Rozdział XX

23 3 3
                                    

Iris spoglądała przez szybę jak statek lądował na dachu szerokiego jednopiętrowego domu. Za nim znajdował się przytwierdzony do niego, długi, wąski budynek, w formie przedsionka, prowadzący do innego, jednopiętrowego, ogrodzonego wysokim płotem pod napięciem mniejszego budynku. Cały teren był zewsząd otoczony gęstym, rozciągającym się po horyzont lasem.
Jak tylko wyszli, spostrzegła właz na z boku dachu. Natychmiast do niego ruszyli, a jej matka go przesunęła.

Pod nim znajdowały się prowadzące w dół schody. Następnie minęli długi korytarz, dalej przytulny salon tam, się rozdzielili i ze swoją matką skręcili do innego, jeszcze dłuższego korytarza.
Na jego końcu, znajdowały się żelazne drzwi z niewielkim, zasłoniętym po wewnętrznej stronie roletą oknem. Zatrzymały się przed nimi.

- Pragnę cię tylko chronić, przed chcącymi zniszczyć cię lub zabić ludźmi - wyznała Jane.

- Mamo...

- Tylko tutaj będziesz bezpieczna, tu nikt cię nie znajdzie. Ten las to rezerwat chroniony przez władze. Może za jakiś czas będziesz mogła wychodzić, jeśli sytuacja się uspokoi.

- Ja, wychodzić?

- Tak, ale na razie, bardzo cię proszę...

- W porządku.

Po chwili, kobieta otworzyła drzwi, za nimi znajdował się pokój o bardzo wysoko położonym suficie z prostokątnym świetlikiem, pod którym ustawiono drewniany, okrągły stolik z dosuniętymi dwoma krzesłami.
Obok niego szafa garderobiana, a na wprost jednoosobowe, zakryte białym, puszystym, futrzanym kocem łóżko, z pustą, niczym niezagospodarowaną przestrzenią na środku. Obok drzwi stała wysoka lampa, a obok niej komoda, na której leżał talerz z jej lekami i szklanka z wodą. Ściany były białe, a podłoga składała się z brązowych paneli.

Jak tylko weszły, jej mama wskazała na leki.

- Potrafię to kontrolować.

- A zburzona kopuła?

- Miałam nie płakać w takiej chwili? Po za tym nikomu nic się nie stało.

- Wiesz teraz kim jest Teresa, ona ma wpływy, jeśli nie będzie nam przychylna...

Iris porywczo podeszła do komody i wzięła leki.

- Dziękuję - powiedziała Jane, po czym wyszła.

Chwilę potem, usłyszała dźwięk zamykanych drzwi na klucz. Wypluła tabletki na rękę. Podbiegła do nich i chwyciła za klamkę, rzeczywiście były zamknięte.

Co z tego, że jej życie zostało ocalone od śmierci, skoro trafiła w gorszą niewolę od poprzedniej? Nie zda się na ich łaskę, ucieknie i rozpocznie nowe życie. Musiała tylko wymyślić jak to zrobić.

Gdyby poustawiała meble pod świetlikiem, nie wyglądały one jednak zbyt stabilnie i jej ,,schody " mogłyby runąć. Z resztą nie wiedziała jak go potem otworzyć, a gdyby udało jej się go zbić, szkło mogłoby ją okaleczyć. A może było kuloodporne?
Może gdyby się postarała zrobiłaby dziurę tylko za szafą? Czy te ściany były odporne na jej łzy? Jednak sprawa z płotem pod wysokim napięciem mogła się dobrze nie skończyć. W dodatku, pewnie roiło się tam od kamer.
Musiała uciec tak, by być już daleko, nim by się zorientowali, że zniknęła.

***

Archer po powrocie na planetę, z której przybył, od razu udał się do sali tronowej swojego ojca.

- Co tu robisz? - spytał król.

- On się nie zgodził - odpowiedział mu.

Esencja łezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz