Grace usiłując zetrzeć plamę z dywanu, na który inna służąca rozlała zupę, rozmyślała o tym co się stało.
Archer przyszedł po nią do ciasnej, ciemnej, zimnej celi więziennej, zabrał ją do swojego pałacu, nie jako swoją dziewczynę, tylko służącą. Tak zamierzał tłumaczyć się przed rodzicami, że po prostu chciał ją znieważyć, a nie ochronić. Wiązało to się z udawaniem przed strażnikami i innymi służącymi.
Ten chłopak zawsze miał głupie pomysły, ale ten przerósł jej oczekiwania. Nie mogła dłużej znieść tej katorgi, a także myśli o sprowadzonej przez niego obcej dziewczynie. Jej jakoś nie bał się dać pięknej komnaty.
Co z tego, że być może dzięki niej będą mogli by wrócić na swoją planetę? Potraktował ją niesprawiedliwie, jakby nic ich nie łączyło, żadna wspólna przeszłość i plany na przyszłość.
A jeśli zakochał się w tej dziewczynie? Potęga, władza, którą mógł dzięki niej zdobyć, wystarczyła by całkiem ją zlekceważył. Nie mogła na to pozwolić. Jej miłość i pragnienia były większe niż lęk przed konsekwencjami, przed gniewem potwora, niż strach przed śmiercią. Musiała zrobić coś by pozbyć się tej dziewczyny, nie obchodziło jej to kim ona była.***
Iris siedziała jakiś czas na łóżku bezmyślnie wpatrując się w taflę wody.
Po pewnym czasie wrota zadrżały, przez co zerwała się na równe nogi.
Wtem otworzyły się odsłaniając długi, jasny korytarz za nimi o zaokrąglonym suficie, marmurowych ścianach i podłodze, wraz ze stojącym w progu młodym, bardzo przystojnym, błękitnookim ciemnym brunetem, trzymającym w ręce coś w rodzaju pilota, z tej odległości nie widziała go dokładnie, również znajdujących się na nim przycisków.- Podoba ci się komnata? - spytał.
- Komnata, a nie cela? - odparła Iris, ze sztucznym zdumieniem w głosie.
- Masz suchą suknię, czyli nie próbowałaś przepłynąć?
Miała ochotę zapytać o to kto zmienił jej ubranie, ale wolała nie wdawać się w szczegóły.
- Nie umiem pływać - powiedziała.
- Co? - zdziwił się.
- Na co komu w ogóle takie pomieszczenie?
- Myślałem, że dzięki temu będziesz czuła się lepiej.
- A co ja jestem, jakąś syreną?
Chłopak się zaśmiał.
Nacisnął jakiś przycisk na pilocie a coś na dnie zadrżało.
Po chwili, dwa złączone ze sobą rzędy kafli, znajdującej się na linii prowadzącej od środka krawędzi jednej platformy do drugiej wyłoniły się z pod wody tworząc na powierzchni most łączący je ze sobą, a pod wodą ścianę dzielącą basen w poprzek.Chłopak od razu wszedł na niego i ruszył w jej stronę, ona zaś znieruchomiała.
Momentalnie przekroczył próg i stanął na jej platformie, ta zaś cofnęła się na jej boczny koniec z lewej, w przeciwną stronę co łóżko. Podszedł do niej i się uśmiechnął zadzierając podbródek do góry.- Zobaczymy co potrafisz - parsknął i popchnął ją do tyłu, wrzucając ją do wody z pluskiem.
Nie spodziewała się tego. Dlaczego jej to zrobił? Ze wszystkich sił próbowała się wynurzyć, ale im bardziej się szamotała tym bardziej opadała na dno. Czuła, że zaczynała płakać, cóż w tej chwili nie musiała się przed tym wzbraniać.
W pewnym momencie, wszystko rozmazało się jej przed oczami.***
Archer nie mając serca patrzeć na miotającą się w wodzie dziewczynę, spoglądał na zegarek i odliczał czas do jej wypłynięcia. Nie wierzył, żeby nie potrafiła pływać. Tylko dlaczego więc kłamała?
Kiedy minęło zbyt wiele czasu, skierował wreszcie wzrok w jej stronę i ku jego zdumieniu, woda stała się tak mętna, że nie było widać jej dna.
Obejrzał się za siebie, by sprawdzić czy nie przepłynęła pod platformą
i za nim nie stała, ale tak nie było.Rozejrzał się dookoła, woda była mętna w całym basenie, ale znacznie najbardziej w miejcu, w które ją zepchnął.
Nie rozumiał tego co się stało, lecz był pewien, że na pewno coś niedobrego. Miał dziwne wrażenie, że nieznajomej stało się coś złego. Nie mógł dłużej czekać, nawet gdyby był to jakiś podstęp a ona chciała go zabić, co i tak według wielkiego sędziego prędzej czy później by zrobiła.
Poczuł przed chwilą jej potęgę, to mu wystarczyło by wiedział, że nie ma co się z nią mierzyć.Zdjął więc zegarek i rzucił go razem z pilotem na łóżko. Nabrał powietrza w płuca, najwięcej ile zdołał i wskoczył do wody, jak tylko się w niej znalazł mocno zacisnął oczy, tak że nie zdążył nic zobaczyć, a całe jego ciało przeszył ogromny, promieniujący ból. Miał wrażenie, że jego skóra pękała. Otaczająca go woda działała jak jakiś kwas. Nie był w stanie się ruszyć, ale musiał jakoś się uratować.
Po chwili otworzył oczy, natychmiast jego źrenice i białka zaczęły piec. Zobaczył wtedy unoszącą się pod nim, na dnie basenu, kulę stworzoną z jeszcze bardziej mętnej wody, a być może z jakiejś podwodnej mgły.Jeśli dziewczyna była w jej wnętrzu, musiał ją z niej wydostać.
Narzucił więc swojemu ciału kontrolę, a także wmówił sobie, że ten ból to tylko ułuda, coś nieistniejącego. Pozwolił by jego własna siła, tak bardzo słaba w porównaniu z tą jej, wydobyła się z jego ciała i położyła upór na emanującą z wody potęgę, by choć trochę się wzmocnić. Zaraz potem zaczął płynąć ku niej.Kiedy zbliżył się do kuli, zawahał się i zatrzymał.
Wyciągnął dłoń, by jej dotknąć a jego palce przeniknęły przez mgłę, była ona bardzo cienka, a jej dotyk zadał mu ogromny ból, który rozszedł się od opuszek jego palców po całym jego ciele. Jednak tuż za nią poczuł normalną, nie promieniującą niczym wodę.Przedarł się więc do wnętrza kuli, jak się okazało, otaczała ona unoszącą się w zwyczajnej wodzie, nieprzytomną albo martwą, gdyż nie dawała żadnego znaku życia, dziewczynę.
Podpłynął do niej bliżej, mocno ją chwycił i pociągnął do góry.Po pewnym czasie, udało mu się dopłynąć do podnóża platformy.
Nabrał powietrza, którego dawno zaczynało mu brakować, po czym wepchnął dziewczynę na platformę.Następnie sam się na nią wgramolił, i nachylił się nad jej klatką piersiową.
Westchnął z ulgą jak tylko usłyszał bicie jej serca, chociaż słabe.
Nie miał siły, ale musiał ją uratować. Jak mógł być taki głupi? Po co w ogóle ją popchnął? Przecież nic mu nie zrobiła, przynajmniej na razie.
Splótł więc palce i nacisnął na jej klatkę piersiową.Pierwszy raz miał zrobić sztuczne oddychanie i nie był pewien czy mu się uda, ale musiał zrobić to sam. Musiałby pobiec po jakiegoś strażnika, gdyż stąd nikt by go usłyszał, a wtedy mogliby nie zdążyć z powrotem. Z resztą, ten kogo by wezwał, mógłby chcieć jej śmierci. Ponadto, nikt nie wiedział o jego gościu, po za nim samymi oraz Grace i lepiej byłoby gdyby tak zostało.
***
Iris ni stąd ni zowąd zaczęła się krztusić, przed oczami miała mroczki i czuła ogromny bezwład w całym ciele.
Wtem poczuła jak ktoś przechyla ją do przodu.
Po chwili, mroczki zaczęły się rozchodzić a świat zaczął nabierać kolorów, powoli wracało jej także czucie w kończynach. Wypluła resztkę wody na swoją przemoczoną suknię i uniosła głowę do góry.Ten sam chłopak, który przed chwilą ją wrzucił do wody, właśnie ją przytrzymywał. Jego blada przed tym zdarzeniem skóra, była miejscami wyraźnie sina, jednak miejscami wciąż blada.
Spojrzała na niego pytającym wzrokiem a on oderwał od niej ręce, pozostawiając ją w pozycji siedzącej i opadł na plecy tuż obok ciężko dysząc.
Rozejrzała się dookoła, nie pamiętała żeby ta woda była mętna. Jak mogło do tego dojść?
Spojrzała w jego oczy, były podkrążone, jakby ze zmęczenia. Czy to możliwe, żeby ją uratował?- Co się stało? - zapytała.
- Ty to zrobiłaś - mówiąc to wskazał na basen.
- Ja? - zdziwiła się.
- Niesamowite, prawda?
CZYTASZ
Esencja łez
FantasyŻyjąca w częściowej izolacji Iris, usiłuje rozwikłać tajemnice własnego pochodzenia. Wszystko staje się bardziej zawikłane, kiedy na sklepowych półkach w mieście, w którym mieszka, za sprawą nieznanych sprawców pojawiają się butelki z wyglądającą zu...