Rozdział XIII

44 3 0
                                    

Iris przysunęła się bliżej skraju platformy i zanurzyła w wodzie dłoń.
Tym razem nie czuła nic niepokojącego, tylko coś znajomego, jakąś siłę.

- Zmieniła się, czuję to - rzekła.

- Raczej ty to zrobiłaś - powiedział chłopak.

- Niby jak?

- Naprawdę nie wiesz?

- Kim ty w ogóle jesteś i dlaczego mnie porwałeś?

- Dlaczego ktoś miał by cię porywać? - powiedziawszy to ziewnął i przymknął oczy.

- Nie wiem.

- Jak ci na imię?

- Nawet nie wiesz kogo porwałeś?

- Wiem, po prostu... - wymamrotał całkiem zamykając oczy.

- Co?! Gdzie ja jestem?!

Nie odpowiedział, zdawał się zasnąć.

Iris potrząsnęła go za ramiona krzycząc by się obudził, jednak ten nie zareagował.

Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu pilota, po chwili dostrzegła go leżącego na łóżku.
Niezwłocznie wstała i podeszła do niego, po czym wzięła go do rąk, znajdował się na nim tylko jeden przycisk. Następnie rzuciła się do biegu przez most w kierunku drzwi.

Jak tylko wbiegła na drugą platformę, zatrzymała się ciężko dysząc i odwróciła się do tyłu. Nie czuła się najlepiej, miała ochotę odpocząć, ale musiała jak najszybciej stamtąd uciec. Nacisnęła przycisk, a most zaczął się chować pod wodę, ruszyła więc marszem w głąb korytarza.

Był bardzo długi, ale udało się jej pokonać go w krótkim czasie, na jego końcu znajdowało się przejście, za nim zaś kolejny, dłuższy korytarz, na którego wszystkich ścianach znajdowały się wąskie przejścia, przez które było widać kolejne korytarze, nie było ani jednych drzwi.

Przeszła przez pierwsze lepsze przejście i pokonała korytarz za nim, ku jej zdumieniu znalazła się w kolejnym, identycznym.

Błądziła tak bardzo długo, jakby przez labirynt, aż natknęła się na ślepy zaułek. Była tak wyczerpana, że postanowiła wrócić do komnaty i zdać się na łaskę nieznajomego, jednak nie potrafiła znaleźć drogi powrotnej.
Czyli się zgubiła, nie było już dla niej ratunku. Włóczyła się jeszcze jakiś czas, aż chyba wróciła do tego samego zaułku. Przypadła do ściany na jego końcu i zaczęła płakać, o dziwo jej łzy nic nie zniszczyły.

Odsunęła się od niej i uważnie się jej przyjrzała, nie wyryły na niej ani jednej ryski. Nie miała pojęcia dlaczego. Może rzeczywiście to ona przemieniła wodę w tamtym basenie i straciła przy tym zbyt dużo energii? A może ta ściana była na to odporna? Nie rozumiała z jakiego powodu, ale ta druga opcja wydała jej się bardziej prawdopodobna, jakby już kiedyś słyszała coś podobnego.

Po chwili, odwróciła się z powrotem w stronę przejścia, jednak zamiast niego zastała ścianę. Może po prostu obróciła się w złą stronę? Rozejrzała się dookoła, jednak nigdzie nie było wyjścia, tylko puste ściany, bez ani jednej szpary między nimi, stała w ciasnej pułapce.

***

Grace nigdy nie była z siebie taka dumna jak wtedy. Stała za plecami siedzącego przy biurku z komputerem strażnika w pokoju kontrolnym, gdzie można było obserwować nagrania z kamer i kontrolować niektóre ściany, które były zmechanizowane. Patrzyła jak ta idiotka kładła się cała zapłakana na podłodze. Jej plan był doskonały, teraz wystarczyło tylko pójść do Archera.

Jak postanowiła, tak też zrobiła zabrała ze sobą pilot awaryjny, na którym znajdowało się mnóstwo przycisków i jak tylko weszła na platformę nacisnęła jeden z nich. Most natychmiast wysunął się z pod nienaturalnie mętnej wody, nie miała pojęcia dlaczego taka była. Bez zwlekania podbiegła do księcia i zaczęła próbować go obudzić, niestety bezskutecznie.

- Co ta dziewczyna ci zrobiła?! - przeraziła się.

Chciała nabrać wody, ale jak tylko włożyła do niej ręce wyciągnęła je z krzykiem doznawszy ogromnego bólu, zrobiły się delikatnie czerwone.

Musiała coś zrobić, musiała mieć pewność, że Archer się obudzi.
Zerwała więc z łóżka pościel i zamoczyła jej fragment we wodzie, następnie rzuciła ją księciu na twarz, ten natychmiast poderwał się z krzykiem i odrzucił ją siebie.

- Gdzie dziewczyna?! - warknął.

- Spokojnie, zaraz będzie po wszystkim

***

Po pewnym czasie, stojąca przed Iris ściana z niesamowitą prędkością uniosła się do góry i zasklepiła ze sufitem, odsłaniając stojącego za nią, groźnie wyglądającego mężczyznę w średnim wieku. Ubrany był w długą, czarną pelerynę z założonym na głowę kapturem. Dziewczyna zerwała się na nogi nie odrywając od niego wzroku.

Momentalnie ten wyciągnął rękę w jej stronę, poruszył palcami, tak jakby zaciskał coś w powietrzu a całe jej ciało przeszył ogromny, promieniujący, przeraźliwy ból, zaraz potem zachwiała się i upadła.

Rzucała się po podłodze zaciskając oczy z bólu, nie mogła tego wytrzymać. Nie wiedziała co się działo, czuła tylko ten ból i kipiącą od stojącego przed nią człowieka złość i grozę.

***

Archer jak tylko wpadł do zaułka, zatrzymał się jak wryty i zamarł. Miała zamknięte oczy i leżała na ziemi w bezruchu jak nieżywa, przed nią stał, zwrócony do niego plecami, zakapturzony mężczyzna.

Po chwili odwrócił się w jego stronę z kamienną twarzą i spojrzał na niego obojętnym wzrokiem.

- Powinienem zabić także ciebie - powiedział srogim tonem.

- Ty ją... - jęknął Archer.

- Tak, ale ze względu na to co nas łączy, tylko skazuję cię na wygnanie, a jeżeli wrócisz zabiję cię - powiedziawszy to odszedł ocierając się o jego ramię.

Chłopak odwrócił się i zaczekał aż zniknął mu z oczu, po czym przypadł do dziewczyny i zaczął jęczeć, błagając by się ocknęła, chociaż wiedział, że i tak się nie obudzi.

Po chwili otworzyła oczy i spojrzała za niego, jakby po to by wypatrzeć czy jej oprawca stał na końcu korytarza.

- Ty żyjesz? - zdumiał się.

- Co on mi zrobił? - wycharczała.

- Poznałaś go?

- Nie.

Uniosła głowę, zaraz potem zacisnęła z bólu oczy i od razu ją położyła.

- Jeśli chcesz wyjść stąd żywa, udawaj martwą, a ja jakoś cię stąd zabiorę.

Esencja łezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz