beaumont, jest akcja

275 38 24
                                    

Rozdział postanawiam wrzucić trochę szybciej i jest on dedykowany addie_69 która po raz kolejny sprzedała mi motywacyjnego kopa w tyłek i zrobiła mi spam w komentarzach pod rozdziałem. Dziękuję Ci i miłego czytania x

- Wszystko w porządku Rye? - Blondyn po raz kolejny ponowił pytanie, a ja przez moment zastanawiając się nad odpowiedzią zdążyłem zebrać wszystkie swoje rzeczy jakie leżały na mojej ławce i wrzucić je do plecaka. - Rye... 

- Tak - przerwałem chłopakowi odrobinę zbyt nerwowo, w wyniku czego zmarszczył brwi. - J-ja po prostu - spojrzałem chłopakowi w oczy, które w świetle dnia były bardziej błękitne i przejrzyste niż kiedykolwiek. - Muszę już iść - powiedziałem zdawkowo odwracając wzrok. - Do jutra Andy - nie dając chłopakowi dojść do słowa po prostu skierowałem się w stronę drzwi szybko opuszczając klasę. 

Po jaką cholerę wracasz do tego, co było?! Dlaczego nie możesz przestać o tym myśleć? 

Zabierając z szafki torbę ze sportowymi rzeczami zamknąłem ją głośno trzaskając drzwiczkami. Przemknąłem przez ogromny hol wychodząc na szkolny dziedziniec prosto do swojego samochodu. W napływie złości trzasnąłem drzwiami od strony kierowcy jednocześnie uderzając dłonią w kierownice. Tym razem to ja nawaliłem, zawsze to ja nawalam zamiast zachowywać się jak człowiek. 

W momencie, w którym miałem wyjeżdżać ze szkolnego parkingu mój telefon zaczął dzwonić, a na ekranie pokazał się nieznany numer. Westchnąłem cicho wiedząc, kim może okazać się rozmówca i na włączonym silniku postanowiłem odebrać ten pieprzony telefon, który nagle zaczął denerwować mnie samym swoim istnieniem. 

- Czego - warknąłem do słuchawki czując jak samoistnie w moich żyłach krew zaczyna wrzeć. 

- Może trochę grzeczniej dzieciaku - po drugiej stronie rozbrzmiał echem roznoszący się mocny, męski głos. - Nie interesuje mnie to, gdzie teraz jesteś. Widzę cię za 15 minut tam gdzie zawsze. 

- Nie ma mowy Tyler - powiedziałem pewniej zaciskając jedną dłoń na kierownicy. - Wypisuję się z tego, nie będę nic więcej dla Ciebie robić - syknąłem, a w odpowiedzi usłyszałem głośny, sarkastyczny śmiech.

- Żarty zostaw sobie na inną okazję - prychnął mężczyzna. - Cały czas jesteś mi coś winien - odparł spokojnym tonem, co w tym momencie działało na mnie jak czerwona płachta na byka.

- Nie ja, tylko mój pieprzony ojciec! - Wydarłem się do słuchawki tracąc nad sobą panowanie. Moja przeszłość była mroczna i pełna ostrych zakrętów. Starałem się wszystkie te rzeczy trzymać z dala od ludzi ze szkoły. Coraz mniej miałem wokół siebie osób, którym mógłbym zaufać, więc miałem tylko nadzieję, że nic co zrobiłem lub czego nie zrobiłem nie odbije się na ludziach z mojego otoczenia. 

- Mam ci przypomnieć gdzie jest teraz twój tatuś? - Zaśmiał się gorzko, a we mnie po raz kolejny zagotowało się do tego stopnia, że gdybym mógł rozniósłbym własny samochód w drobny mak. - No właśnie. Ty jesteś jego synkiem, więc ciągniesz za sobą całe gówno, w które wpakował się twój tatulek i nie obchodzi mnie jak bardzo będziesz teraz szczekać. Masz robić co ci każę inaczej ten piękny farbowany blondynek poczuje jak to jest być ruchanym z każdej strony. 

W momencie coś we mnie pękło. Oni mnie śledzili, wiedzieli o wszystkim co się dzieje w moim życiu, a co za tym idzie wiedzieli o wszystkich osobach, z którymi rozmawiam i na których mi zależy. Andy zawsze był dla mnie ważny, był cały czas nawet wtedy, kiedy traktowałem go jak śmiecia. Chciałem wrócić do tego co było, ale teraz widzę, że gdybym to zrobił naraziłbym blondyna na niebezpieczeństwo. Byliśmy przyjaciółmi, no właśnie. Byliśmy. 

- Nie zrobisz mu nic - mięśnie na mojej szczęce napięły się, a ja sam zacisnąłem dłoń na fotelu, ponieważ od kierownicy zaczęły robić mi się odciski i otarcia. - Nie masz prawa, on nie ma z tym nic wspólnego. 

- Wystarczy, że buja się z Tobą i cierpi tak samo jak ty albo nawet bardziej - przez słuchawkę telefonu mogłem poczuć jak Tyler uśmiecha się złowieszczo. Nie mogłem mu pokazać, że się boję i stosować się do poleceń tak, żeby nikt inny poza mną nie ucierpiał, a już w szczególności Andy. 

Nie jestem wart niczyjego cierpienia, a już w szczególności tego blondyna, który najwyraźniej cały czas trzyma kawałki mojego serca w garści. 

ANDY'S POV

W momencie, kiedy Rye zostawił mnie samego poczułem pustkę, a zaraz potem ogarnął mnie smutek. Cały czas ignorował mnie, a gdy się obudził zaczął zachowywać się jeszcze dziwniej. Skrzyżował nasze spojrzenia, dzięki czemu przeszedł mnie dreszcz taki, jaki czułem kiedyś będąc przy nim. Chciałem złapać go za rękę i zatrzymać, ale ciało odmówiło. Zostałem sam w pustej klasie nie wiedząc co zrobić i co myśleć. 

- Nawet nie próbuj tego robić Andy - szepnąłem sam do siebie zagryzając wargę próbując usilnie powstrzymać łzy. Obiecałem sobie, że nie poczuje do niego nic więcej, nasza przyjaźń była i jest w moich oczach skreślona. 

Czy na pewno? 

Szybko opuściłem szkołę, w której cały czas czułem obecność bruneta. Przechodząc obok jego szafki czułem zapach perfum, których używa najczęściej. Znaczy, wydawało mi się, że to wszystko czuję. Tak naprawdę byłem sam, pusty korytarz, zero uczniów czy nawet nauczycieli. 

Tylko ja i moje rozbiegane myśli. Moje uczucia po raz kolejny zostały wystawione na próbę, wmawiałem sobie, że nic nie czuje, ale jak było naprawdę? Chciałem, żeby było jak dawniej? Nie umiałem tego ocenić, ale każda najmniejsza myśl była kierowana ku jednej osobie. Zdecydowanie nie powinno tak być. 

Kogo ty oszukujesz? Jesteś pewien, że wciąż to dla ciebie nic nie znaczy i nigdy nie znaczyło? Jasne....

Jak najszybciej umiałem wyszedłem ze szkoły kierując się w stronę parku, który w większej części bardzo dobrze znałem. Nie byłem w stanie wrócić do domu, więc zostało mi jedynie poszukanie jakiegoś miejsca, gdzie będę mógł wszystko przemyśleć. Krocząc środkiem chodnika poczułem wibracje swojego telefonu, który dawał mi znać o nowej wiadomości. 

Jak się okazało była ona od Brooklyna. 

Od: Brook 
Jak tam stary? Już po wszystkim?

Nie chciałem być chamski wobec swojego najlepszego przyjaciela, ale z drugiej strony potrzebowałem kogoś, kto mógłby mnie wysłuchać. Bez zastanowienia zacząłem wystukiwać na klawiaturze krótką wiadomość. 

Do: Brook

Tak, już po. Robisz coś wieczorem? 

Od: Brook 
Nie mam planów, więc liczę na to, że nadrobimy ostatnie kilka dni. Mam ci sporo do powiedzenia ^_^

Do: Brook
W takim razie będę wieczorem pizdo ;) kup jakieś jedzenie bo inaczej nie mam po co ruszać dupy

Od: Brook
Pizdą to jesteś ty gnoju :* i żarcie sam zafunduj skoro jesteś tak śmiertelnie głodny. Szkoda mi hajsu na Ciebie pasożycie. 

Do: Brook
Wreszcie nauczyłeś się interpunkcji. No proszę! Czyli jednak szkoła na coś się przydaje. Ucz się ucz, a za niedługo będziesz wiedział przez jakie 'h' piszę się 'huśtawka' ;)

Od: Brook
Właśnie mi to napisałeś... No wiesz co?! Psujesz całą zabawę...

Do: Brook 
Do zobaczenia wieczorem dzbanie pospolity ;))))))

Od: Brook 
Lecz się na nogi bo na głowę już za późno.

Uśmiechnąłem się mimowolnie chowając urządzenie do kieszeni i kompletnie bez celu udałem się w tą mniej odwiedzaną część parku. Muszę być tylko ja i moje myśli. 

Chociaż pewnie wolałbyś, żeby był przy Tobie ktoś, kto ci te myśli zaśmieca.

Rozdział bez ładu i składu, ale postaram się dziś dodać jeszcze jeden. Od tego momentu akcja nabiera tępa kochani, więc trzymajcie się mocno i dawajcie mi znać czy moje wypociny się podobają. 

do wieczorka x

school exchange  • randy • sacklyn   •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz