run and hide

324 55 11
                                    

Moje serce waliło jak oszalałe, podczas gdy Ryan delikatnie muskał moje usta. Oderwaliśmy się od siebie kiedy nam obu zabrakło powietrza. Pozostając blisko siebie patrzyliśmy sobie w oczy nie wiedząc co powiedzieć. 

Nasze oddechy mieszały się ze sobą wylatując z naszych ust w postaci obłoczków pary. Robiło się coraz chłodniej, a ja nie miałem na sobie żądnej kurtki. Zacząłem dygotać gdy do mojego ciała dotarła wilgoć znajdujących się pode mną liści. 

- Muszę już wracać Rye - szepnąłem speszony czując jak uważnie mi się przygląda. - Naprawdę. 

- Tak jasne - kiwnął lekko głową i podniósł się chwilę później wyciągając w moją stronę dłoń, aby pomóc mi wstać. 

W niezręcznej ciszy podniosłem się ze sterty mokrych liści spuszczając wzrok w dół. Czułem na sobie spojrzenie bruneta, które skanowało uważnie całe moje ciało. Nie miałem pojęcia co robić. Odejść czy coś powiedzieć? Moje wargi nadal płonęły po wcześniejszych pocałunkach, cały czas czułem na sobie usta chłopaka i miałem nieodpartą chęć poczuć to jeszcze raz.

- Andy - poczułem szturchnięcie w ramie, a zaraz potem moja głowa wystrzeliła do góry spotykając się z pytającym spojrzeniem Beaumont'a. - Pytałem czy odprowadzić Cię do domu. 

- Emm - zawahałem się. - N-nie, dzięki. Mam niedaleko, dam sobie radę  - wsunąłem dłonie do lekko wilgotnych spodni. 

- Jak chcesz, ale chociaż weź moją bluzę - uśmiechnął się lekko wręczając mi swoją bluzę za kapturem samemu zostając w t-shircie. 

- Nie chcę mieć Ciebie na sumieniu jak się rozchorujesz - mruknąłem i zrobiłem krok w tył. 

- A ja Ciebie - powiedział niższym niż wcześniej głosem i przysunął się do mnie wciskając mi w ręce bordową bluzę. - Weź i nie marudź. 

Westchnąłem cicho nie chcąc się dłużej sprzeczać i po prostu założyłem na siebie materiał, który odstawał w pewnych miejscach i był zdecydowanie za długi. Byłem drobną, niską kulką, na której wszystko wisiało głównie przez to, że lubiłem ukrywać kształt swojego ciała. Nie byłem do niego w pełni przekonany mimo, że z anoreksji udało mi się jakoś wyjść i tak obrzydzenie do samego siebie w jakimś stopniu zostało.

- Ładnie ci - zlustrował mnie wzrokiem i uśmiechnął się. - Możesz ją zatrzymać, na Tobie leży jutro. 

- Dzięki -szepnąłem zawstydzony. - Muszę już iść, cześć. 

Obróciłem się napięcie i po prostu uciekłem chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Miałem nadzieję, że to co między nami zaszło zostanie tylko i wyłącznie w pamięci mojej i Ryana. Nie chciałem, aby ktokolwiek dowiedział się o tym, że swój pierwszy pocałunek przeżyłem ze swoim największym wrogiem. 

Ryanem Beaumontem. 

Przepraszam, że objętość rozdziału nie jest zadowalająca, ale aktualnie nie jestem w nastroju ani kondycji do pisania i ciężko jest mi się zmotywować do napisania czegokolwiek. Wiem, że zepsułam ten rozdział, przepraszam. 

Postaram się Wam to jakoś wynagrodzić i napisać coś na wieczór.

love x

school exchange  • randy • sacklyn   •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz