Cały czas czułem na sobie jego przenikliwe spojrzenie przyprawiające mnie o dreszcze. 

- Odwieźć Cię? - Uniósł brew, a ja powstrzymałem się od wybuchnięcia śmiechem. Czy on się dobrze czuje? Mam do czynienia z klonem Beaumont'a, a może to ukryta kamera? 

- Spacer dobrze mi zrobi - fuknąłem zarzucając na ramiona kurtkę. - Poza tym z tego co wiem, masz randkę - wywróciłem oczami i odkluczyłem drzwi chcąc wyjść. 

- Nalegam - nagle jego nastrój zmienił się z spokojnego na zirytowany, a w jego oczach dostrzegłem zalążki furii. Czyżby Król nie mógł znieść tego, że ktoś mu się sprzeciwia? 

- Daj spokój Ryan - zignorowałem go i po prostu wyszedłem zamykając za sobą drzwi. - Palant - skomentowałem rozdrażniony wychodząc z posesji na chodnik. 

Mając nadzieję, że przeżyję resztę dnia w spokoju udałem się do domu. 

Teraz symbolicznie wlatuje rozdział, który miał pojawić się wczoraj. Mam nadzieję, że się podoba. Dziś wieczorkiem powinien wpaść jeszcze jeden, ale nie jestem stuprocentowo pewna czy się wyrobię. 

Życzę Wam miłego dnia x

25 gwiazdek + 15 komentarzy = następny rozdział

school exchange  • randy • sacklyn   •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz