XIX

201 13 18
                                    

W Dziurawym Kotle panował spory tłok, zwłaszcza jak na tak wczesną porę. Nikt nie zwrócił uwagi na trójkę dziewcząt, które właśnie wyszły z kominka. Najwyższa z nich lawirowała pomiędzy stolikami, dążąc w stronę schodów, na których siedział szczupły brunet, bawiący się swoją różdżką. 

-Hej, Harry!- zawołała dziewczyna, gdy w końcu udało jej się do niego dojść.

-Cześć, Cora. Nie myślałem, że tak szybko przyjdziesz. A to kto?- spojrzał na dwie dziewczynki stojące obok.

-To moja siostra Callie, w tym roku idzie do Hogwartu, a to jej przyjaciółka Chloé- wyjaśniła Cora.- No to my z Harrym sobie poradzimy, wy możecie się przejść po sklepach, czy co tam chcecie. Spotkamy się tutaj za trzy godziny.

-Em, ale wiesz, tak kiepsko chodzić po sklepach, gdy nie masz pieniędzy- wtrąciła Callie. Cora przewróciła oczami, ale wyjęła parę galeonów z torby i podała siostrze.

-To gdzie idziemy?- spytała Harrego, gdy zostali sami.

-Chyba najlepiej będzie pójść do mojego pokoju.

Weszli na górę po drewnianych schodach, a potem do środka pokoju opatrzonego mosiężną jedenastką. Harry upewnił się, że drzwi są dobrze zamknięte, po czym usiadł obok Cory na łóżku.

-No to opowiadaj. Co ty tu w ogóle robisz? Czemu nic nie powiedziałeś, że zamierzasz uciec z domu? Mogłeś przyjechać do mnie. Skoro rodzice zgodzili się na przyjazd Francuski, której nigdy wcześniej nie widzieli na oczy, to raczej nie byłoby problemu.

-Ta ucieczka była dość spontaniczna. Jakoś nie pomyślałem, żeby do ciebie pojechać, a poza tym nawet nie wiem gdzie dokładnie mieszkasz w Brighton.

-Dobra, wybaczam. To co się stało?

Chłopak opowiedział o przyjeździe ciotki March, o tym jak ją przypadkiem nadmuchał, o ucieczce błędnym rycerzem i dziwnym zachowaniu ministra magii.

-A co ty o tym wszystkim myślisz?- zakończył swój wywód.

-Na pewno jest dziwnie- odparła zamyślona Cora.- Chodzi mi o zachowanie Knota, bo to normalne, że cię nie wyrzucili ze szkoły. Bardzo łatwo odróżnić przypadkowy wybuch magii od użycia zaklęcia. W pierwszym przypadku co najwyżej mogą cię skrzyczeć i powiedzieć, żebyś uważał następnym razem. Inaczej połowa dzieci czarodziejów mieszkających w mugolskich miastach siedziałaby w poprawczaku przed pójściem do Hogwartu. Ale, żeby minister magii czekał na jakiegoś uciekającego z domu ucznia? Nawet jak na ciebie "sławnego Harrego Pottera" to bardzo dziwne.

-Też tak pomyślałem i właśnie zastanawiałem się co tam robił.

-Naprawdę, nie mam żadnego sensownego pomysłu- westchnęła dziewczyna.

-No to może przejdźmy się Pokątną? I tak muszę kupić podręczniki dla mnie i Callie- dodała po chwili.

Chłopak chętnie się zgodził. Sam musiał kupić parę rzeczy, a spacer był na pewno lepszą formą spędzania czasu od siedzenia w pokoju.

***

Szli zatłoczoną ulicą, rozmawiając, śmiejąc się i wchodząc do co drugiego sklepu tylko po to, by obejrzeć wystawy.

-Chodźmy kupić lody- zaproponował w pewnym momencie Harry.

-Nie mogę- Cora pokręciła głową.- Wszystko wydałam na te książki w Esach i Floresach. Miałabym jeszcze trochę, gdybym nie dała wtedy Callie, ale teraz…

-Ale ja nadal mam sporo- uśmiechnął się Gryfon potrząsając monetami w trzymanej w dłoni sakiewce.

-Nie, naprawdę nie trzeba, Harry…

Chłopak tylko przewrócił oczami i pociągnął Puchonkę w stronę lodziarni, a ona nie stawiała już większych oporów. Dobre lody były jedną z rzeczy, którymi dość łatwo było ją przekupić.

Ostatecznie wylądowali, siedząc na murku, nie tylko każdy z dwiema kulkami lodów, ale jeszcze z leżącą obok nich torbą z ciastkami czekoladowymi.

-Merlinie, jak ja kocham te ciastka- westchnęła Cora oblizując usta.

-Nie jedz tyle, bo wyrzucą cię z drużyny Hufflepuffu- zaśmiał się Harry.

-Och przestań, wystarczy, że Callie mi codziennie docina.

-Dobre, ale twoje nadal lepsze- stwierdził chłopak nadgryzując swoje ciastko.

Cora poczuła jakby się minimalnie zarumieniła.

-W sensie te, które wysłałam ci na urodziny? Nic takiego. Chciałam najpierw kupić coś związanego z quidditchem, ale potem Hermiona mi napisała, że kupuje tobie ten zestaw miotlarski, więc pomyślałam, że może ciastka to dobry pomysł.

-Bardzo dobry. Dursleyowie rzadko dają mi jakiekolwiek słodycze. Te ciastka naprawdę pomogły mi przetrwać i były pyszne. Masz do tego talent.

-Tylko trochę doświadczenia- bąknęła. Tak, teraz na pewno się rumieniła. Miała tylko nadzieję, że nie było tego widać. Zawsze tak się działo, gdy ktoś ją chwalił, ale sama nie czuła, żeby dokonała jakiegoś osiągnięcia.

Siedzieli jeszcze chwilę i rozmawiali, po czym razem poszli powoli do Dziurawego Kotła, gdzie Cora miała spotkać się ze swoimi "podopiecznymi". Gdy tam doszli dziewczynki już czekały. Cora pożegnała się z Harrym i wróciła do domu.

Pierwsza rzecz jaką usłyszały od Callie, gdy były już u siebie brzmiała:

-Wiesz cieszę się, że to Potter.

-Ale co Potter? Coś zrobił?

-Nie, nic. Po prostu przez chwilę myślałam, że chodzisz z Malfoyem, ale jeśli z Potterem, to w porządku, a nawet całkiem fajnie.

Zanim Puchonka zdążyła wyprzeć się jakiejkolwiek więzi z Harrym poza przyjaźnią, wyśmiać pomysł siostry lub chociaż zagrozić jej uduszeniem w nieokreślonej przyszłości, siostra już wbiegała po schodach na piętro.

/790 słów/

Rozdział krótszy, ale bardzo miło mi się go pisało mam nadzieję, że wam czytało też.


Wchodzimy w "Więźnia Azkabanu"! Hura!
To moja ulubiona część serii. A wy, którą lubicie?

Golden Kwartet | HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz