25.

119 6 6
                                    

Kilka dni minęło mi naprawdę szybko. Nim się obejrzałam, był już 8 sierpnia.

Leżałam na hamaku, wiszącym pomiędzy dwoma dużymi i mosiężnymi drzewami. Powiesiłam go w tym miejscu jakiś czas temu i wiedziałam, że była to dobra decyzja.

- Tu jesteś. - usłyszałam nad uchem.

Zdjęłam okulary z oczu, obdarowując moją mamę spojrzeniem. Posłałam jej szeroki uśmiech.

- Stało się coś? - spytałam i podniosłam się do pozycji siedzącej.

Kobieta oblizała wargi.

- Chciałabyś pojechać ze mną do sklepu? - uśmiechnęła się do mnie lekko.

Chwilę się zastanowiłam nad jej propozycją. Nie robiłam nic pożytecznego, więc w sumie mogłam iść.

- Pewnie.

Wstałam z hamaku. Wzięłam moje rzeczy w ręce i ruszyłam do domu z kobietą.

- Zostawię rzeczy w pokoju i się przebiorę. - oznajmiłam jej i powędrowałam szybko do pokoju.

Zostawiłam telefon i książki na biurku, szybkim krokiem podeszłam do szafy. Zanurkowałam w jej wnętrze, wyciągając z niej białą koszulkę na ramiączkach oraz szare, dżinsowe spodenki.

Poszłam do łazienki. Przebrałam się w wybrane ubrania i związałam włosy w luźnego koka, wypuszczając pasma, które lekko okalały moją twarz.

Z zadowoleniem na twarzy, opuściłam pokój. Zabrałam w międzyczasie mój telefon, który znalazł się w mojej tylnej kieszeni spodenek.

Założyłam na gołe stopy japonki z lekkim koturnem. Czarne, z kwiatem namalowanym na boku.

- Możemy już iść? - znikąd obok mnie, pojawiła się moja mama.

- Jasne. - uśmiechnęłam się. - albo poczekaj chwileczkę.

Wróciłam się do pokoju. Wzięłam materiałową torbę w rękę i wybiegłam z pokoju. Z kuchni zabrałam wodę w bidonie.

- Jestem.

Stanęłam obok mamy, czekającej na mnie. Kiwnęłam głową na tak, gdy ponownie zapytała, czy możemy iść.

Szłyśmy powoli do sklepu, oddalonego od naszego domu o dwa kilometry. Było dziś ciepło, a spacerek był dla mnie korzystny.

Słońce przyjemnie ogrzewało nasze twarze. Promienie słoneczne były widoczne z każdej odległości.

- Masz jakieś plany, co do urodzin? - zapytała po chwili, gdy minęłyśmy wejście do parku, w którym często bywałam.

Przez chwilę panowała cisza.

- Jeszcze nie. - odparłam zgodnie z prawdą. - pewnie jakaś mała impreza z rodziną i przyjaciółmi.

Mama skinęła głową.

- Oh, okej. - mruknęła po chwili. - a...ten Janek będzie? Z twoich opowiadań, widać, że się dogadujecie.

Odwróciłam głowę w jej stronę. Na twarzy kobiety pojawił się uśmiech, który próbowała ukryć.

- Oj, mamo! - zaśmiałam się głośno. - Janek to tylko kolega, nikt więcej.

- Skoro tak mówisz... - powiedziała, jednak jej twarz zdobił ciągle ten sam uśmiech.

Ugh, czasami moja mama zachowywała się jak nastolatka, jednak mi to nie przeszkadzało. W takich momentach doskonale mnie rozumiała.

Po paru minutach byłyśmy w sklepie. Chodziłam między półkami, biorąc do rąk różne słodycze.

Poszłam do działu z mięsem, gdzie tak jak myślałam, była moja mama. Podeszłam do niej i włożyłam moje łakocie do koszyka.

- Ooo, cóż za miła niespodzianka! - odwróciłam się w stronę dochodzącego głosu.

Z szerokim uśmiechem w naszą stronę zmierzała ciocia Ewa. Przytuliła mnie, mrugając do mnie. Powitała się z moją mamą, a następnie przeszła do mnie.

- Aleś ty wyrosła! - przeskanowała wzrokiem moją sylwetkę. - jaka szczuplutka! Dieta kochana? A może chłopak? Hmm?

Ciocia Ewa zawsze taka była, jednak mogłam na niej polegać. Z czym bym do niej nie przyszła, zawsze miała dla mnie jakąś radę.

- Cześć ciociu. - uśmiechnęłam się lekko, otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, jednak nie dane było mi dojść do słowa.

- Oh, daruj sobie te uprzejmości! - zaśmiała się. - co u Ciebie słychać złociutka?

- Wszystko w porządku, ciociu. - odparłam. - a u ciebie? Dawno u nas nie byłaś.

Kobieta westchnęła głośno. Jej oczy jednak śmiały się, miały wesołe iskierki, które idealnie wpasowywały się w twarz kobiety.

- Praca, kochanie. - powiedziała niechętnie. - ale co tam, żyje się dalej!

- Może wpadniesz do nas teraz? - spytała się mama.

Ciocia zastanawiała się chwilę, jednak prawie od razu się zgodziła.

- Pewnie! - radość była widzona z każdej odległości, gdy ktoś się przyglądał kobiecie.

***

Odstawiłam siatkę z zakupami na blat. Odetchnęłam z ulgą, gdy napiłam się wody.

- Ciocia Ewa? - spytał Oskar, wchodząc po cichu do kuchni.

- Mhm. - mruknęłam. - leć się przywitać.

Brat skinął głową. Wyszedł z kuchni, a ja już w tym miejscu słyszałam wesołe nawoływanie cioci.

Była jedną z najbardziej szczęśliwych i wesołych osób, jakie znałam.

Weszłam do salonu. Ciocia żywo rozmawiała z Oskarem, przy tym się ciągle uśmiechając.

Jak Boga kocham, zaczynała boleć mnie szczęka, gdy tak na nią patrzyłam.

- Chcecie coś do picia? - zapytałam, uśmiechając się lekko.

- Sok, jeśli to nie problem złociutka. - powiedziała kobieta, posyłając mi kolejny uśmiech.

- Wodę córciu.

Skinęłam głową i szybko poszłam do kuchni. Wyjęłam szklanki z szafki i wzięłam wodę oraz sok w dłonie. Szklane naczynie zostawiłam na blacie, podczas gdy sok zostawiłam na stole. Szybko wróciłam po szklanki, które chwilę później postawiłam na stole.

Wlałam wodę do szklanki i podałam je mamie, a następnie to samo zrobiłam z ciocią.

- Pójdę do pokoju. - oznajmiłam.

Schodami wspięłam się na górę, od razu wchodząc do swoje pokoju. Oparłam głowę o drewnianą powłokę.

- Sylwia? Jesteś tam? - stłumiony głos dotarł do moich uszu. Uchyliłam drzwi, zauważając Oskara.

- Ciocia cię już nie przesłuchuje? - spytałam, wpuszczając go do środka mojego małego królestwa.

Chłopak pokręcił głową we wszystkie strony.

- Można powiedzieć, że naciągnąłem prawdy. - mruknął cicho, śmiejąc się pod nosem. - a ty?

Przekręciłam oczami na drugą stronę.

- No nie ważne. - bąknął po chwili. - pójdziesz ze mną do parku? Muszę zrobić zdjęcia Paulinie, a nie chcę iść sam.

Wyjście z domu, oznacza uwolnienie się od cioci. Dobre wyjście z sytuacji.

Ciocia Ewa jest szalona i bardzo ją kocham, ale czasami jest też bardzo, bardzo natarczywa. Dosłownie.

- Zgoda.

***
Trzy rozdziały do Waszej dyspozycji. Wesołych świąt skarby🎄

Zakochana *S.P & J.D*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz