Epilog

222 8 1
                                    

Siedzieli na samym środku schodów blokując przejście. Nic ich to nie obchodziło.

-Czemu nas tam nie wpuścili?! Przecież to my byliśmy świadkami!- powtórzył kolejny raz Ron.

-Na tej rozprawie gadają o tym co było dwanaście lat temu. Uznali, że nie jesteśmy do tego potrzebni. Co nie zmienia faktu, że też chciałabym tam teraz być- westchnęła Hermiona.

Harry nic nie odpowiedział. Siedział cicho i ściskał nerwowo swoją różdżkę. Cora szturchnęła go w nogę.

-Hej, nie stresuj się tak. Już po naszych zeznaniach było pewne, że go zwolnią. Teraz to tylko formalność, aby wrzucić Pettigrew na dożywocie do Azkabanu.

-Wiem- mruknął chłopak.- Ale i tak się denerwuję. Jeśli wszystko pójdzie dobrze wyprowadzę się od Dursleyów jeszcze przed końcem wakacji...

-Dzieciaki, wstańcie w końcu z tej podłogi- upomniał ich Artur Weasley.

-Nie. Stąd najprędzej usłyszymy, gdy ktoś będzie wychodził- sprzeciwił się Ron.

Mężczyzna westchnął i wrócił do chodzenia w kółko po półpiętrze.

-Więc twój tato jest na dole na rozprawie, tak?- spytał po chwili w stronę Cory.

-Yhym, teoretycznie jest tam z ramienia Proroka Codziennego, chociaż i tak wiadomo, że wszystkie najbardziej chwytliwe artykuły napisze Rita Skeeter. A może nie? Podobno dzięki mnie skoczył w hierarchii wydawnictwa i teraz prowadzi walkę ze Skeeter, kto będzie pisał artykuły o Syriuszu. Redaktor naczelny jest rozdarty, bo tata mógłby wyciągnąć ode mnie jakieś niezłe szczegóły, ale Skeeter to Skeeter. Ze wszystkiego umie zrobić besteller.

Pan Weasley mruknął coś niewyraźnie i kontynuował swój “spacer”. Nikt już się nie odezwał. Nerwowość była wyczuwalna w powietrzu.

-Wiecie czego najbardziej nienawidzę?- przerwał milczenie Ron.

-Pająków?- zaproponował Harry.

Ron pokręcił głową.

-Niezręcznej ciszy. Ona jest taka… niezręczna.

Hermiona parsknęła śmiechem.

-Rzeczywiście, brzmi niezręcznie.

-Czy cisza może brzmieć?- zastanowiła się Puchonka.- Brzmią dźwięki, a cisza to przecież brak dźwięków.

-Dźwięk to rozchodzące się fale- zaczęła Gryfonka.- Jeśli cisza to brak dźwięku, to jednocześnie brak ruchu fal. Ale atomy zawsze się poruszają.

Ron zmarszczył czoło.

-Czyli cisza tak naprawdę nie istnieje?

Te rozważania przerwały głosy dochodzące z piętra niżej, które zdecydowanie nie zaliczały się do jakiejkolwiek definicji ciszy. Pierwszy zerwał się Harry. Zbiegł po schodach w tempie olimpijskim. Na korytarz poniżej z sali rozpraw wylewała się chmara ludzi. Wśród śliwkowych szat członków Wizengamotu Gryfon szybko wypatrzył mężczyznę o długich włosach w czarnym garniturze. Bez wahania podbiegł do niego.

-I co?

Syriusz uśmiechnął się szeroko.

-A wyglądam jakbym był skuty w kajdany?

KONIEC

Golden Kwartet | HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz