Rozdział 12

3.4K 173 17
                                    

Camila p.o.v.

Kolejnego dnia rano byłam bardzo zestresowana, ponieważ to był mój pierwszy dzień w nowej pracy. Postanowiłam ubrać dzisiaj czarną dopasowaną sukienkę kończącą się przed kolanem, która była jedną z moich wczorajszych zdobyczy. Do tego ubrałam czarne szpilki. Zrobiłam jeszcze lekki makijaż, a włosy zostawiłam rozpuszczone i już byłam gotowa do wyjścia.

Podczas pierwszych godzin w pracy Ally pokazała mi moje stanowisko i przedstawiła obowiązki, które na razie zamykały się w kserowaniu i układaniu dokumentów, a czasami obsługiwaniu recepcji. Nie narzekałam, wiedziałam, że wszystko przyjdzie z czasem i muszę się wszystkiego nauczyć.

Nadchodziła już pora lunchu. Nie widziałam Lauren od samego rana, nie winiłam jej za to, bo na pewno miała wiele pracy.

- Nie jesteś głodna? Solidnie pracujesz od samego rana. Co ty na to, żebyśmy zrobiły sobie przerwę? -zaproponowała Ally.

- Bardzo chętnie - zgodziłam się.

Razem wybrałyśmy się do przytulnie wyglądającej knajpy przecznicę od kancelarii. Miejsce to nie było zbyt duże, ale za to sprawiało wrażenie przytulnego, a w środku trudno było o wolny stolik. Niestety moja mina nieco zrzedła, gdy zobaczyłam ceny w tym miejscu. Nie powiedziałam jednak ani słowa i wybrałam najtańszą sałatkę jaką widziałam w menu. Byłam pewna, że szybko tu nie wrócę. Nie było mnie stać na jedzenie codziennie na mieście, mimo że miałam zarabiać więcej niż w poprzedniej pracy, nie mogłam być tak rozrzutna. Postanowiłam, że na jutro muszę przygotować sobie kanapki albo obiad, który będę mogła odgrzać w kuchni, która znajdowała się w kancelarii.

- Jak ci się podoba nasza kancelaria? - zapytała Allyson.

- Jest dobrze, ale przyznaję, że to dla mnie coś zupełnie nowego niż dotychczas.

- Na pewno się przyzwyczaisz, początki są zawsze trudne, ale skoro Lauren widzi w tobie potencjał, to musi coś w tym być. Ona nie codziennie daje szansę komuś z ulicy - wypaliła Ally. - Przepraszam, chodziło mi o to, że...

- W porządku, nie gniewam się, masz trochę racji - przerwałam jej. - Lauren naprawdę powiedziała ci, że widzi we mnie potencjał?

- Owszem.

Lauren już wcześniej mi to mówiła, ale jednak te słowa bardzo mnie ucieszyły. Znowu poczułam się doceniona, poczułam, że los się do mnie uśmiechnął i obiecałam sobie, że za nic nie zmarnuję tej szansy.

***

Po wspólnym lunchu zamknęłam się w archiwum, gdzie miałam poukładać dokumenty. Siedziałam właśnie przy biurku, gdy mój telefon zawibrował, powiadamiając mnie o nowej wiadomości. Widomość była od Isabelle.

Hej, pamiętasz, obiecałaś mi kawę. Kiedy masz czas? - napisała.

No tak, prawie o tym zapomniałam. Dopiero zaczęłam nową pracę i nie chciałam wymykać się na kawę w trakcie pierwszego tygodnia, więc postanowiłam, że weekend będzie najlepszą opcją.

Co powiesz na sobotę?

Brzmi ok, mam wtedy wolne :D - odpisała.

13 w Blue Lagoon? - zaproponowałam kawiarnię blisko naszej do niedawna wspólnej pracy, do której czasami lubiłam wstępować po porannej zmianie.

Będę na pewno

Do zobaczenia

Reszta godzin w pracy, minęła mi na przekładaniu stosu dokumentów, aż nie zaglądnęła do mnie Ally, mówiąc, że już jest po osiemnastej i spokojnie mogę wracać już do domu.

- Naprawdę już ta godzina? Nie zauważyłam jak ten czas zleciał - przyznałam.

- Zmykaj do domu, nie chcę cię zamęczyć już na samym początku pracy.

Wychodząc natknęłam się na Lauren, która właśnie wchodziła do kancelarii.

- Camila ty jeszcze tutaj? - zdziwiła się.

- Chciałam dokończyć sortowanie dokumentów, nawet nie wiedziałam kiedy minęło tyle czasu, siedziałam zamknięta w archiwum - powiedziałam, wzruszając ramionami.

- Chyba będę musiała zapłacić ci za nadgodziny - zaśmiała się Lauren.

- A ty dopiero wracasz do kancelarii?

- Tak to był długi i zwariowany dzień, cały dzień spędziłam w sądzie i właśnie wracam ze spotkania.

- I pewnie nie zamierzasz szybko wrócić do domu - stwierdziłam.

- Raczej nie, mam jeszcze dużo do zrobienia, ale mną się nie przejmuj i uciekaj już do domu, dokumenty mogą poczekać do jutra - powiedziała miłym tonem.

- Do jutra - powiedziałam, mijając ją i zmierzając do wyjścia.

- Camila - zawołała jeszcze za mną kobieta. - Pięknie wyglądasz - powiedziała, a na jej ustach pojawił się grymas w kształcie uśmiechu.

- Dziękuję - powiedziałam delikatnie się do niej uśmiechając.

- Do jutra - pożegnała się ze mną i poszła w swoją stronę.

***

- Jak pierwszy dzień w pracy? - zapytała Dinah gdy weszłam do mieszkania.

- W porządku.

- Tylko tyle?

- Cały dzień układałam dokumenty.

- A jak Lauren? - zaciekawiła się przyjaciółka.

- Minęłam się z nią dopiero kiedy wychodziłam do domu, cały dzień załatwiała różne sprawy na mieście.

- Mówiła coś specjalnego?

- O co ci chodzi Dinah? - zdenerwowałam się.

- O nic, tak tylko pytam - obroniła się blondynka.

- Mówiła, że ładnie wyglądam - przyznałam wzdychając.

- Ha wiedziałam, że ją powalisz tą sukienką, Normani miała rację.

- O czym ty mówisz, opanuj trochę swoją fantazje, to był zwykły komplement - zdenerwowałam się.

- Ok, ok nie denerwuj się, już się zamykam - powiedziała blondynka.

- Masz szczęście. Nie zgadniesz kto mnie dzisiaj zaprosił na kawę - zmieniłam temat.

- Lauren?

- Dinah, ostrzegam cię - zdenerwowałam się.

- Ok, dobra już o niej nie wspomnę - obiecała. - Więc kto to był? - zaciekawiła się.

- Kiedy byłam zanieść wypowiedzenie, akurat Izzy była na zmianie i chciała się ze mną spotkać, dzisiaj napisała do mnie i umówiłyśmy się na sobotę.

- Myślisz, że to randka?

- Nie bądź śmieszna Dinah. Znamy się od lat, Izzy jest kochana, ale jestem pewna, że woli chłopaków.

- Jesteś pewna? - dopytywała przyjaciółka.

- Tak, jestem pewna.

- Więc nie ma tematu.

Ocean eyes - Camren ff Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz