Rozdział XVIII cz. 2

20 2 0
                                    

Około stu lat wcześniej:

- Ta planeta nie może się zmarnować, prawda pani? - spytał sługa królowej.

- Co za znowu planeta? - spytała władczyni znudzonym tonem.

Była jeszcze młoda, a ci wszyscy nauczyciele chcieli, żeby znała układ wszystkich galaktyk na pamięć.

- Ta, która należała kiedyś do gospodarzy naszych pobratymców.

- Da się ją odbudować?

- Tylko niektóre obiekty zostały zburzone, nie trzeba pewnie nic robić, opuścili ją przez zanieczyszczenie, które już minęło. Jest tylko jeden problem.

- Jaki?

- Kto będzie na niej żyć, skoro jej woda jest szkodliwa dla nas? Właściwie, to oni pewnie chcieliby na nią wróić.

- A co my opieka międzyplanetarna?

- Trzeba zrobić coś, by ta woda dla nas taka nie była.

- Przyszedłeś mi tu pleść bzdury?

- Nim oni nas unicestwią.

- Co to ma znaczyć?

- Zaraz wrócę - po tych słowach wyszedł.

Już po chwili wrócił wraz z mężczyzną z tamtej planety, z gospodarzy ich pobratymców. Był on naukowcem.
Oni również wykryli spadek zanieszczyszczeia, a on tam poleciał. Twierdził, że woda się zmieniła i odkrył w sobie potęgę. Prosił, by nie bronili im powrotu. Nie zamierzała go słuchać. Sama chciała stać się potężna.

Esencja łezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz