XVIII

237 10 1
                                        

Dzisiaj wypadają urodziny Cory. Z tej okazji wstawiam 2 rozdziały jednego dnia. Drugi wleci, gdy tylko skończę korektę :)
- - - - - - - - - - - - - - - - - -

-Pomóc ci zanieść torbę do pokoju?

-Tato, ona nawet nie jest taka ciężka, sama dam radę- odparła Cora i już wbiegała po schodach na piętro.

Jednak nie weszła do swojego pokoju, tylko do pokoju Callie.

-Historia się powtarza, ja znów wracam z Ryngródu, ty znów jesteś zbyt leniwa, by zejść na dół.

Jednak Callie nie była sama. Na łóżku obok niej siedziała ładna brunetka podobnego wzrostu. Chloé Bizet, francuska przyjaciółka Callie. O jej przyjeździe Cora wiedziała jeszcze przed wyjazdem do Ryngródu, jednak potem całkiem jej to wyleciało z głowy.

-Przepraszamy, nie wiedziałyśmy, że już jesteś. Jestem Chloé- dziewczyna mówiła z mocnym akcentem, jednak płynnie i bez błędów.- Ty musisz być Corrie.

Cora zmiażdżyła wzrokiem swoją siostrę. Tylko ona mogła wmówić Chloé, że wszyscy używają jej znienawidzonego zdrobnienia.

-Cora, wolę jak na mnie mówią Cora- odpowiedziała w kierunku Francuski.- Miło poznać. A teraz pójdę się rozpakować, więc do zobaczenia na kolacji.

Po dwóch dniach obserwacji Cornelia uznała Chloé za miłą, spokojną dziewczynę, trochę onieśmieloną pobytem w obcym kraju. Wręcz dziwnie, że tak świetnie dogadywała się z Callie, która nigdy nie odpuszczała okazji, by komuś choć troszkę utrzeć nosa. Jednak Cora szybko przestała to roztrząsać - sama przecież przyjaźniła się z Draco i świetnie im się rozmawiało, prawda?
Wszystko było świetnie, aż do trzeciego dnia od jej powrotu do domu. Trzeciego dnia została brutalnie obudzona gwałtownym zabraniem kołdry, która później została zrzucona jej na głowę.

-Odczep się Callie, ja tu śpię.

-Nie mogę, jesteśmy głodne.

-Rodzice w kuchni zostawili kanapki, a teraz idź sobie.

-Nie zostawili, tata musiał wcześniej wyjść do pracy. A my tak bardzo chciałybyśmy naleśniki...

-Jest mąka, są jajka, możecie zrobić.

-Ale my chcemy takie bardzo dobre naleśniki...

-Ćwiczenie czyni mistrza.

-Gdzie ta puchońska pomocność i dobroduszność, którą powinnaś posiadać?

-Wchodzisz tu bez zaproszenia wcześnie rano, budzisz w brutalny sposób i chcesz, żebym ci zrobiła śniadanie. Podaj mi jeden powód dlaczego powinnam się zgodzić.

-Ponieważ cię bardzo ładnie proszę, bo robisz najlepsze naleśniki na świecie i to chyba odpowiedni moment, żeby ci powiedzieć, że zawsze byłaś taką moją idolką i mimo, że cię ciągle drażnie to cię kocham.

-Czego człowiek nie powie dla jedzenia- prychnęła Cora i obróciła się plecami do siostry. Z drugiej strony... i tak już była obudzona, zasypiać drugi raz nie ma sensu, więc czemu by nie miała zrobić tych naleśników?

-Wyjmijcie wszystkie składniki, zaraz do was przyjdę.

Gdy siostra wybiegła z pokoju Cora powoli zwlokła się z łóżka. Podeszła do lustra wiszącego na zewnętrznej stronie drzwi szafy. Skołtunione włosy wyglądały jak instalacja sztuki nowoczesnej z jakiegoś bardzo cenionego muzeum. Czyli dziwnie. Z niezadowoleniem zmierzyła wzrokiem parę krostek, które wyskoczyły jej przez noc na czole, po czym machnęła na nie ręką i otworzyła szafę. Wyjęła z niej pierwsze lepsze szorty i pączkową bluzkę od Callie. Od czasu urodzin stała się ona jedną z jej ulubionych części ubioru. Z wielkim mozołem rozczesała włosy, po czym związała je w wysokiego kucyka.

Golden Kwartet | HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz