*macie odrobinę bardziej gorący rozdział na życzenie pewnej uroczej duszy*
Nie tak gorący jaki byście chcieli, ale to jeszcze nie ten moment.
Enjoy x
Cały czas czułem fale gorąca zalewające moje ciało. Co chwilę zasypiałem i budziłem się, miałem wrażenie, że w kącie mojego pokoju ktoś stoi, ale sądząc po zbyt wysokiej temperaturze były to po prostu halucynacje. Dygotałem z zimna mimo, że bylem z każdej strony szczelnie owinięty kołdrą i dodatkowymi kocami, które miały dawać mi ciepło.
Przekręciłem się po raz kolejny na łóżku nie mogąc zasnąć. Przespałem kilka godzin a Brooka nadal nie było. Miał zerwać się z dwóch godzin wf-u i przyjść do mnie, a jego nadal nie ma i wątpię, że przyjdzie. Może wypadło mu coś ważnego. Nie miałem siły ani wstać, ani nawet sięgnąć po laptopa, więc po prostu wierciłem się na łóżku nie mogąc znaleźć miejsca.
Podskoczyłem na dźwięk telefonu, który zaczął dzwonić pod poduszką. Odkaszlując chwyciłem urządzenie i zmarszczyłem brwi widząc wyświetlający się na ekranie nieznany numer. Zazwyczaj dzwonił do mnie Brook lub mama, wobec tego nie widziałem sensu, żeby odbierać jeśli nie znałem numeru. Pewnie pomyłka.
- Co do cholery? - Warknąłem mocno zachrypniętym głosem, gdy sygnał ponownie rozniósł się po pokoju, a ja odebrałem telefon wywracając oczami. - Kimkolwiek jesteś, czego chcesz? - Powiedziałem mocno zachrypniętym głosem, a chwilę później głośno kichnąłem.
- Dlaczego zrzucasz połączenia ode mnie Andrew - słysząc w słuchawce dobrze znany mi głos poczułem ciarki na całym ciele i bynajmniej nie były to dreszcze spowodowane chorobą. - I dlaczego nie było Cie w szkole?
- Nie wiem, może dlatego, że mam Cię dość? - Fuknąłem sarkastycznie i wywróciłem oczami patrząc w okno. Zmarszczyłem brwi widząc pruszący za oknem śnieg. Była połowa listopada, a temperatura na zewnątrz była zbliżona do tej zimowej aury, w której mroźne powietrze szczypie Cię w policzki, usta pierzchną, a dłonie kostnieją, żeby uświadomić Cię, że nadszedł ten czas, w którym musisz założyć coś więcej niż kurtkę. - Z resztą - pokręciłem głową wyrzucając z niej wszystkie niepotrzebne myśli. - To nie Twój interes Rye, nie jesteś moją nianią.
- Zapytałem tylko bo zazwyczaj jesteś sumiennym uczniem - mruknął sarkastycznie, a ja prychnąłem. Jak ten człowiek potrafi doprowadzić mnie do szału. - Pewnie potrzebujesz odpisać lekcje, więc chciałem zapytać czy nie przynieść ci zeszyty z dzisiejszych zajęć.
Moje oczy w momencie rozszerzyły się do wielkości spodków. Kopara dosłownie opadła mi do ziemi, a ja w trwałem w bezruchu nad telefonem. Przestawiłem rozmowę na tryb głośnomówiący i zmarszczyłem brwi.
- Gdybym Cię nie znał może bym uwierzył - powiedziałem bez jakiegokolwiek przekonania. Ja naprawdę mu nie ufam.
A jednak pozwoliłeś mu się pocałować.- Powinieneś mi wierzyć Andy - powiedział poważnie, a ja zamilkłem spuszczając wzrok na swoje dłonie. Rye nigdy w moich oczach nie wydawał się wiarygodny, ale jak każdy, przystojny chłopak miał w sobie coś, co nie pozwalało oderwać od niego wzroku. - Halo? Andy? Żyjesz tam?
- T-tak, jasne - mruknąłem cicho przeczesując dłonią grzywkę. - Rye naprawdę nie rozumiem dlaczego tak nagle się mną interesujesz i jeśli to jest kolejna zabawa uczuciami to ja się w to nie mieszam - wyrzuciłem z siebie zdenerwowany przez co dopadł mnie naprawdę ostry kaszel.
CZYTASZ
school exchange • randy • sacklyn •
FanfictionTen dupek zrobi wszystko żeby mi dogryźć! Nienawidzę go z całego serca! Podły, zarozumiały, egoistyczny i zapatrzony w sobie furiat, który ewidentnie zatruwa mi życie doprowadzając do cholernych łez. Łez, których nikt nie powinien widzieć, a w szcze...