*przepraszam Was za kilkudniową nieobecność, ale ostatnio brakło mi czasu na pisanie*
Brook's perspective
Podniosłem się z łóżka o dość wczesnej godzinie. Jak się później okazało po raz pierwszy od bardzo dawna wstałem przed budzikiem. Rzadko kiedy udawało mi się tego dokonać bo mimo wszystko jak każdy nastolatek lubiłem spać.
Mając więcej czasu niż zazwyczaj podniosłem się z łóżka i z pierwszymi lepszymi ubraniami w ręce udałem się do łazienki, aby wziąć prysznic. Zamknąłem drzwi na klucz, aby mama, która jeszcze jest w domu nie wparowała przypadkiem do środka i zdejmując z siebie koszulkę oraz bokserki odpuściłem ciepłą wodę w kabinie i stanąłem pod gorącym strumieniem.
Przez moją głowę przelatywało dużo różnych myśli. Zdecydowanie prysznic to był najlepszy moment na rozmyślania, gorąca woda spływająca po ciele relaksowała powodując, że na moment człowiek tracił poczucie czasu.
- Brook! - Usłyszałem pukanie w drzwi, a zaraz potem donośniejszy głos mojej rodzicielki.
- Tak mamo? - Uniosłem brew i na moment zakręciłem lecącą wodę, aby nie musieć krzyczeć.
- Jak długo jeszcze będziesz okupował łazienkę bo chcę się pomalować - zaśmiałem się cicho i pokręciłem głową z rozbawienia.
- Daj mi 10 minut, już wychodzę - nie czekając na odpowiedź odkręciłem ponownie wodę dokańczając wcześniejszą czynność.
Po chwili wyszedłem z kabiny sięgając od razu po ręcznik, który owinąłem wokół bioder. Wziąłem jeszcze jeden dodatkowy aby wysuszyć nim lekko wilgotne włosy i zabierając swoje ciuchy zwolniłem pomieszczenie kobiecie, która wpadła do środka niczym tornado zatrzaskując za sobą drzwi.
Moja mama zawsze była dla mnie piękną kobietą niezależnie od tego czy nakłada coś na twarz czy też nie. Nigdy nie rozumiałem fenomenu polegającym na coraz większej sztuczności i zakrywaniu swojego naturalnego piękna przez płeć żeńską.
Zamknąłem za sobą drzwi od pokoju i narzuciłem już na osuszone ciało wybrane wcześniej obrania, ułożyłem włosy i można by rzec, że byłem gotowy, ale wciąż miałem zbyt dużo czasu. Napisałem do Andy'ego który od wczoraj się nie odzywał, co w jego przypadku było naprawdę dziwne. Nie chciałem niepotrzebnie panikować, ale coś było nie tak.
Andy's perspective
Po powrocie do domu nie mogłem zasnąć chociaż bardzo chciałem. Po mojej głowie krążyły miliony myśli związane z rozwodem, Ryanem i tym nieszczęsnym pocałunkiem. Nie wiedziałem co myśleć o tym wszystkim bo jeszcze dzień wcześniej zabijał mnie wzrokiem przy każdej możliwej okazji, a wczoraj stał się osobą, z którą przeżyłem swój pierwszy pocałunek.
Nadal nie dociera to do mnie, że całowałem się z chłopakiem, którym jest akurat Rye. To wszystko tak dziwnie wygląda, a co dopiero brzmi w moich ustach. Całowałem Ryana, a raczej on mnie. Nierealne. Miałem nadzieję, że to tylko głupia iluzja, z której zaraz się wybudzę.
- Andy, czemu nie wstajesz? Zaraz zaczynasz lekcje? - Odwróciłem głowę w stronę rodzicielki, która wparowała bez pukania do mojego pokoju ubrana już w strój służbowy. Od momentu, kiedy wróciłem do domu zdążyłem gorzej się poczuć. Targały mną dreszcze, a nos był zatkany, przez co miałem dodatkowe trudności z oddychaniem. Jakby sama astma mi nie wystarczyła. - Wyglądasz jakoś nieswojo, wszystko dobrze synku? - Ze zmartwionym wyrazem twarzy usiadła obok mnie i złapała mnie za rękę.
- Źle ... się - odpowiedział jej mój świszczący oddech, a ja gwałtownie sięgnąłem po inhalator zaciągając się nim kilka razy. - Źle mi się oddycha i strasznie mi zimno -czułem jak moje czoło po raz kolejny zalewa pot, i na zmianę uderzają we mnie gorąco i zimno.
- Ty masz gorączkę Andy - westchnęła bezsilnie sprawdzając dotykiem dłoni temperaturę. - Jesteś rozpalony. Pójdę na dół poszukać lekarstw dla Ciebie i zaraz je przyniosę. Potem muszę iść - powiedział prawie bezgłośnie, a ja tylko kiwnąłem głową bardziej naciągając na siebie kołdrę.
Po jakimś czasie od wyjścia mamy usłyszałem powtarzający się dwa razy sygnał otrzymanej wiadomości. Spojrzałem na wyświetlacz, na której wyświetliła mi się treść.
Od: Brooky
Stary, wszystko w porządku? Gdzie jesteś?Od: 345 *** ***
Dlaczego nie ma cię w szkole? Zrobiłem coś nie tak? - Rye
W pierwszej kolejności skupiłem się na wiadomości od Ryana. Skąd on ma mój numer. Nie dawałem mu go, Brook też by tego nie zrobił, więc o co w tym chodzi? Pokręciłem tylko głową i wziąłem urządzenie do ręki odblokowując je.
Do: Brooky
Nie będzie mnie dziś w szkole :c jestem chory...
Do: 345 *** ***
Skąd masz mój numer Rye?
Nie musiałem długo czekać aby otrzymać odpowiedź od obojga.
Od: Brooky
Ouch, to słabo ;-: przyjdę do Ciebie po angielskim, dotrzymam ci towarzystwa x
Od: 345 *** ***
Od Brooka, dlaczego nie ma Cię w szkole?
Jak to od Brooka? Zmarszczyłem brwi nie odpowiadając już chłopakom, ponieważ do pokoju weszła moja mama z kubkiem parującej herbaty i kilkoma lekami, które miałem zażyć.
- Niestety Andy nie mam możliwości zostać z Tobą dłużej bo muszę już jechać - westchnęła i ucałowała mnie w czoło. - Napiszę z pracy wiadomość do Twojego wychowawcy, że jesteś chory. Będziesz miał jak nadrobić materiał?- Tak mamo - uśmiechnąłem się lekko poprawiając lepiącą mi się do czoła grzywkę. - Brook przyjdzie do mnie po lekcjach z notatkami. Leć już bo się spóźnisz, dam sobie radę.
- Mimo wszystko się martwię - pogłaskała mnie po policzku, a ja tylko posłałem rodzicielce zmęczony uśmiech. - Jakby coś się działo to dzwoń. Jeśli do wieczora nic się nie poprawi to jedziemy do lekarza.
- Zgoda, ale teraz już uciekaj. Nie możesz się spóźnić - lekko ścisnąłem jej dłoń. - Dam sobie radę - zapewniłem.
Chwilę później słyszałem jak drzwi frontowe się zamykają, a dom ogarnia głucha cisza. Nie chcąc zwlekać z przyjęciem pierwszej dawki antybiotyku wziąłem do ust naraz wszystkie tabletki i popiłem ciepłą już herbatą. Następnie położyłem się okrywając całe ciało szczelnie kołdrą. Nie trzeba było długo czekać aż moje oczy zamknęły się, a ja sam odpłynąłem.
Po chwilowej nieobecności witam weekend rozdziałem. Dziś pojawi się jeszcze jeden, ale nie wiem dokładnie o której. Jeśli do 18 nic tu nie wpadnie to rozdział będzie dopiero późnym wieczorem.
35 gwiazdek + 25 komentarzy = nowy rozdział!
CZYTASZ
school exchange • randy • sacklyn •
FanfictionTen dupek zrobi wszystko żeby mi dogryźć! Nienawidzę go z całego serca! Podły, zarozumiały, egoistyczny i zapatrzony w sobie furiat, który ewidentnie zatruwa mi życie doprowadzając do cholernych łez. Łez, których nikt nie powinien widzieć, a w szcze...