XXII

194 11 6
                                    

Na pierwszą lekcję Opieki nad Magicznymi Stworzeniami Hagrid zabrał ich do miejsca przypominającego padok dla koni.

-Stawać mi przy płocie, żeby każdy dobrze widział!- krzyknął olbrzym.- No, ale najpierw otwórzcie podręczniki na...

-Jak?- przerwał mu Draco.

-Co jak?- zdziwił się Hagrid.

-Jak mamy otworzyć podręczniki?- spytał chłopak, wyjmując swój egzemplarz związany grubym sznurkiem.

Reszta uczniów też wyjęła swoje książki. Część związała je sznurami, by się nie szamotały, część użyła pasków od spodni lub taśmy klejącej.

-Tego, trzeba je pogłaskać po grzbiecie, wtedy będą spokojne. Myślałem, że one są takie śmiszne...

-Bardzo śmiszne. Jak mogliśmy się nie domyślić, że trzeba tylko pogłaskać książkę, która próbuje nam odgryźć palce.

-Draco, jeśli nie masz wystarczającej cierpliwości dla książki, to może wypisz się z tego przedmiotu dla dobra zwierząt- rzuciła Cora. Jej uwaga rozbawiła parę osób, a Malfoy tylko przewrócił oczami. W myślach przyznawała Ślizgonowi rację, ale nie chciała, aby pierwsza lekcja Hagrida okazała się porażką.

Mężczyzna przyprowadził z lasu tuzin konio-orłów. Każde stworzenie miało na szyi obroże z przymocowanym do niej grubym łańcuchem, a wszystkie łańcuchy trzymał w dłoniach olbrzym.

-Hipogryfy!- oznajmił.- Piękne, co? A teraz podejdźcie trochę bliżej.

Nikt się raczej do tego nie kwapił, ale jeden z Krukonów niepewnie zrobił parę kroków do przodu. Wtedy część uczniów, w tym Cora z przyjaciółmi, odważyła się podejść do padoku. Hagrid zaczął opowiadać o stworzeniach.

-No to kto chce się z nimi przywitać?- spytał.

Tym razem chętnych zupełnie brakowało. W końcu Harry postanowił uratować lekcję i podszedł do Hardodzioba. Przez chwilę hipogryf nie chciał odpowiedzieć na powitalny ukłon Gryfona, ale jednak wszystko skończyło się dobrze, a chłopak zaliczył nawet lot nad padokiem. Gdy wylądował wszyscy zaczęli klaskać. Sukces Harrego ośmielił inne osoby i po chwili cała polanka wypełniła się uczniami witającymi się z hipogryfami. Cora poleciała jako jedna z pierwszych osób, więc zaczęła przyglądać się reszcie klasy.

-To bardzo łatwe- powiedział Malfoy klepiąc Hardodzioba po dziobie.- Wiedziałem, że musi być proste skoro udało się Potterowi.

Puchonka nie przejęła się jego uwagą, tylko podeszła bliżej, żeby zobaczyć jak poradzi sobie z hipogryfem. Nie poradził.

-Jesteś tylko wielkim, potulnym i bardzo brzydkim zwierzątkiem domowym- dodał chłopak.

Na tą uwagę Hardodziob się wściekł. Podniósł się na tylnych nogach, a Cora widząc to, podbiegła do blondyna, żeby go odciągnąć od zwierzęcia. Wtedy poczuła jak ostre pazury wbijają się w jej ramię. Upadła na ziemię przewracając przy tym Ślizgona. Hagrid od razu odciągnął zwierzę.

-Cora! Nic ci nie jest?- usłyszała głos Harrego.

-Żyję!- odkrzyknęła, chwytając się za krwawiące ramię. Potem popatrzyła na leżącego obok niej chłopaka.- Zawsze musisz wszystko zepsuć, prawda?

Po przywiązaniu hipogryfa do słupa, Hagrid wziął Corę na ręce i zaniósł ją do Skrzydła Szpitalnego. Obok niego biegli Harry, Hermiona i Ron. Z oddali było słychać głośne rozmowy na temat zdarzenia. Susan i Emily chyba krzyczały na Malfoya.

Gdy Puchonka trafiła do pani Pomfrey, kobieta nie była zbyt zadowolona.

-Pierwszy dzień, a już tyle osób ma wypadki. Jeśli tak ma to teraz wyglądać...

Golden Kwartet | HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz