Następnego dnia Cora siedziała w Wielkiej Sali jedząc śniadanie. Przysłuchiwała się drobnej sprzeczce między Justinem, chłopakiem z jej roku, a Susan. Kłócili się, czy przylecenie do szkoły zaczarowanym samochodem przez Pottera i Weasleya było genialne, czy idiotyczne. W tym momencie przyleciała poczta, co odciągnęło ich uwagę, ponieważ do Cory podleciał jastrząb i usiadł jej na ramieniu.
-Cześć Stefan- przywitała się z ptakiem i delikatnie wyjęła list z jego pazurów.
-On jest twój?- spytał zdziwiony Justin.
-Nie, Laury, mojej przyjaciółki. Kiedyś znalazła porzucone jajo i zaczęła je wychowywać. Czasem ma dość szalone pomysły, ale ręki do zwierząt nie można jej odmówić.
Chłopak nic nie odpowiedział, ale widać było podziw na jego twarzy. Dziewczyna otworzyła list. Jak się spodziewała, było w nim pełno pytań o Hogwart i trochę o tym co przez ostatnie dwa tygodnie wydarzyło się w Ryngródzie. Cora przeniosła wzrok z powrotem na Stefana.
-No odlatuj. Nie mogę teraz odpisać- ptak niechętnie machnął skrzydłami i wyleciał.
-RONALDZIE WEASLEY !!!- po całej Wielkiej Sali nagle rozległ się donośny krzyk.
-Co do...?- zdziwiła się Hannah zakrywając uszy.
-Wyjec! Ron dostał wyjca- niepotrzebnie wyjaśnił Ernie. Wszyscy już to zrozumieli.
-...MYŚLAŁAM, ŻE TWÓJ OJCIEC UMRZE ZE WSTYDU- Corze przypomniało się, jak kiedyś miała wątpliwą przyjemność, widzieć jak pani Weasley krzyczy na bliźniaków.
-...WSTRĘTNE I OBURZAJĄCE- im dłużej trwał list, tym bardziej uczniowie tracili nim zainteresowania.
W końcu zapadła cisza. Hannah i parę innych osób powoli zdjęło ręce z uszu. Rozległo się parę śmiechów i powrócił zwyczajny gwar.
-To było do przewidzenia- zauważył Ernie.
-W sumie tak... Ale jakoś nie chce mi się już jeść- stwierdziła Susane.
-No dobra, ale zaczekaj. Sprout już idzie z planami lekcji.
Uśmiechnięta profesorka podała im kartki i poszła dalej.
Cora spojrzała na swoją.Najpierw była podwójna lekcja zielarstwa z Gryfonami, potem historia magii ze Ślizgonami, a po lunchu obrona przed czarną magią, też z Gryfonami i transmutacja z Krukonami.
Pięć lekcji? Nie tak źle...
***
-Dzisiaj będziemy rozsadzać mandragory- oznajmiła profesor Sprout na pierwszej w tym roku lekcji zielarstwa- Kto potrafi wymienić właściwości mandragory?
Ręka Hermiony wystrzeliła w górę.
-Mandragora to silny środek pobudzający. Używa się jej, aby przywrócić pierwotną postać ludzi, którzy ulegli transmutacji albo zostali poddani złemu urokowi.
-Znakomicie. Dziesięć punktów dla Gryffindoru. Mandragora jest podstawowym składnikiem wielu antidotów. Jest jednak również bardzo niebezpieczna. Kto wie dlaczego?
Tym razem w górę wyszły dwie ręce.
-Krzyk dorosłej mandragory może nawet zabić. A młodszej stale ogłuszyć lub spowodować omdlenie- odpowiedziała Cora.
-Doskonale. Dziesięć punktów dla Hufflepuffu.
Później nauczycielka przesadziła jedną mandragorę, by pokazać jak się to robi i poprosiła o zebranie się w czteroosobowe grupki. Cora, by nie sprawiać kłopotu Susan, Hannah, Emily i Isobel, które chciały być razem, podeszła do trójki Gryfonów.
-Cześć, mogę z wami?
-Jasne. Jestem Harry, a to Ron i Hermiona.
-Cora. A Rona i Hermionę już poznałam.
Rudzielec wyglądał na lekko zakłopotanego. Dopiero po chwili skojarzył fakty.
-Aaa, Cora! No tak znamy się... Zresztą spotkaliśmy twoich rodziców na Pokątnej i ten, no...
Tę trochę niezręczną scenę przerwała profesor Sprout każąc założyć nauszniki ochronne. Przesadzanie mandragor wyglądało na łatwe... ale tylko wyglądało. Małe złośnice wierzgały na wszystkie strony i za nic nie chciały wejść do środka donic. Wszyscy z ulgą powitali koniec lekcji.
***
Cora szła korytarzem szukając sali od historii magii. Teraz już wiedziała, że trzeba było zaczekać na Emily przed łazienką zamiast samej szukać drogi.
Z zamyślenia wyrwał ją chłopak, na którego wpadła.-Uważaj jak łazisz- burknął Ślizgon.
-Przepraszam, ale to w sumie twoja wina. Potknęłam się o twoje rozwinięte sznurówki.
Chłopak zrobił zdziwioną minę i szybko zawiązał buta.
-Mógłbyś zaprowadzić mnie do sali historii magii?
-No dobra...- odparł z ociąganiem.- Ale wyłącznie dlatego, że też mam teraz tam lekcję- zastrzegł, by przypadkiem nie wyjść na miłego dla Puchonki.- A w ogóle jaki jest twój status krwii?
-Ciekawe... Nie wiesz jak się nazywam, a obchodzi cię mój status krwi. Czysta, jeśli cię tak bardzo interesuje.
-Nie pytam o imię, bo je znam. Jesteś Caroline. Ta nowa.
-Cornelia- poprawiła z rozbawieniem dziewczyna.- Ale wolę Cora. A ty?
-Dracon, ale wolę Draco.
Do klasy weszli spóźnieni o całą minutę, jednak profesor Binns, który ku zdziwieniu Cory okazał się być duchem, nie zwrócił na to uwagi. Szybko przemknęli i usiedli razem w ostatniej wolnej ławce. Nauczyciel dość mocno przynudzał, więc większość uczniów rozmawiała szeptem lub rysowała coś na ławkach. W końcu nastała pora lunchu.
-Kurcze, współczuję ci. Będziesz musiała siedzieć z Malfoyem już do końca roku na historii- westchnęła Hannah.
-Czekaj... To był Malfoy?- zdziwiła się Cora.- Zachowywał się tak... Cywilizowanie. Myślałam, że Malfoyowie są gorsi.
-Co? Nie wyśmiewał się z bycia Puchonką, ani nic w tym stylu?- dziewczyną pokręciła głową.- Dziwne. Lepiej się z nim nie zadawaj, jeśli nie musisz, bo inni mogą pomyśleć, że jesteś taka jak on. Chociaż jakbyś była to byś oczywiście nie trafiła do Hufflepuffu.
/791 słów/
CZYTASZ
Golden Kwartet | Hogwart
FanfictionNa pewno nie można powiedzieć, że pierwszy rok nauki Cornelii w Hogwarcie był normalny... Bo wcale nie odbył się w Hogwarcie. Dziewczyna w wieku 11 lat nie dostała swojego listu, a ciotka, która nie wierzyła, że jej siostrzenica jest charłakiem zaci...