Przez kilka następnych dni w szkole mówiono tylko o napaści na Panią Norris. Szybko się rozeszło, że została spetryfikowana. Nikt raczej nie żałował kotki, ale wszystkich zastanawiało, kto to zrobił i próbowali dowiedzieć się jak najwięcej o Komnacie Tajemnic. Wyjątkiem nie była Cora i jej gryfońscy znajomi.
-Hermiona! Mam! Mam Historię Hogwartu!- Puchonka prawie krzyknęła łapiąc na korytarzu koleżankę.
-Co? Skąd? Jeszcze dzisiaj byłam sprawdzać listę oczekujących…
-Callie mi wysłała swój egzemplarz z domu, choć najpierw musiałam jej wszystko wyjaśnić, inaczej by się pewnie nie zgodziła.
-Och, oczywiście! Czemu ja nie wpadłam na to by napisać do rodziców?
-Ile jeszcze macie lekcji?
-Jedną.
-Ja tak samo. Zgarnij chłopaków i spotkajmy się za godzinę, na błoniach.
Równo godzinę później czwórka uczniów siedziała owinięta szalikami na trawie, czytając tomiszczę.
Legenda w nim zawarta głosiła, że Salazar Slytherin, zanim odszedł z Hogwartu zbudował ukrytą komnatę, w której mieszkał stwór, mający oczyścić szkołę ze wszystkich niegodnych uczenia się w niej osób, a ową komnatę będzie mógł otworzyć tylko jego prawowity dziedzic.
-No dobra, ale kto może być tym dziedzicem?- spytał Harry.
-Pomyślmy, kto chciałby wywalić wszystkich mugolaków ze szkoły?- spytał retorycznie Ron.
-Jeśli chodzi ci o Malfoya…-zaczęła Cora.
-Jasne, że o niego! Przecież ci mówiliśmy, jak nazwał Hermionę! Sama widzisz jaki jest, nie sugeruj się tym, że robi do ciebie słodkie oczka.
-Mi chodzi o to, że on ma alibi. Wtedy, w Noc Duchów, szedł do łazienki. Spotkał mnie, gdy z niej wracałam i zabrał mi bransoletkę, bo uznał za wyśmienity pomysł wrzucić ją gdzieś Lockhartowi.
-A skąd wiesz, co on wcześniej robił?- nie ustępował rudzielec.
-No na pewno najpierw poszedł zaatakować kota, później wrócił do Wielkiej Sali, by potem, udając, że idzie do łazienki, wrócić na miejsce zbrodni. Bez sensu, a właśnie to sugerujesz Ron.
-Taa… Bez sensu- powtórzył sceptycznie chłopak.
Harry też nie wyglądał na przekonanego. Hermiona schowała twarz w swojej burzy włosów grzebiąc ręką w trawie.Czy oni na serio sądzili, że to może być Malfoy?
***
Parę dni później, w sobotę miał odbyć się pierwszy w sezonie mecz quidditcha. Gryffindor kontra Slytherin. Cora dobrze wiedziała, komu będzie kibicować. Oczywiście, tak jak wszyscy Puchoni, Gryffindorowi. Tego dnia na boisku zebrała się chyba cała szkoła. W końcu się zaczęło. Dziewczyna uważnie obserwowała rozgrywkę, zresztą jak cała jej drużyna, której rozkazał tak Diggory. Szybko zauważyła, że coś jest nie tak. Jeden z tłuczków latał tylko za Potterem. To było co najmniej dziwne. Ale chłopak w końcu złapał znicz, zleciał na ziemię i... zemdlał.
Cora zbiegła z trybun, tak samo jak parę innych osób, w tym Hermiona i Ron. Udało jej się dojść dosyć blisko do Gryfona, ale gdy zobaczyła klęczącego przy nim Lockharta, zaczęła tego żałować.
Jeszcze chwila i Harrego można będzie oficjalnie nazwać zmarłym.
Nagle tłum odsunął się parę kroków. Ręka Pottera zmieniła się w luźną mackę. Jakby pozbawiona kości. Dziewczyna zobaczyła szykującego się do zdjęcia Creeva, dlatego szybko go odciągnęła. Spróbowanie wytłumaczenia mu, że Harry nie jest zwierzakiem w zoo, było najpożyteczniejszą rzeczą, jaką mogła teraz dla niego zrobić.
CZYTASZ
Golden Kwartet | Hogwart
FanficNa pewno nie można powiedzieć, że pierwszy rok nauki Cornelii w Hogwarcie był normalny... Bo wcale nie odbył się w Hogwarcie. Dziewczyna w wieku 11 lat nie dostała swojego listu, a ciotka, która nie wierzyła, że jej siostrzenica jest charłakiem zaci...