- To ma być na mnie zasadzka? - warknął wściekle Archer.
- Nie, przecież mnie nie puścili - rzekła Iris.
- Więc coś zrób - szepnął jej do ucha ze zgrozą.
- Co takiego? - szepnęła tak jak i on.
- To co zrobił ci władca, zrób im.
- Że co?
- Nie czujesz wody w ich ciałach?
- Co tam do siebie mruczycie?! - burknął ktoś z otaczającego ich okręgu.
- Oczywiście, że nie - Iris mówiąc to do chłopaka, odsunęła się od niego.
Następnie przetarła oczy, nie mogła pozwolić sobie na słabość.
- Jak to? -Archer spojrzał na nią tak jakby nic nie rozumiał.
Niespodziewanie, na schodach pojawiła się idąca po nich w dół, wyniośle na nich spoglądająca Teresa.
- Podobno sama włamałaś się do państwowego rejestru obywateli w poszukiwaniu swojego ojca? - powiedziała pogardliwym tonem, stając na podłodze.
- Skąd pani wie? - spytała zlękniona Iris.
- Jaka grzeczniutka, wciąż mówi do mnie pani! Mianowicie, odebraliśmy sygnał z tego budynku o włamanie na profil Davida, a że nam potem uciekłaś przybyliśmy tutaj, by pomogli nam cię odnaleźć.
- Ale... - Iris przypomniała sobie dziwny komunikat na monitorze, który pojawił się na ułamek sekundy, podczas jej hakowania.
- Potem wypatrzyliśmy was przez kamery na ulicach. To naprawdę książę Archer, we własnej osobie?! - kontynuowała kobieta.
- Kim jesteś i czego chcesz?! - pytanie Archera brzmiało jak groźba.
Teresa zaśmiała się.
- Gdzie jest szef tej korporacji? - spytała Iris.
- Czy to ważne, skoro jego ludzie tu są? - Teresa znów się zaśmiała.
Iris rozejrzała się jeszcze raz dookoła, ich stroje były takie znajome. Po chwili, zdała sobie sprawę, że były to mundury noszone przez pracowników wieżowca podczas ważnych ataków.
- Kim jesteś?! - powtórzył były książę.
- Nie będziemy rozmawiać o mnie, tylko o tobie. To przez was ludzie giną, wy roznosicie zatrutą wodę!
- Co takiego? - chłopak znów patrzył jakby niczego nie pojmował, tylko że tym razem na Teresę.
- Twój król, twój lód, twoje państwo, zatruwa naszych ludzi, by zdobyć władzę!
- To nieprawda!
- Archer? - wyjąkała Iris.
- Wiedziałbym, gdyby tak było.
- To oczywiste, że chcecie tej planety tylko dla siebie!
Nagle, wrota otworzyły się z hukiem, wszyscy zwrócili się w tamtą stronę, jak się okazało do środka wszedł wyposażony w karabin szef.
Iris spojrzała na niego z nadzieją, wiedziała, że ją uwolni.Ku jej zdziwieniu, on i Teresa przywitali się skinieniem głowy.
Iris posłała mu pytające spojrzenie, ten jednak ją zignorował, przecisnął się do przodu bokiem okręgu i stanął obok Teresy. Miała nadzieję, że była to tylko jakaś gra, przecież był dla niej jak ojciec.- Iris, pojedziesz z Teresą - powiedział.
- Dokąd? - wysyczała dziewczyna.
- W lepsze miejsce - odparła Teresa.

CZYTASZ
Esencja łez
FantasyŻyjąca w częściowej izolacji Iris, usiłuje rozwikłać tajemnice własnego pochodzenia. Wszystko staje się bardziej zawikłane, kiedy na sklepowych półkach w mieście, w którym mieszka, za sprawą nieznanych sprawców pojawiają się butelki z wyglądającą zu...