32.

84 7 6
                                    

miłego czytania kochani
proszę, napiszcie mi:
co sądzicie o rozdziale? powinny być jeszcze dłuższe czy owe mogą już być? co sądzicie o historii Sylwii?

chciałabym wiedzieć czy podobają wam się rozdziały i książka, szczerze? potrzebuje waszej motywacji xx

kocham waaaas!

Szliśmy już parę minut, a ogrodzenia parku wciąż nie było widać. Miałam nadzieję, że będzie mało ludzi, abyśmy znaleźli kawałek miejsca dla siebie.

— Ale gorąco. — poskarżyła się Ania, poprawiając okulary na nosie.
— długo jeszcze ciociu?

Kobieta pokiwała przecząco głową. Jak na swoje lata miała dużo siły i była naprawdę radosna, co tylko dodawało jej uroku.

Naprawdę...

— Jeszcze dziesięć minut i będziemy. — odpowiedziała, odwracając się w naszą stronę na moment.

Rodzice szli z przodu, dyskutując ze sobą żwawo. Za nimi poruszała się radośnie ciocia, oglądając się na wszystkie strony, później ja z Olą. A na końcu Patka, Ania i Oskar.

— Mam nadzieję... — mruknęła niemrawo ciemnowłosa, wzdychając.
— mam już dość tego chodzenia.

— Nie marudź, Ania. — wtrącił Oskar.

Westchnęłam. Kochałam tych wariatów, którzy zawsze robili coś, co momentalnie poprawiło mój humor. Byli niezawodni!

Po paru minutach byliśmy na miejscu. Odetchnęłam z ulgą, bo ciocia miała rację. Nie było tu za wielu osób, a i miejsca było w sam raz dla nas.

Park był... zniewalający, dosłownie i w przenośni. Wysokie, zielone drzewa okalane dużymi koronami dawały spory cień na miejsca, okupywane przez ludzi.

Pod drzewami mieniły się różne kolory niezwykłych kwiatów. Tak różnych, kolorowych, aż zapierających dech w piersiach.

— Pięknie tu. — skomentowałam i spojrzałam na mamę. Nasze wzroki się skrzyżowały.

Uśmiechnęłam się delikatnie w jej stronę i powróciłam wzrokiem do oglądania parku. Byłam zauroczena tym, jak pięknie tu było.

Usiedliśmy na ławce, która okazała się jedyną wolną. Ja, Olga, ciocia i rodzice rozmieściliśmy się nas drewnie, natomiast reszta okupywali trawę na kocach.

Lekki wiatr delikatnie powiewał, rozwiewając moje włosy, związane w koka na czubku głowy. Parę kosmyków wyleciało z niego, opadając na moją twarz.

— Mówiłam, że wam się spodoba!
— pisnęła podekscytowana kobieta, patrząc na nas świecącymi oczyma.
— często tu bywam, bo jest spokojnie. Nawet bardziej, niż w niektórych kawiarniach.

Musiałam przyznać rację cioci. Rzeczywiście w niektórych miejscach było głośniej, niż tutaj, co było dla mnie lekkim zaskoczeniem.

Zawsze to w parkach bywało najgłośniej. Biegające dzieci i ich rodzice krzyczący, aby byli ostrożni. Kłótnie, szczekanie psów i usłyszenie innych dzięków, wydawanych przez zwierzęta.

— Lepiej się już czujesz? — spytałam starszej siostry, gdy upewniłam się, że nikt nas nie podsłuchiwał.

Rodzice zagaili się w pogawędkę z ciocią, natomiast reszta rodzeństwa śmiała się w głos z czegoś, co najprawdopodobniej powiedziała Ania.

— Tak. — uśmiechnęła się delikatnie.
— a to wszystko dzięki tobie. Dziękuję siostra.

Przytuliła się do mnie, co również zrobiłam, obejmując ją w pasie. Byłyśmy blisko ze sobą, nie miałam z nikim takiego kontaktu, jak z Olą.

Kocham ją za to, że zawsze przy mnie była i jest, wspiera mnie, radzi i opiekuje się, niczym małym dzieckiem, którym już nie jestem.

No może jeszcze odrobinę...

— Jak wam się podoba tutaj? Może przyjedziecie jeszcze kiedyś na parę dni? — spytała ciocia, uśmiechając się.

Była sama w dużym domu, dlatego też chciała mieć nas jak najdłużej przy sobie, aby tego tak bardzo nie odczuwać.

— Myślę, że to bardzo dobry pomysł!
— mama wręcz od razu się zgodziła, gromiąc wzrokiem tatę, który również nie protestował.

— Oh, tak. — objął ciocię i mamę, śmiejąc się. — kobietek nigdy dość!
— dodał.

Nasza rodzina jest...bardzo kochająca i tolerująca. Można też dodać, że bardzo empatyczna. Nasi rodzice wychowują nas na dobrych ludzi, a i my sami staramy się nie broić.

— Cieszę się, że przyjechaliście.
— westchnęła, patrząc przed siebie. Wciąż jednak się uśmiechała. — miło mieć przy sobie osoby, które cię kochają.

— To się nigdy nie zmieni, ciociu.
— mruknął Oskar, co potwierdziliśmy.

Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy, które tworzyły ścieżki na jej policzkach.

— Dziękuję wam za wszystko, kochani. — podniosła się z ławki i delikatnie rozciągnęła mięśnie. — za chwilę wrócę, Dorota siedzi z Mariuszem na ławce.

— Ah, dobrze, ciociu. — tata wręcz chciał ją pchnąć w kierunku znajomych. — niech się rozerwie, potrzeba jej towarzystwa.

Siedzieliśmy jeszcze przez parę minut bezczynnie na ławce. Stwierdziliśmy jednak, że warto byłoby przejść się po parku i obejrzeć go z każdej strony.

Podniosłam się z ławki i rozciągnęłam lekko mięśnie, dając tym też odgłos strzelających kości.

— Pójdę po ciocię. — oznajmił Oskar i ruszył w kierunku ławki, gdzie siedzieli znajomi wraz z ciocią.

Zabrałam torbę i przewiesiłam ją przez ramię. Wyjęłam wodę i napiłam się jej, gasząc tym Saharę, która utworzyła się w moim przełyku.

Po chwili wrócił Oskar, jednak nie było przy nim cioci. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam usta, jednak nic nie powiedziałam.

— Ciocia zaprosiła swoich znajomych do domu. — odparł. — ale powiedziała, że możemy iść się przejść, a później wrócić do domu.

Kiwnęłam głową i razem z rodziną skierowałam się na drogę, prowadzącą do małej altany.

Byłam jednak na samym tyle. Czując wibracje telefonu, wyjęłam go z tylnej kieszeni spodenek, zauważając wiadomość.

Wiadomości od Janka...

Od: Janeczek <3
Bardzo za tobą tęsknię, Sylwia...

Uśmiechnęłam się, widząc jej treść. Mój humor zdecydowanie się polepszył, a to tylko przez jedną wiadomość.

Do: Janeczek <3
Ja też za tobą bardzo tęsknię :*

Wysłałam ją z dużym uśmiechem.

Zakochana *S.P & J.D*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz