XI

280 12 2
                                    

Zbliżał się mecz quidditcha Hufflepuffu i Gryffindoru. Napięcie rosło z każdym dniem. Po wygranej Puchonów ze Slytherinem wszyscy chcieli się dowiedzieć, czy to był szczęśliwy przypadek, czy Hufflepuff naprawdę dorobił się dobrej drużyny.

Cedrik, choć próbował to ukryć, stawał się coraz bardziej nerwowy. Wszyscy wiedzieli, że Gryffindor nie przegrał ani jednego meczu od kiedy Harry Potter został ich szukającym. Nic dziwnego, że kapitan borsuków czuł na sobie wielką presję. W końcu, tak naprawdę, wszystko zależało od niego.

Po pełnym nerwowości tygodniu poprzedzającym, nareszcie nadeszła sobota, dzień meczu. Chyba cała szkoła zebrała się tego dnia na boisku. Właśnie mieli startować, gdy przybiegła profesor McGonagall i zaczęła krzyczeć przez megafon.

-MECZ ZOSTAŁ ODWOŁANY! WSZYSCY UCZNIOWIE MAJĄ WRÓCIĆ DO SWOICH POKOI WSPÓLNYCH!

Od razu Wood, a po chwili również Cedrik podbiegli protestować, ale profesorka nic sobie z tego nie robiła.

-Potter, myślę, że będzie lepiej, jak pójdziesz ze mną... Ty też Schuyler.

Cora przełknęła ślinę. Co się stało? Jeszcze bardziej zdziwiła się, gdy nauczycielka pozwoliła, by towarzyszył im Ron. Weszli do zamku, a tam ruszyli w stronę skrzydła szpitalnego.

-Uprzedzam, że to może być dla was szok. Doszło do kolejnej, podwójnej napaści.

Corze zrobiło się nie dobrze. Profesorka otworzyła drzwi. Dwa dodatkowe łóżka były zajęte. Na pierwszym leżała Krukonka, która chyba była jedną z prefektów, a na drugim... Hermiona.

***

Cora spędziła tamten wieczór siedząc w dormitorium, udając przed współlokatorkami, że wszystko jest w porządku i próbując się nie popłakać. A Harry i Ron? Co oni robili tamtej nocy dowiedziała się w poniedziałek podczas lekcji obrony przed czarną magią, jedyną lekcją, którą można było spokojnie przegadać, jeśli w odpowiednich momentach kiwało się z uznaniem głową. Naprawdę, brakowało jej słów, gdy dowiedziała się, że jej przyjaciele ryzykując życie wymknęli się z zamku w odwiedziny do Hagrida. A to w jakim szoku była, gdy parę dni później opowiedzieli jej o wyprawie do Zakazanego Lasu w "odwiedziny" do leża pająków, było nie do opisanie.

-Jesteście po prostu... Ugh! Brak mi słów. Mogliście zginąć! Czy wy w ogóle myślicie?- strofowała ich szeptem, próbując przy okazji nie przyciągać uwagi Lockharta.

-Weź mi nic nie mów. Nie pójdę do Zakazanego Lasu już nigdy w życiu. Za nic- mruknął Ron z cierpiętniczą miną.

-Ale teraz mamy pewność, że Hagrid jest niewinny, a Aragog nie miał z napaściami nic wspólnego- zauważył Harry i od razu zaczął mówić dalej zanim Cora zdążyła się wtrącić z kolejnymi argumentami, czemu postąpili głupio.- Razem z Ronem myśleliśmy, że ta dziewczynka, ta która przy poprzednim otworzeniu komnaty umarła, co jeśli to Jęcząca Marta? Ty jako jedyna możesz się jakoś dostać do jej łazienki i ją wypytać.

Mieli rację. Po ostatnim ataku nauczyciele mieli obowiązek odprowadzać uczniów na lekcje, a cały czas wolny trzeba było spędzać w siedzibie swojego domu. Nie było szans by chłopaki dostali się do łazienki dla dziewczyn.

-Postaram się najlepiej jak mogę, a wy, dopóki się niczego nie dowiem, spróbujcie nie robić nic śmiertelnie niebezpiecznego.

I wtedy zadzwonił dzwonek, co gwałtownie skończyło ich rozmowę. Od wprowadzenia środków bezpieczeństwa relacje między domami zostały ograniczone głównie do wspólnych lekcji i mijania się na korytarzach. Jednak ograniczenia miały również mniej oczywiste skutki. Chociażby zwiększenie się popularności Puchonów, co wcale nie było związane z ich skrytymi zdolnościami do wymyślania zatrważających teorii spiskowych. Po prostu zakradanie się do kuchni było już niemożliwe, a Puchoni zawsze, nawet w tak trudnych czasach, mieli coś dobrego do jedzenia. Cora kochała słodycze, ale tajny towar, który w ramach zapomogi dostawała od Callie, Laury i Amelii zwykle rozchodził się już w Pokoju Wspólnym Hufflepuffu, a resztę zostawiała dla siebie, Harrego i Rona, więc nie zyskała nowych znajomych z innych domów.

Próbowała dostać się do łazienki Jęczącej Marty, jednak nawet nauczyciele jej unikali i gdy ktoś potrzebował iść do łazienki, prowadzili go do jakiejś innej, nawet jeśli trzeba było przez to nadrabiać drogi. Parę razy chciała się wymknąć, jednak to się jej niestety nie udało.

Czas mijał, zbliżał się czerwiec, a wraz z nim początek egzaminów. Harry i Ron strasznie na nie narzekali, jednak Cora wraz z innymi Puchonami już od jakiegoś czasu powtarzała materiał z całego roku, więc miała nadzieję, że jakoś przetrwa.

Pewnego ranka, a dokładniej mówiąc, trzy dni przed rozpoczęciem testów, dziewczyna siedziała spokojnie w Wielkiej Sali na śniadaniu. Właśnie czytała list od Laury. Bardzo zaciekawił ją ostatni akapit wiadomości.

Jeszcze jedno, musisz przyjechać do Ryngródu w wakacje. Tak, to jest możliwe i legalne. Gadałam już o tym z Ciapkowskim. Zdarzyło się coś o czym muszę ci powiedzieć osobiście, inaczej mi nie uwierzysz! I nie przyjmuję do wiadomości żadnych wymówek, nawet jakby cię zaciukał potwór Slytherina.

Trzymaj się i niech cię nic nie zje.

Laura

Cora nie wiedziała, co się stało, ale miała nadzieje, że nic złego. List miał raczej pozytywny wydźwięk, ale kto wie? Z rozmyślań wyrwał ją głos profesor McGonagall.

-Proszę o ciszę, mam dobrą nowinę do oznajmienia!- krzyknęła kobieta, jednak zamiast ciszej, zrobiło się jeszcze głośniej. Nauczycielka musiała odczekać chwilę by móc dokończyć.- Mandragory dojrzały i jeszcze dzisiaj wieczorem obudzimy tych biedaków leżących w skrzydle szpitalnym. Pamiętajcie, że jeden z nich może nam powiedzieć, kto im to zrobił.

Wszyscy poweseleli i jakoś chętniej tego dnia szli na lekcje. Jednak nic co dobre nie trwa wiecznie. A dokładniej mówiąc, radosna atmosfera trwała zaledwie parę godzin. Podczas lekcji Eliksirów z Krukonami Cora, jak wszystkie osoby w zamku, jeśli jeszcze nie parę poza, usłyszała magicznie podgłośniony głos profesor McGonagall. Jednak tym razem to nie było nic dobrego. Nauczycielka kazała wszystkim uczniom natychmiastowo wrócić do ich Pokoi Wspólnych.

Nie więcej niż pół godziny później cały Hufflepuff kłębił się w swoim salonie. Wszyscy zastanawiali się, co się stało. I wtedy przyszła profesor Sprout, by im wyjaśnić.

By powiedzieć, że jutro wszyscy wracają do domów. Powiedzieć, że Hogwart zostaje zamknięty. Powiedzieć, że dziedzic Slytherina porwał Ginewrę Weasley do Komnaty Tajemnic.

/955 słów/

Jakieś takie krótsze wyszło, ale uznałam, że tu najlepiej skończyć.

Golden Kwartet | HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz