XXXI część I

167 6 2
                                    

Rozdział wyszedł bardzo długi, więc podzieliłam go na dwie części

***

Remus Lupin był z siebie dumny. Właśnie skończył uzupełniać całą papierologię związaną z egzaminami, kwalifikacją uczniów i ogólnie końcówką roku szkolnego. Oczywiście później dojdzie kolejna masa papierów związana z SUMami i OWTMami, które sprawdzali urzędnicy z ministerstwa, ale przynajmniej miał już za sobą większość pracy.

"Po co w ogóle używać zaklęć? Przecież aby zabić takiego wampira wystarczyłoby zrzucić na niego za jednym razem wszystkie te dokumenty i byłby po prostu zmiażdżony"- pomyślał.

Wstał od biurka. Należała mu się chwila odpoczynku. Pójdzie do kuchni i poprosi skrzaty o gorącą czekoladę. Już zamykał drzwi gabinetu, gdy zobaczył pędzącą korytarzem dziewczynkę. Na jego widok w jednej chwili się zatrzymała.

-Witaj Cornelio, jak samopoczucie po egzaminach?- uśmiechnął się do niej.

-Profesorze… Ron… został porwany…- ledwie mogła mówić dysząc ze zmęczenia.- przez wielkiego psa… pod Wierzbę Bijącą- skończyła.

Remus trwał w zaskoczeniu tylko przez chwilę. Rzucił się z powrotem do swojego biurka i wyjął z jednej z szuflad Mapę Huncwotów. Otworzył ją, odszukał Bijącą Wierzbę i osłupiał. Zobaczył nazwiska osób, które pod żadnym pozorem nie powinny tam być. A zwłaszcza jedno z nich.

-Zostań tutaj- rzucił do Puchonki, a sam ruszył korytarzem.

W jego głowie kłębiło się mnóstwo myśli i jak zwykle w takich sytuacjach na przód wypchnęła się ta najmniej odpowiednia:

"Po co się pchałem na nauczyciela? W tej robocie nie można nawet spokojnie wypić czekolady."

***

Cora nie zamierzała posłuchać nauczyciela. Jednak musiała chwilę odczekać, żeby od razu nie odesłał jej do zamku. Podeszła do biurka zobaczyć czego takiego szukał profesor. Na blacie leżała mapa zamku, jednak różniła się od zwykłej tym, że imiona różnych osób poruszały się po jej powierzchni. To musiała być ta mapa, o której mówił Harry. Właśnie znalazła jego nazwisko. On i Hermiona znikali za skrajem mapy obok Bijącej Wierzby.

Chyba tyle czekania wystarczy. Wyszła na korytarz zamykając za sobą drzwi.

Dogoniła nauczyciela dopiero przy morderczym drzewie. W jakiś sposób je unieruchomił i teraz wyglądało jak zwykła, duża wierzba. Dziewczyna nie zastanawiała się, jak to działało, tylko jak najszybciej wskoczyła do nory między korzeniami, zanim roślina odzyskała swoje sadystyczne skłonności. Dziura okazała się głębsza, niż jej się wydawało, przez co głośno upadła na ziemię. Lupin gwałtownie się odwrócił.

-Miałaś nie wychodzić.

-To moi przyjaciele, nie mogę ich zostawić- oznajmiła, wstając i o dziwo to wystarczyło nauczycielowi. Nic nie odpowiedział, tylko poszedł dalej tunelem.

Droga niemiłosiernie się ciągnęła. W końcu doszli do jakiegoś starego domu, który był połączony z tunelem. Nagle usłyszeli krzyk Hermiony:

-TU JESTEŚMY! NA GÓRZE! SYRIUSZ BLACK, SZYBKO!

Wbiegli po drewnianych schodach. Profesor Lupin wydawał się świetnie orientować w tym miejscu. Weszli do jednego z pomieszczeń. Ron leżał na łóżku z krwawiącą nogą, Hermiona kuliła się przy drzwiach, a Harry stał nad zakrwawionym Blackiem, na którego piersi leżał Krzywołap.

-Expelliarmus!- zawołał Lupin i trzy różdżki Gryfonów poleciały w jego stronę. A potem powiedział to, czego nikt się nie spodziewał:

-Gdzie on jest, Syriuszu?

Golden Kwartet | HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz