VII

359 17 5
                                    

Przez kilka następnych dni w szkole mówiono tylko o napaści na Panią Norris. Szybko się rozeszło, że została spetryfikowana. Nikt raczej nie żałował kotki, ale wszystkich zastanawiało, kto to zrobił i próbowali dowiedzieć się jak najwięcej o Komnacie Tajemnic. Wyjątkiem nie była Cora i jej gryfońscy znajomi.

-Hermiona! Mam! Mam Historię Hogwartu!- Puchonka prawie krzyknęła łapiąc na korytarzu koleżankę.

-Co? Skąd? Jeszcze dzisiaj byłam sprawdzać listę oczekujących…

-Callie mi wysłała swój egzemplarz z domu, choć najpierw musiałam jej wszystko wyjaśnić, inaczej by się pewnie nie zgodziła.

-Och, oczywiście! Czemu ja nie wpadłam na to by napisać do rodziców?

-Ile jeszcze macie lekcji?

-Jedną.

-Ja tak samo. Zgarnij chłopaków i spotkajmy się za godzinę, na błoniach.

Równo godzinę później czwórka uczniów siedziała owinięta szalikami na trawie, czytając tomiszczę.

Legenda w nim zawarta głosiła, że Salazar Slytherin, zanim odszedł z Hogwartu zbudował ukrytą komnatę, w której mieszkał stwór, mający oczyścić szkołę ze wszystkich niegodnych uczenia się w niej osób, a ową komnatę będzie mógł otworzyć tylko jego prawowity dziedzic.

-No dobra, ale kto może być tym dziedzicem?- spytał Harry.

-Pomyślmy, kto chciałby wywalić wszystkich mugolaków ze szkoły?- spytał retorycznie Ron.

-Jeśli chodzi ci o Malfoya…-zaczęła Cora.

-Jasne, że o niego! Przecież ci mówiliśmy, jak nazwał Hermionę! Sama widzisz jaki jest, nie sugeruj się tym, że robi do ciebie słodkie oczka.

-Mi chodzi o to, że on ma alibi. Wtedy, w Noc Duchów, szedł do łazienki. Spotkał mnie, gdy z niej wracałam i zabrał mi bransoletkę, bo uznał za wyśmienity pomysł wrzucić ją gdzieś Lockhartowi.

-A skąd wiesz, co on wcześniej robił?- nie ustępował rudzielec.

-No na pewno najpierw poszedł zaatakować kota, później wrócił do  Wielkiej Sali, by potem, udając, że idzie do łazienki, wrócić na miejsce zbrodni. Bez sensu, a właśnie to sugerujesz Ron.

-Taa… Bez sensu- powtórzył sceptycznie chłopak.
Harry też nie wyglądał na przekonanego. Hermiona schowała twarz w swojej burzy włosów grzebiąc ręką w trawie.

Czy oni na serio sądzili, że to może być Malfoy?

***

Parę dni później, w sobotę miał odbyć się pierwszy w sezonie mecz quidditcha. Gryffindor kontra Slytherin. Cora dobrze wiedziała, komu będzie kibicować. Oczywiście, tak jak wszyscy Puchoni, Gryffindorowi. Tego dnia na boisku zebrała się chyba cała szkoła. W końcu się zaczęło. Dziewczyna uważnie obserwowała rozgrywkę, zresztą jak cała jej drużyna, której rozkazał tak Diggory. Szybko zauważyła, że coś jest nie tak. Jeden z tłuczków latał tylko za Potterem. To było co najmniej dziwne. Ale chłopak w końcu złapał znicz, zleciał na ziemię i... zemdlał.

Cora zbiegła z trybun, tak samo jak parę innych osób, w tym Hermiona i Ron. Udało jej się dojść dosyć blisko do Gryfona, ale gdy zobaczyła klęczącego przy nim Lockharta, zaczęła tego żałować.

Jeszcze chwila i Harrego można będzie oficjalnie nazwać zmarłym.

Nagle tłum odsunął się parę kroków. Ręka Pottera zmieniła się w luźną mackę. Jakby pozbawiona kości. Dziewczyna zobaczyła szykującego się do zdjęcia Creeva, dlatego szybko go odciągnęła. Spróbowanie wytłumaczenia mu, że Harry nie jest zwierzakiem w zoo, było najpożyteczniejszą rzeczą, jaką mogła teraz dla niego zrobić.

Golden Kwartet | HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz