XVII

244 9 5
                                    

Cora wyszła z Domu Głównego. Ktokolwiek wymyślił nazwę "Dom" musiał mieszkać chyba w jakiejś wielkiej, lecz niezbyt luksusowej rezydencji. Był to duży dwupiętrowy budynek przypominający zwykłą mugolską szkołę, w którym znajdowała się większość klas, gabinet dyrektora i inne pomieszczenia raczej techniczne. Dopiero co pojawiła się przez sieć fiuu w Ryngródzie. Najpierw trzeba było załatwić formalności z dyrektorem Wróblewskim, potem musiała wysłuchać skróconej wersji regulaminu. Miała spać w tym samym domku numer 12, w którym mieszkała rok temu, gdy jeszcze się tu uczyła. Opierając się o ścianę budynku patrzyła na okolicę. Po jej prawej było widać szklarnie, a kawałek dalej, chodź zasłonięte przez las znajdowały się wybiegi dla zwierząt. Po lewej był budynek stołówki, a naprzeciwko niej rozpościerało się Pole Mieszkalne, którym po prostu był nazywany teren, na którym znajdowały się wszystkie domki mieszkalne dla uczniów. Właśnie w tę stronę ruszyła, gdy nagle coś złapało ją za nogę w okolicy kostki. Było to tak niespodziewane, że nie zdążyła się ani obrócić, ani wyrwać, tylko z głośnym piskiem wywaliła twarzą w trawę. Zbierając się z ziemi usłyszała głośny śmiech i zobaczyła wychodzącego z krzaków Miłosza.

-Bardzo śmieszne.

-Też miło cię widzieć. Witaj z powrotem w Ryngródzie- odparł uśmiechając się.- A teraz pozwól, że jako dżentelmen zaniosę twoją torbę- podnosząc z ziemi jej bagaż.

-Dżentelmen od siedmiu boleści- z krzaków za nim wyszła Laura. Pierwszym co rzucało się w oczy były jej niebieskie włosy.- Mieliśmy wyskoczyć naprzeciwko ciebie, ale ten geniusz w ostatniej chwili postanowił cię wywalić.

-Nic się nie stało. Nawet nie wiesz jak się ciesze, że cie widze! I czemu mi nie powiedziałaś, że pofalowałaś włosy?- spytała nie zwracając uwagi na prychnięcie śmiechu Miłosza. Pewnie znów chodziło mu o jej akcent albo popełniła jakiś głupi błąd.

-Bo ich wcale nie pofarbowałam.- Na widok zdziwionej miny dziewczyny uśmiechnęła się z wyższością, zmarszczyła nos, tak jak robiła, gdy się skupiała i wtedy końcówki jej włosów zmieniły się z niebieskich na fioletowe.

-Co? Laura, ty naprawde jesteś...!- w tym momencie Corę zatkało. Nie tylko dlatego, że zdziwił ją wyczyn przyjaciółki, ale po prostu nie znała polskiej nazwy tej zdolności.

-Metamorfomagiem!- dokończyła rozanielona dziewczyna.

-Czemu mi nic nie powiedziałaś?! Jak mogłaś!

-To była właśnie ta wielka rzecz, o której miałam ci powiedzieć, gdy przyjedziesz. Wszystko ci opowiem, ale najpierw chyba powinnaś się rozpakować.

Całą trójką poszli w stronę domków ciągle rozmawiając. Cora rozglądała się na wszystkie strony. Wszystko wyglądało jak rok wcześniej. Drewniane domki, kamienna dróżka, wszędobylskie krzaki. One chyba się najbardziej zmieniły, część została wycięta, reszta urosła. Gdy doszli do numerku dwanaście Laura odebrała torbę od Miłosza i wystawiając mu język zamknęła drzwi tuż przed jego nosem. Chłopcy nie mogli wchodzić do domków dziewcząt bez ich wyraźnej zgody. Ciekawą sprawą był fakt, że w drugą stronę takowe pozwolenie nie było konieczne. Z jakiego powodu nie było? Cora nie miała pojęcia.

-Śpisz w moim pokoju- Laura wskazała na drzwi po prawej, do których była przyczepiona kartka z napisem głoszącym:

Pokój 3/4 klasy. (3 zostało przekreślone i nad nim napisano 4) Wejście nie-lokatorów do środka bez pozwolenia grozi śmiercią w męczarniach.

Zdecydowanie pomysł Laury.

Cornelia przewróciła oczami.
-Wiem. Pisaliśmy o tym.

-Pisałyśmy. Wiem, że wiesz, ale i tak postanowiłam to oznajmić.

Golden Kwartet | HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz