Rozdział XI

46 3 0
                                    

Iris jak tylko otworzyła oczy, ujrzała stojący przed nią wieszak z kroplówką wypełnioną do połowy przeźroczystym płynem i swoją podłączoną do niej rękę.

Za wieszakiem znajdowało się sporo wolnej przestrzeni, znała te czarne panele, tak samo jak i ścianę na wprost w kolorze brudnej bieli, drewniane, czarne drzwi na jej środku.
Spojrzało w lewo i dostrzegła biurko z komputerem, następnie skierowała wzrok w prawo, stała tam ogromna szafa garderobiana.

Znajdowała się w pokoju Jacksona. Dlaczego ją tutaj zaniósł? Skoro była podłączona do kroplówki, musiał być u niej jakiś lekarz. Nie lepiej byłoby w pokoju medycznym?

Obróciła głowę na drugą stronę, tuż obok niej, zdecydowanie za blisko, leżał Jackson.
Za nim na ścianie umieszczone było sięgające sufitu, rozpostarte na całą szerokość łóżka okno, przez które widziała budynki, w których znajdowały się mieszkania klasy średniej, były takie niskie z tej wysokości, znajdowali się bowiem około środkowego piętra w bardzo wysokim wieżowcu. Nad nimi widziała wschodzące słońce, po bokach zaś fragmenty sąsiednich, bardziej wysuniętych na wprost drapaczy chmur.

Po chwili szturchnęła chłopaka, ten od razu się obudził.

- Cześć - przywitał się jak gdyby nic się nie stało.

Dziewczyna od razu odwróciła głowę w drugą stronę.

- Iris, jak się czujesz? - spytał.

Wtedy zdała sobie sprawę, że czuła się świetnie, pomimo stanu, do jakiego się wczoraj doprowadziła, nawet nie bolały ją żadne mięśnie, jedyne co to była bardzo głodna, nie pamiętała kiedy ostatnio coś jadła.

Nieodpowiedziawszy mu usiadła i odłączyła od siebie kabel, odkryła kołdrę i opuściła nogi na podłogę.

On również się podniósł, usiadł koło niej i ją objął.

Chciała mu się wyrwać, ale zbyt mocno ją przytrzymał.
Nie mając ochoty się z nim szarpać, uległa i położyła głowę na jego ramieniu.

Siedzieli tak przez chwilę aż wreszcie zdecydowała się odezwać.

- Co było w tej kroplówce? - spytała.

- Nic takiego - odpowiedział.

- Jakiś cudowny lek?

- Tylko woda.

- Tylko? - zdziwiła się.

- Byłaś bardzo odwodniona.

Było to dla niej nieprawdopodobne, żeby zwykła woda sprawiła, że zniknęły ból i złe samopoczucie.

- Pójdę po coś do jedzenia, a ty jeszcze się połóż - powiedziawszy to wstał i ruszył do wyjścia.

- Zaczekaj! - uniosła głos.

- Tak? - zatrzymał się i odwrócił w jej stronę.

- Nie spytasz mnie o to co się stało?

- Myślisz, że o tym nie wiem?

- Co? - zdumiała się.

- Wyburzyłaś ścianę w domu swojego ojca.

- I załatwiłam trzech kolesi.

- Wielkie mi co!

- Proszę?

- Inaczej by się to skończyło, gdyby naprawdę chcieli cię zabić. Pomyślałaś o tym?

- A wiesz dokąd chcieli mnie zabrać?

Esencja łezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz