11:11

134 12 3
                                    

ciąg dalszy...

Zostawiłem swój samochód na uboczu drogi i zamykając go ruszyłem parkową uliczką, z której później zszedłem, żeby wejść w gęstwinę drzew. Było spokojnie, tak jak chciałem. Potrzebowałem do szczęścia tylko i wyłącznie samotności. Moje myśli wciąż krążyły wokół sytuacji, w której się znalazłem i nie wiedziałem jak z niej wyjść żeby żadna z bliskich mi osób nie została skrzywdzona.  

To popaprane, że będąc uważanym za totalnego egoistę i narcyza, co z resztą jest po części prawdą, zdarza mi się myśleć o kimś więcej niż tylko samym sobie. Cały czas przed oczami miałem niskiego blondyna z uroczym uśmiechem i niebieskimi oczami, który został już wystarczająco przeze mnie zraniony i nie zasługiwał na dodatkowe cierpienie z mojego powodu. 

Chodząc tak od drzewa do drzewa rozmyślałem nad różnymi rzeczami nucąc pod nosem piosenki, których tekst akurat sobie przypomniałem. Powietrze było dość chłodne tego dnia i nieprzyjemnie mroziło mi policzki i burzyło ład na głowie. 

Spojrzałem na ekran swojego telefonu odruchowo chcąc dowiedzieć się, czy kogoś jeszcze interesuje moja osoba, która i tak już wzbudzała duże zainteresowanie. Kilka wiadomości na Istagramie i Messeneger'ze powodowały, że po raz kolejny miałem ochotę po prostu schować to urządzenie do kieszeni spodni, albo nawet wrzucić je do płynącego obok strumyka. Mój wzrok zatrzymał się jednak na godzinie. 

11:11 pm. 

Niby cztery te same cyfry, ale wywołały uśmiech na mojej twarzy i jedno z bardziej przyjemnych wspomnień...

- Andy, gdzie jesteś?! - Wrzasnął  mały Ryan poprawiając zsuwającą mu się z ramienia żółtą, przeciwdeszczową kurtkę. - Moja mama woła nas do domu! - Powiedział chłopiec, którego ciemne, brązowe loki co chwilę wpadały do oczu. - Zrobiła pierniczki! - Dodał wiedząc, że wiadomość o jego ulubionych przysmakach zachęci przyjaciela do opuszczenia kryjówki. 

- Buuuuu! -  Usłyszał równie piskliwy co uroczy krzyk tuż za sobą. Mimo, że nie przestraszył się to odskoczył lekko w bok nie chcąc robić niższemu od siebie blondwłosemu chłopcu przykrości. - Znowu Cię wystraszyłem! Ha-ha-ha - zaśmiał się Andy zaczynając tańczyć taniec radości z naciągniętym na głowę kapturem, który i tak niewiele pomógł. Jego włosy były mokre od deszczu, który zaczął padać w trakcie ich zabawy w chowanego. Z pojedynczych pasm strużkami spływała woda kapiąc na nos i policzki blondynka. 

- Taaa - żachnął się młody Beaumont. - Znowu - dodał po chwili zerkając na roześmianego przyjaciela. - Jak za chwilę nie będziemy w domu moja mama się wkurzy -  odparł brązowowłosy. - I nie dostaniemy ciastek. 

- To co tak stoisz - uniósł brew Fowler łapiąc przyjaciela za rękę trochę większą od tej jego. - Trzeba było tak od razu. 

***

Zaraz po wejściu do domu i osuszeniu się dwójka chłopców usiadła pod jednym kocem na kanapie w salonie kładąc między sobą miskę z ciastkami zrobionymi przez Panią Beaumont. Byli w trakcie oglądania swoich ulubionych bajek kiedy Ryan spojrzał na tarczę ściennego zegara i powiedział. 

- 11:11 - spojrzał swoimi brązowymi oczami w oczy blondyna zajadającego ciasteczko. Fowler nie rozumiejąc o co chodzi w uroczy sposób zmarszczył nosek. - Pomyśl życzenie głupi. 

- Ej! - Oburzył się Andy, na co Rye zachichotał. - Nie jestem głupi!

- Pomyśl w końcu to życzenie i zamknij oczy - odparł Beaumont przymykając swoje powieki, dzięki czemu Andy zrobił to samo zaciskając piąstki. 

- Już? - Zapytał po chwili blondyn otwierając po chwili ciszy jedno oko.

- Mhm - kiwnął głową. - Jeśli oboje pomyśleliśmy o tym samym to znaczy, że w przyszłości się spełni.

- Skąd będę wiedział, że pomyślałeś o tym samym - zmarszczył brwi Fowler chichocząc. 

- Tego do końca nie wiem - westchnął Rye. - Widziałem to na jakimś filmie i chciałem spróbować - powiedział zawstydzony, na co blondynek uśmiechnął się od ucha do ucha. 

- Jestem pewien, że oboje będziemy wiedzieć kiedy to się spełni - powiedział spokojnie Andy kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela. - Jesteśmy przyjaciółmi i już zawsze nimi będziemy. 

Tego wieczoru chłopcy zasnęli przytuleni do siebie na kanapie w salonie. Obaj mieli nadzieję, że pomyśleli to samo życzenie i dzięki temu ich przyjaźń nigdy się nie skończy, ale przecież to tylko dzieci. Człowiek zmienia się wraz z wiekiem. Nienawidzi kogoś, kogo kochał. Przyjaźni się z kimś, kogo wcześniej skrycie nienawidził.  

Rye nie mógł ukryć uśmiechu przechadzając się między drzewami. W dalszym ciągu chciał się dowiedzieć co siedziało wtedy w głowie blondwłosego chłopca, dla którego wtedy był najważniejszy. Schował telefon do kieszeni zatrzymując się obok stawu, do którego udało mu się dotrzeć w tym czasie. Zamknął oczy biorąc głęboki oddech. Chciał wszystko naprawić, zmienić, odbudować. Miał nadzieję, że powiedzenie głupiego życzenia w myślach mu pomoże. 

- 11:11. 

Przepraszam, że musieliście tyle czekać na ten rozdział. Mam nadzieję, że nie zawaliłam :)))

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 20, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

school exchange  • randy • sacklyn   •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz